Rozdział 1

7 1 0
                                    


W związku ze średnią jakością produkcji flcl2 oraz flcl3 niezwłocznie śpieszę naprawić ten jakże druzgoczący wymierającą społeczność flclmaniaków cios i bubel, jakim jest flcl2. W ramach tegoż jakże ciężkiego zadania mam zamiar napisać scenario-coś w zamian za flcl2. Pozdrawiam. Polecam do czytania puścić sobie klasycznie the pillows, najlepiej ost z flcl, może być z flcl2, gdyż oni akurat trzymają poziom kosmosu, jak zawsze zresztą. Pzdr.


***************************************************************************************


Aniki wychodził ze szkoły. Był piękny lekko zachmurzony dzień. Dobrze. Słońce szkodziło uprawom. A przecież nikt nie chciał, by uprawy się zmarnowały. Z drugiej strony powodzie także były niewskazane. Pływającego jedzenia też nikt nie lubił. Wielokrotnie zastanawialiśmy się, jak to jest być mchem. Jak to jest być kapłanem? A jak mnichem? A może jak to jest być psem i mieszkać z kimś całe życie wiernie go kochając. Aniki to wiedział. Nie, nie był wcieleniem tysiącletniego guru. Nie był także wszechmocnym bogiem z anime, ani nawet medium, esperem czy empatą. On po prostu wiedział. I nikt nie wiedział, czemu on wiedział. On wiedział wszystko, oprócz tego, dlaczego wiedział. Brakowało mu także słów na opisanie większości rzeczy i opisanie zagadek wszechświata. No, ale wracając. Był piękny lekko zachmurzony dzień. Aniki wychodził ze szkoły. Możecie spytać, po co Aniki był w szkole? Przecież już wszystko wiedział! Widzicie, wy nie wiecie, dlaczego on chodził do szkoły. My także nie wiemy. I tak to zostawmy. Ale wracając. Był piękny lekko zachmurzony dzień. Aniki wychodził ze szkoły. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten dwumetrowy pręt wystający z jego piersi. Taki w kształcie smoka. Skąd pręt w kształcie smoka w Anikim? A skąd my to niby mamy wiedzieć? Go spytajcie, jego pręt.

***

Yoroki był zwyczajnym 13-letnim chłopcem, dokładnie takim jak inny chłopcy w jego wieku. Nie był specjalnie wysoki, ale też nie był niski. Szczupłej budowy i z czarnymi włosami w nieładzie uchodził za przystojnego, ale daleko mu było do szkolnej elity. Mieszkał wraz z rodzicami i młodszym bratem w niedużym domku na przedmieściach. Wspólnie hodowali złote rybki w wannie. Rybek było 6. Dzień Yorokiego zaczynał się całkiem normalnie. Wstawał, mył zęby, schodził do kuchni, opowiadał rodzicom, co mu się śniło, opowiadał rodzicom, co chciałby zjeść na lunch w szkole, ale co zgodnie z jego przewidywaniami będzie na stołówce, opowiadał, z kim ma zamiar się dzisiaj ścigać na WF-ie i co ma zamiar zrobić po lekcjach oraz która dziewczyna przed snem wysłała mu snapa i komu on wysłał i co dokładnie. Jednym słowem: normalniak. Po szybkiej konsumpcji śniadania, Yoroki wychodził z domu wraz ze swoim młodszym bratem, który w tym roku zaczął swoją edukację w szkole Yorokiego. Yoroki po drodze opowiadał mu o swoich problemach z matematyką, o swojej fascynacji drzewami oraz o milionie innych rzeczy. Jego brat Tsunaki będący praktycznie całkowitym jego przeciwieństwem praktycznie nic nie odpowiedział na potok słów płynący z ust brata. Prawdopodobnie nie miał nic ciekawego do powiedzenia, nic na tyle praktycznego, by marnować na mówienie swoją cenną energię i oddech. Dzień zapowiadał się absolutnie przepiękny, ale nie działo się nic nadzwyczajnego. Chłopcy spokojnie dotarli do szkoły i udali się do swoich klas. Yoroki tradycyjnie odpowiedział na wszystkie możliwe pytania w szkole, w ponad połowie źle, ale w ogóle go to nie zrażało. Jego brat wręcz przeciwnie, nie odpowiedział na żadne pytanie do klasy, ale na jedno zadane mu bezpośrednio odpowiedział długo i wyczerpująco, zahaczając o zagadnienia stanowczo wykraczające poza zakres lekcji. Po lekcjach Tsunaki poszedł do domu jak co dzień, a jego brat poszedł spotkać się ze swoimi kolegami z klasy. Normalne codzienne spotkanie. Lody, potem sprawdzenie co grają w kinie, plucie z mostu do ludzi, uwiedzenie Yorokiego przez sprzedawczynię w sklepie z instrumentami, normalne codzienne spotkanie.

CZEKAJ. WRÓĆ. DO SKLEPU Z INSTRUMENTAMI. ŹLE TO PRZEDSTAWIŁEM.

Sprzedawczyni nigdy nie uwodziła Yorokiego. On po prostu był w niej zakochany. Sprzedawczyni traktowała go z początku jak normalnego klienta, potem jak natręta, ostatecznie jednak nawiązała się pomiędzy nimi pewnego rodzaju nić przyjaźni. On przychodził co drugi dzień „przetestować" instrumenty, czasami z przyjaciółmi, czasami sam, a ona ze śmiechem zwracała się do niego per „Panie Kliencie". Była to jedyna osoba, przy której Yoroki zapominał języka w gębie i stał jak kawał drewna. Z czasem oczywiście trochę się rozluźnił, ale bliska obecność miłości jego życia onieśmielała go jak nic na świecie. Oczywiście dziewczyna o niczym nie wiedziała, po prostu chłopiec umilał jej monotonię pracy w sklepie. Tego dnia jednak było inaczej. Yoroki po długim zbieraniu się w sobie postanowił powiedzieć dziewczynie co o niej myśli, zaczął realizować swój plan, jak tylko w sklepie zrobiło się pusto.
— Julietta, jesteś bardzo ładna — chłopiec w końcu wydukał.
— Miło, że tak uważasz, szkoda, że inni starsi chłopcy tak nie uważają — dziewczyna potargała ręką włosy chłopca.
— Bardzo cię lubię — powiedział chłopiec po szybkim przełknięciu śliny.
— Ja też cię lubię — odpowiedziała Julietta ze śmiechem, ponownie tworząc bałagan we włosach nastolatka.
— Ale ja cię lubię, lubię — ledwo wydusił z siebie chłopiec cały się czerwieniąc, z bijącym sercem. Miał wrażenie, że w całym sklepie słychać tylko bicie jego serca. Ba, prawdopodobnie w całym mieście słychać bicie jego serca, jeśli nie kraju. Dziewczyna na te słowa na chwilę znieruchomiała, jej źrenice zmniejszyły się do wielkości ziarenek grochu i nagle wypełniły całe jej oczy. W tym samym momencie dziewczyna wygięła się w tył dziwnym jakby mechanicznym ruchem, wyciągając z tylnej kieszeni swoich spodni flet. Bez żadnych widocznych oporów odgryzła jego połowę, przełknęła bez wyraźnego trudu, po czym łagodnie opadła na kolana, wyraźnie zmęczona.
— nigdy... więcej... mi tego.... nie rób... — wydukała, próbując złapać oddech. Przez cały ten czas chłopiec stał oniemiały. Spodziewał się wyśmiania, odtrącenia, propozycji przyjaźni, nawet miał jakąś nadzieję na przyjęcie jego zalotów, ale nie spodziewał się TEGO. Ciężko klapnął na stołek, kręcąc głową i patrząc spod oczu na Juliettę.
— Idź już. Przyjdź jutro, to porozmawiamy — Rozkazała mu dziewczyna, ciężko dysząc. Chłopiec posłusznie wstał i wyszedł, zapominając torby ze szkoły i górnej części mundurka która leżała przewieszona przez krzesło. Gdy tylko uczeń wyszedł, Julietta wyciągnęła z kieszeni telefon, taki stary analogowy i zadzwoniła do numeru przypisanego pod klawisz 1.
— To on. Znalazł mnie. Proszę o ewakuację. — Wydusiła z siebie jednym tchem. — Zrozumiałam. Będę tam.

***

Tak, to był ładny, słoneczny dzień.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 20, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Fry CryWhere stories live. Discover now