Znaliśmy się praktycznie od zawsze.
Pamiętam dobrze, gdy objawił się mój dar.-Koe-chan! To jest niesamowite!-Zawołał Yagi.
-A teraz zobacz to Toshinori-kun!-Przesunęłam palcem w powietrzu i nagle z nikąd księżyc zaczął zachodzić na słońce tworząc zaćmienie.
-Łał! Nie mogę się doczekać, kiedy mój dar się ujawni!-Wykrzyknął z błyskiem w oku.
-Napewno stanie się to już nie długo!-Wyszczeżyłam się w jego stronę.
Pamiętam jak bardzo bolała cię infotmacja o tym, że jesteś w tym niewielkim procencie ludzi, który nie ma daru. Starałam się wtedy wspierać cię jak mogłam. Nastał czas szkoły podstawowej.
-Paczcie! To te zero bez daru!-Usłyszałam wychodząc z klasy, z boku korytaża zauwarzyłam kilkoro uczniów. Zaczęłam mieć złe przeczucia.
-Jak takie coś w ogule chodzi po ziemi!?-Krzyknął inny, a ja powoli zbliżałam się w ich stronę
-Wstydź się Toshinori! Przynosisz wstyd swojej rodzinie!-W pierwszej sekundzie myślałam, że sie przesłyszałam, podeszłam jeszcze parę kroków bliżej, a gdy zobaczyłam Yagiego, otoczonego przez grupkę zalała mnie złość. Jak oni tak mogą?! On nie jest winny temu, że urodził się bez daru!
-Dajcie mi przejść, spóźnie się na lekcję.-Powiedział niebiesko oki cichym, łamiącym się głosem.
-Oou... Jeszcze się popłacz! Nikt i tak się tobą nie przejmuje!-Wykrzyknął, najorawdopodobniej szef tej całej grupki, Rin. Był to starszy ode mnie o rok chłopak, pochodzący z bogatej rodziny, którt zachowywał się jakby był tym najlepszym.
-Dajcie mi przejść.-Toshinori chciał przepchnąć Rina, ale ten zrobił coś przez co moja złość znalazła ujście. Chłopak zamachnął się zaciśniętą dłonią i udeżył mojego przyjaciela w brzuch, przez co ten upadł na kolana i się skulił.
Moje włosy przybrały barwe słońca i zaczęły się unosić, wokół moich dłoni pojawiły sie pierścienie ognia, a ja ruszyłam w stronę grupki i już po chwili noja pięść znalazła się na policzku Rina, przez co ten odleciał do tyłu, a wszyscy spojrzeli na mnie. Stanęłam tuż przed Toshinorim, chcąc ochronić go przed kolejnym atakiem.
-Jeszcze raz, chodź zbliżycie się do niego, na własnej skórze poznacie temperaturę słońca.
-Nie żartuj sobie dziewczynko i odsuń się, jeśli i ty nie chcesz skończyć jak twój kolega.-Zadrwił jakiś ciemnooki chłopak, po czym zaczął się do mnie zbliżać i chwycił mnie za ramię.
-Nigdy Więcej Mnie Nie Dotykaj.-Powiedziałam ostro i uruchamiając swój dar złapałam za nadgarstek ręki, którą mnie trzymał. Po chwili mundurek, na ręce chłopaka zaczął się węglić, a na jego dłoni pojawiło się mocne oparzenie. Natychmiast oderwał odemnie rękę. Moje oczy zapłonęły pomarańczowym światłem, a ziemia dookoła mnie stanęła w płomieniach, które w szypkim tępie rozchodziły się, w stronę grupki dręczycieli. Natychmiast zaczeli uciekać, a ja zgasiłam płomienie. Nie przejęłam się nawet w połowie spalonym korytażem.
-Koe-chan...-Odwróciłam się w stronę Yagiego i przyklękłam przy nim, kładąc dłoń na jego plecach.
-Bardzo cię boli? Może zabrać cię do higienistki?-Dopytywałam.