9.Kłótnia z Kirą

506 13 7
                                    

Zatrzymaliśmy się parę ulic dalej, ale nie koło tego domu co tydzień wcześniej. Zatrzymaliśmy się koło pięknego dwupiętrowego domku w odcieniu écri. Spojrzałam pytająco na Krisa.
- Tu mieszkam, tam tylko mam pokój u moich rodziców. - Wyjaśnił.
- Aha. - A co innego miałabym powiedzieć?
- Choć, oprowadzę cię.

Wysiedliśmy z samochodu. Mój mate złapał mnie za rękę i nie protestowałam, dam chłopaczynie szansę.
- Em, odrazu mówię, że mam dwóch współlokatorów. A tak dokładniej to moich bet. Oboje jeszcze nie mają mate. - Powiedział. Wow, to się będzie trudniej wymknąć.

Weszliśmy do domu i zobaczyłam (UWAGA AUTORKA NIE LUBI I NIE UMIE OPISYWAĆ MIESZKAŃ WIĘC NO... NIE CZEPIAĆ SIĘ. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ.) proste mieszkanie.

- Kilian! Asher! Na dół mi tu, poznacie waszą przyszłą Lunę. - Krzykną Kris i zaraz po tym ze schodów na przeciwko drzwi wejściowych zbiegło dwóch chłopaków.

- Hej, jestem Asher. - Skłonił się lekko pierwszy z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Ma blond włosy i niezwykle niebieskie oczy. Jest oczywiście jak większość wilkołaków wysoki i dobrze umięśniony.
- Hej. - Odpowiedziałam, bo co miałam odpowiedzieć?
- Kilian. - Odpowiedział mi drugi bardziej normalnie uśmiechając się lekko. Ten zaś ma czarne jak smoła włosy i brązowo zielone oczy. Już nawet nie muszę wspominać, że ma figurę sportowca.
- Lydia. - Powiedziałam równie miło co on mi.

- Dobra, idziemy. Lydia pokażę ci nasz pokój. - O, Kris się odezwał. Ale czej... Co? Nasz pokój?
- Jaki nasz pokój? - Spytałam na co Asher z Kilianem zaczęli się śmiać, ale chyba Kris przekazał im w myślach, że mają sobie iść, bo poszli.
- No tak, to i będzie tak, czy chcesz czy nie. - Kuźde jak on się uprze to już nic go od tego nie odciągnie...

Posłusznie więc za nim poszłam schodami na górę. Przeszliśmy przez korytarz do najbardziej oddalonego pokoju. Otworzył drzwi i ukazał się typowy małżeński pokój. (Czy autorka wspominała, że nie umie opisywać pomieszczeń?)
- To nasz pokój kochanie. - Chyba wiemy kto to powiedział.
- Aha. - Znowu tak odpowiedziałam, bo co miałam?
- Słabo wyglądasz i mało mówisz. Choć idziemy coś zjeść.
- Nie chce. - Teraz na prawdę nie miałam ochoty jeść. Wiem, że powinnam i szybciej byłam chora na anoreksję, bo wilkołaki muszą jeść więcej od ludzi.
- Nie ma mowy, nawet jakbym musiał to siłą bym ci wpychał jedzenie. - Ugh... Wspominałam coś o tym jak się upiera?

Zeszliśmy ze schodów i mój mate zaprowadził mnie do kuchni i usadził przy stole po czym zaczął coś tam robić przy blacie.
~Nasz mate... Jak to pięknie brzmiiiiii...~ Em... Hana....
~ Oj tam, oj tam... ~
~ Żadne "oj tam" już niedługo pełnia i będzie sex! Dużooo sexsu! ~
Kurwa, zapchlony zboczeniec! Ja z nią nie gadam

- Kochanie, grzanki. - Wyrwał mnie z tej interesującej rozmowy Kris.
Kiwnęłam głową i zaczęłam jeść to co jest na talerzu aby się odczepił.

Gdy wszystko zjadłam do kuchni weszły bety mojego Krisa. Serio? Serio nazwałam go "moim"? Ugh... Nie ważne.

- Przynieśliśmy ci twoje rzeczy do waszego pokoju. - Odezwał się Kilian.
- Dzięki. - Po co wysilać się na dłuższą odpowiedź?
- Co ta Lydia, taka mało mówna jest? I jeszcze taka wychudzona... - Stwierdził blondyn.
Na jego słowa Kris "zmusił" mnie do wstania z krzesła i mnie przytulił.
- Chorowała na anoreksję. - Wyjaśnił Kris. - A mówi tyle ile chce. Jej piękny głosik jest zarezerwowany dla mnie.
Na te słowa Kilian i Asher zaczęli się śmiać.
- Ej, jak będziecie mieć mate, to też będziecie się tak zachowywać. - Oburzył się Kris i wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.
~ Jak przyjemnie... Mrrrr...~
Wbrew mojej woli Hana zmusiła ciało do wtulenia się w tego... Tego... Pacana.
~ Czyt. naszego kochanego mate. ~
~ Och, zamknij się. ~

Kris na mój gest (w sęsie to, że się wtuliła) zaśmiał się i zaniósł mnie do naszego pokoju. Pod ścianą były poukładane równiutko pudełka z moimi rzeczami.
- Dobra, puść muszę się wypakować. - Odezwałam się jak weszliśmy do pokoju.
- O nie, nie moja droga. Najpierw to ja muszę coś zrobić. - Mam się bać?

Podszedł ze mną do łóżka i ustawił nas tak abym siedziała mu na kolanach, po czym gwałtownie wbił się w moje usta. Całował namiętne ale delikatnie. Nie umiem tego opisać ale było wspaniale. Ten pocałunek wyrażał całe jego uczucia wobec mnie. Oczywiście nie byłam mu dłużna i oddawałam zachłannie każdy pocałunek. Gdy zabrakło nam tchu oderwaliśmy się od siebie.
- No. To teraz możesz się rozpakowywać. - Powiedział ochrypłym seksownym głosem. Ciarki mnie przeszły na myśl, co w przyszłości będę z nim robić... Nie! Stop! Lydia, bez skojarzeń!

Popatrzyłam na niego z pożądaniem ale on się tylko zaśmiał. Zeszłam z jego kolan i zaczęłam rozpakowywać moje ubrania do szafy. O dziwo było zostawione durzo miejsca na moje ciuchy.
- Mogę wyjść pozałatwiać papiery? Jeszcze co prawda nie jestem Alfą, ale się uczę i pomagam ojcu. - Zapytał się Kris.
- Jasne idź. Będę tu czekać, rozpakuje się i mam telefon z zgranymi książkami. - Powiedziałam bez problemu. Powinno się znaleźć to i owo do czytania. Poczytam se Zwiadowców a potem popatrzę na Absy Jimina :3.

Kris wyszedł a ja dokończyłam rozpakowywać się. Gdy właśnie ustawiałam sobie nową tapetę z BTS zadzwoniła do mnie Kira. O kuźde! Na śmierć o niej zapomniałam! Pewnie dostanę ochrzan czy coś. Szybko odebrałam połączenie.
- Halo? - Odezwałam się niepewnie.
- Ty, suko! Najpierw psiapsiółki od lat, a potem idziesz do innej szkoły i o mnie zapominasz? - Nie spodziewałam się od niej takich ostrych słów. Zazwyczaj jest spokojna i toleruje wszystko. A teraz co?
- Hej, spokojnie... Tyle się działo, że nie miałam czasu...
- Dla mnie nie miałaś czasu?! Bo, co, bo se pewnie jakiegoś podrzędnego kochasia znalazłaś! - A żebyś kurwa wiedziała, że tak... Ale nikt nie będzie mojego Alfy nazywać podrzędnym!
- A rzebyś wiedziała, że tak! Mam za mate syna Alfy, watachy, do której się przeprowadziłam.
- I mi tego nie powiedziałaś, nie? Pewnie masz nowe przyjaciółeczki. Wiesz, co? Nienawidzę cię i się zemszczę. - Za co? Za to że się nie odzywałam? Rozłączyłam się. Nie mam ochoty słuchać tych bzdur.

Rozpłakałam się... Kira, moja przyjaciółka od wielu lat zachowuje się jak nie powiem kto... Życie zaskakuje... Bardzo... Płaczę... Weszłam do łazienki połączonej z pokojem, a wcześniej wzięłam z moich bagaży nóż. Nie wiem czemu ale zawsze go noszę. Zakluczyłam się i zaczęłam robić cięcia na nadgarstkach... Raz człowiek się całuje z ukochanym a pół godziny później się tnie... No cóż... To moje znienawidzone życie...

(✿^‿^)

1020 słów

Wilki, Anoreksja i mate. Czego chcieć więcej?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz