Rozdział #1 Pomyłka

649 61 2
                                    

Stałem na samym środku kwiecistej łąki. Zewsząd uderzał śpiew ptaków i zapach kwiatów.

W normalnych okolicznościach pewnie bym nie wiedział, co się dzieje, ale teraz to co innego.

-To twoja sprawka, prawda.- stwierdziłem patrząc, na młodego trzynastoletniego chłopca, przede mną. Jego krótkie zielone włosy pasowały do otaczającej nas zieleni. Szczupłą i wysportowaną sylwetkę, zawdzięczał długotrwałym treningom. Nosił na sobie jedwabną piżamę. Dzieciak spojrzał na mnie, przyjął dumną postawę i spytał.

-Czy ty jesteś diabłem?-pokręciłem przecząco głową.

-Nie, choć zabiłem go i jeszcze wielu po nim, to nie.

-Kim jesteś i co to za miejsce.- na to pytanie, po prostu padłem na ziemię, zacząłem się turlać i śmiać

Dzieciak spojrzał na mnie jak na chorego psychicznie.
-Nie wiesz?- wydukałem, wciąż się turlając.
Po pięciu minutach przeszło mi i spokojnie usiadłem na trawie. Spojrzałem mu prosto w oczy i oświeciłem.
-To twój umysl.
-...- error 509!
-Choć dokładniej to twoja podświadomość. Ciekawe, że dotarłem tak daleko po mojej pobudce.

-...

Nie wiedział jak odpowiedzieć ani w jakiej sytuacji właśnie jest.

-Patrz.- wskazałem na północ. Kilka kilometrów od nas, zbierały się czarne chmury. Wyglądały potężnie i złowrogo.

-Właśnie teraz mój umysł przejmuje kontrolę nad twoim, a ty nic nie możesz z tym zrobić.- przeniosłem swój wzrok z powrotem na dzieciaka.

Jego spojrzenie było puste, chyba zrozumiał, że zostanie wymazany.

Odwróciłem się od dzieciaka i położyłem na trawie, po czym zacząłem grzebać we wspomnieniach.

Nie dało się ukryć, było ciekawie, a nie tak łatwo mnie zaciekawić.

-Dzieciaku. Chcesz się na kimś zemścić?

-...

Zatkało go. Nic dziwnego, jego przeszłość nie należy do najlepszych.

-W sumie, nie musisz nic mówić. Po prostu zostaw to tutaj. Ja załatwię resztę.- jego emocje. Te, które będą ostatnie, kiedy odejdzie. Nawet jakbym nie chciał, odbiją na mnie piętno.

Widać to nawet teraz. Moje poprzednie zachowanie. Ten śmiech.

Przegryzłem ze zdenerwowania wargę.

Nie należało do mnie, a do niego.

Mijały godziny ciszy, a dzieciak miał coraz to ciekawsze emocje.

Nienawiść, arogancja, zazdrość. Gama negatywnych emocji powoli się w nim przebudzała. Wiedziałem o tym. W końcu to moje emocje.

Po kolejnych godzinach.

Przejąłem prawie całkowitą kontrolę nad nim. Efekt był widoczny gołym okiem.

Ptaki były martwe. Trawa wyschła całkowicie, kwiaty wyglądały jakby przeszło przez nie wojsko. Nic tu nie mogło wyrosnąć.

Tak to był mój umysł. Mrok już dawno mnie pochłonął. Nie odczuwałem nic, kiedy zabijałem ludzi. Nie ważne czy to tysiące, czy może miliony. Moja córka była jedynym światłem w tym miejscu.

Spojrzałem na dzieciaka. Leżał blady na ziemi. Mały skrawek wokół niego wciąż był pokryty zielenią.

-Zdecydowałeś? Zaraz znikniesz.- skinął głową i coś wydukał.

***

Obudziłem się w łóżku. Stan ciała był fatalny, a pierzyna była miękka i przyjemna w dotyku, jak przystało na arystokratę.

Zamknąłem oczy.

- Tylko to? Coś tak prostego.- trudno w to uwierzyć, ale dla mnie to było proste.

Hmmm ten dzieciak nazywał się Kami.
W jednym z języków oznacza Boga.
Choć jego przeszłość nie była miła.
Rodzice. Jakie to typowe.

Na samym początku był ich okiem w głowie. Czuł się potrzebny i nie chciał zawieść ich oczekiwań.

Potem narodziła się jego siostra. Chronił ją, nawet nie zauważył, kiedy go wyprzedziła, we wszystkim. Nie ważne jak ciężko trenował, czy to szermierka, czy magia, ona była lepsza.

Przestał być zauważany przez rodziców i stał się czymś gorszym.

Nawet kiedy był ciężko ranny, rodzice stwierdzili, że nie potrzebuje opieki medycznej.

Wręcz porzucili go. Sytuacja z dnia na dzień się pogarszała, wyśmiewany przez służbę i rówieśników, na końcu, kiedy zapadł, na śmiertelną chorobę został zapomniany.

- Ten kraj spowiją płomienie. Rody Wern, Lin, Kanern, oraz znienawidzony ród Lernchester spłynął krwią. Jedynie twoja siostra i przyjaciółka przetrwają. Obiecuję ci to.- w końcu twoje ciało jest idealne.

Podniosłem lewą dłoń. Czarna mgiełka pojawiła się na samym środku, po czym wniknęła we mnie.

W jednej chwili gorączka i ból zniknęły, a ja poczułem się śpiący.

- Muszę potrenować. - magia jest niebezpieczna, jeden błąd kosztuje życie, a w przypadku nekromanty nawet duszę.

Chłopak trenował w zakresie magii elementarnej, a talent posiadał do mroku.

Pomyłka.

NekromantaWhere stories live. Discover now