Ten, który pił czarną kawę

67 4 0
                                    

Wieczór. Ciszę mącił jedynie cichy terkot lamp jarzeniowych i nierówne oddechy, w których pobrzmiewało zdenerwowanie. Siedząc przy wielkim blacie stołu pośród jaskrawo żółtego światła dwudziestu mężczyzn przypomniało postacie wyjęte z renesansowego obrazu.

- To już dziewiąte - powiedział James Lee. - Aż dziewiąte. Znaleziono go nad brzegiem Hood River nieopodal ruin fabryki Chevroleta. Ciało zaplątało się o gałęzie złamanego drzewa, które osunęło się do wody.

     Podał plik fotografii siedzącemu po jego lewej stronie szefowi policji. Ten rzucił ledwie okiem na pierwszą z nich, na której uwieczniono martwą twarz dziecka po czym podał dalej. Chłopiec na zdjęciach miał twarz pokrytą mnóstwem małych ranek i rozbitą wargę. Okolice oczu były spuchnięte i niemal całkiem czarne. Jego głowa była zniekształcona. Na czole i potylicy powstały pękate guzy. Pozostałe fotografie, zrobione najwyraźniej w kostnicy ukazywały całą sylwetkę dziecka. Po dziwacznie wykrzywionej pozie można było poznać, że miał złamany kręgosłup.

- Chłopiec nazywał się Pat Bana - ciągnął dalej. - Został utopiony. Koroner znalazł w jego płucach wodę.

- Kiedy zaginął? - wtrącił porucznik Mitchell.

- Między 23, a 26 marca. W piątek matka zaprowadziła go do przedszkola, ale w poniedziałek już nie. Nie zgłosiła wam zaginięcia?

- Nie.

- Czemu?

- Nie wiadomo. Kiedy przyszli do niej, żeby ją zabrać na rozpoznanie przestała się odzywać. Wywieźli ją do Portland.

- Do wariatkowa?

- Mhm, podobno jest w szoku. Tak, czy inaczej nie da się z nią porozmawiać.

     Po słowach porucznika zapadła krótkotrwała, ale dostatecznie niezręczna cisza. Sześcioletni Pat Bana był dziewiątym zamordowanym dzieckiem. Dziewiątym, którego zaginięcie zgłoszono i którego ciało zostało odnalezione. Wcześniej był Sam Gross. Piętnastoletni żyd. Fragmenty jego rozszarpanego ciała, nieraz o wielkości mniejszej od palca znajdowano przez ostatni tydzień na całej długości nabrzeża Hood River od fabryki Chevroleta, aż do zapory, gdzie Hood wpada do Verdigris. Po nim będą jeszcze Ronny Allport, Oliver Pankerton i Eva Turpin. Zarówno agent specjalny James Lee, szef policji Lazenby oraz prokurator Shaw zdawali sobie sprawę z przerażającej możliwości, więcej - byli pewni, że pod mulistym dnem Hood River spoczywają szczątki Bóg jeden wie ilu dzieci. Co dzień idąc do swojego biura Lazenby musiał przejść obok wielkiej tablicy korkowej z przybitymi na szpilkach o różnokolorowych główkach literami układającymi się w wielki napis ZAGINIENI. Patrzył na te twarze zastanawiając się ile z nich przyjdzie mu jeszcze zobaczyć. Napuchniętych wodą jak gąbka i podobnych do spleśniałej szmaty. Lazenby, jak i Lee czuli moralny obowiązek. Pozwolili zabić te dzieci. Byli zbyt głupi, żeby znaleźć zabójcę, a jeśli już się to im uda będą musieli więc sprowadzić z Seattle maszyny do przeszukiwania dna rzeki. Kiedy w końcu znajdą te obrzydliwe, bezkształtne masy i umieszczą w trumnach, życie tylu dziesiątek ludzi zmieni się na zawsze. Ktoś, chyba Walter Scott napisał, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od niewiedzy. Czyż jednak dla rodziców nie byłoby lepiej myśleć, że dzieci żyją gdzieś daleko, może nawet na wschodnim wybrzeżu, gdzie w ostatnich latach uciekało ich tyle tysięcy, niż pod brudną wodą, która rozrywa fragmenty ciał i zanosi je aż do Pacyfiku?

- Jest jeszcze coś, prawda Jimmy? - zaczął prokurator.

- Tak… jest jeszcze to. Znalezione wczoraj o czwartej po południu na Elm Street. Podobno jeszcze o pierwszej tego nie było.

     Lee wyciągnął z teczki tym razem nie fotografię, lecz dwie odbitki. Jedną normalną, a drugą wykonaną w dużym powiększeniu. Wysoko pod dachem, na czarnej od sadzy ceglanej ścianie starej kamienicy wielkimi białymi literami nabazgrano słowa:

HORROREK NA WIECZOREKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz