nie wiem

28 3 0
                                    

Lekki jesienny wiatr rozwiewał mu włosy, które od długiego czasu nie były układane, świerzbił jego zarost o który nie dbał, a on siedział nieruchomo na ławce naprzeciwko grobu. Był chłodny wieczór słońce już prawie chowało się za horyzont a on wciąż i wciąż siedział, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Ludzie co chwile podchodzili i pytali się czy na pewno dobrze się czuje, on jednak nigdy nie odpowiadał. Bał się uronić kolejną łzę, symbol jego smutku, jego strachu, obaw, miłości. Jego wychudzone ręce nigdy nie przestawały się trząść, a po brodzie co chwilę ściekała mu mała stróżka krwi. Nie potrafił pogodzić się ze stratą, w jego sercu pozostała pustka której niczym nie potrafił zapełnić. Jego Agnes, jego jedyna ostoja spokoju, jego głos, którym kierował się w życiu, jego promyk nadziei leżał teraz przed nim pod ciężką marmurową płytą. Siedząc tak całymi dniami, przypominał sobie chwile z nią spędzone to było jedyne co mu po niej pozostało... 

Pamiętał wieczór na plaży w Los Angeles mieście aniołów, do których miał nadzieje teraz dołączyła. Pamiętał jak szli razem po plaży po zachodzie słońca, piasek wciąż był ciepły i przesypywał się między palcami ich stóp cicho chrupocząc. Delikatny wiatr rozwiewał złote włosy Agnes, a w jej brązowych oczach odbijała się świetlista tafla oceanu, jej różowe poliki odcinały się od bladej cery. Ben uwielbiał na nią patrzeć, zawsze wtedy starał się zapamiętać każdy nawet najmniejszy szczegół jej twarzy. Odwrócił się do niej tak żeby stali do siebie twarzą w twarz, spojrzał jej głęboko w oczy w który widział swoje odbicie, zawsze uważał, że to oszpeca ich wygląd, ona jednak twierdziła inaczej, zawsze uważała, że jego odbicie dodaje jeszcze większego uroku jej oczom i nie wyobraża sobie żeby było inaczej. Położył ręce na jej biodrach i lekko do siebie przyciągnął, tak że ich czoła prawie się stykały. Jej poliki szybko zmieniły barwę z różowych na czerwone. Agnes była zaledwie kilka centymetrów niższa od Bena, jednak jej to wystarczało, przy nim zawsze czuła się malutka, szczególnie kiedy znajdowała się w jego objęciach. Wiatr który wcześniej tylko lekko powiewał, przybrał na sile, przez co ich twarze zostały zakryte przez kurtynę jej włosów, jej biała sukienka lekko się uniosła odsłaniając uda. Ben teraz wyraźniej czuł jej zapach, pachniała morską solą i mydłem.  Jego dłoń powędrowała w górę i okryła jej policzek, którym mocniej się w nią wtuliła zamykając oczy, czuła spokój i radość którą wyrażał jej szeroki uśmiech. Ben przesuwał palcami po jej brodzie, aż w końcu złapał ją delikatnie za brodę i uniósł  lekko jej głowę, tak że ich usta się prawie stykały. Czuł jej ciepły oddech na swoich wargach. Zbliżył się do niej bardziej zamykając oczy, lekko muskał jej usta swoimi, uwielbiał czuć ich delikatność i miękkość, krew zaczęła w nim szybciej płynąć a pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny, drugą rękę przesunął na jej plecy i mocniej do siebie przyciągnął. Oboje czuli ciepło swoich ciał, zatracili się w pocałunkach, Ben co chwilę przygryzał jej dolną wargę, od czasu do czasu przesuwając po niej językiem, Agnes cichutko wzdychała i zaciskała dłonie na koszulce Bena, który zostawił jej usta i badał ustami jej żuchwę a następnie szyję. Dziewczyna wydawała ciche jęknięcia, a następnie zaczęła się delikatnie śmiać, Ben odsunął się od niej i zapytał. 

- O co chodzi? - lekko przekrzywił głowę i uniósł jedną brew, Agnes zawsze to bawiło więc popadł w jeszcze głośniejszy śmiech, który sprawiał że serce Bena stawało się miękkie i rozczulone.

- Łaskoczesz, serio powinieneś zgolić tą brodę- odpowiedziała przekornie, po czym złapała go za ręce. 

- Ale wygladam w niej bardziej męsko, mi się podoba, nie wiem w czym masz problem- odpowiedział uśmiechając się zadziornie i przyciągnął dziewczynę do siebie po czym zaczął pocierać swoim policzkiem o jej. Agnes szybko się odsunęła. 

-Wariat- powiedziała i zaczęła uciekać - A teraz mnie złap bardziej męski Benie- chłopak nie czekał długo tylko ruszył w jej stronę i złapał ją w niedźwiedzim uścisku. Oboje wybuchli głośnym śmiechem i padli na plażę. 

- Kocham cię- powiedziała Agnes łapiąc Bena za rękę. 

- Ja ciebie też- odpowiedział i mocniej zacisnął palce na jej dłoni. 

Kocham cię, kocham cię, kocham cię ... te słowa rozbrzmiewały w głowie Bena przez większość czasu który spędził na cmentarzu. Łzy falami ściekały mu po policzkach, a przeźroczysta ręka próbowała je ścierać. Na przeciwko Bena stała kobieta ubrana w białą sukienkę a jej włosy były w idealnym stanie, żaden podmuch wiatru nie był w stanie ich zniszczyć. To była Agnes, która szeptała do Bena słowa których on i tak nie mógł usłyszeć, nawet nie mógł jej zobaczyć, jednak ona zawsze przy nim była, przy mężczyźnie którego szczerze pokochała... 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 16, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

nie wiemWhere stories live. Discover now