Początek

132 11 0
                                    

Wracałem ze szkoły. Piękna pogoda, koniec roku szkolnego. Coś niesamowitego. Aura otoczenia dodawała chęci do życia, coś rozweselającego na bank unosiło się w powietrzu. Niektórzy jeździli rowerami lub na rolkach, przy parku widać było też dzieciaki na deskach. Strarszyzna miasta kręciła się przy miejscowym ośrodku kultury. Pod biblioteką siedziało kilkoro dzieciaków, słuchając, jak sympatyczna, starsza kobieta czyta bajki. Szedłem spokojnie, aż usłyszałem czyjś krzyk. To były sekundy. Kobieta na chodniku, z przerażeniem wpatrująca się swoimi dużymi, błękitnymi oczami w malucha, może trzyletniego, i pędzącego w jego stronę Jeep'a. Instynkt wziął górę. Ułamki sekund. Zrzuciłem plecak z ramion i pobiegłem przed siebie, przeciskając się przez kilku gapiów. Wbiegłem na jezdnię i objąłem dzieciaka, z całej siły zaciskając w rękach jego drobne ciałko. Poczułem mocne uderzenie w prawy bok.  Usłyszałem pisk opon. Uderzyłem plecami o asfalt. Nieprzytomnie spojrzałem na płaczącego chłopca w mych ramionach. Udało się... Krzyk zapłakanej, błekitnookiej kobiety. Powtarzające się słowa "zadzwońcie po karetkę". Spanikowany mężczyzna. Moje bezwładnie opadające ręce. Szum krwi w uszach. Dźwięk syren...

Mój chłopak KoszmarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz