I trust You

982 101 8
                                    

Crowley siedział w swoim gabinecie na swoim pseudo piekielnym tronie.
Jako demon nie musiał wcale spać, jednak bardzo lubił to uczucie kiedy zamykał oczy i pogrążał się w błogiej nieświadomości. Po tym wszystkim co wydarzyło się ostatnimi czasy wątpił już w jakąkolwiek apokalipsę. Powtarzał,że jedyne czego się spodziewa to walkę nieba i piekła przeciwko ludzkości. Ach jakie to byłoby trywialne dla całego wszechświata gdyby zginęli ludzie. To nic nie znaczyłoby w obliczu tysięcy innych planet, galaktyk..
I nawet jeśli spłonęła by doszczętnie nie obchodziłoby go to. Zamieszkał by gdzieś daleko ze swoim Aniołem.
Demon miewał czasami wątpliwości co do ich przyjaźni. Bał się, że dobroć Aziraphala wpłynie na jego demoniczna naturę. Po sześciu tysiącach lat znajomości zmieniło się tylko to,że Anioł stał się integralną częścią jego życia. Całą wieczność wydaje się być chwilą kiedy spędzają razem czas.
Crowley zapomniał o swoich powinnościach jako demoniczny byt powinien kusić ,zwodzić i bałamucić ludzkość. On jednak mieszkał pod jednym dachem z Aniołem, który jest uzależniony od czytania książek.

Pogrążony we śnie nie zauważył wpatrującego się w niego Anioła. On ze swoim delikatnym charakterem nie mógł zasnąć po tym jak wczoraj uciekł od Crowleya. Stał teraz obok jego tronu zbudowanego z jak mniemał ludzkich czaszek. Przeszedł go dreszcz przerażenia i natychmiast poczuł współczucie dla tych ludzi.
- Dziękuję za odwiedziny Aniele.
- Chciałem zrobić Ci niespodziankę.
Anioł uśmiechnął się i wyjął zza siebie worek z ziemią.
- Byłoby tak ale twój zapach unosi się teraz w całym moim piekielnym pokoju. Jak mógłbym zmrużyć oko czując ten.. - zamilkł widząc duży płócienny worek z napisem "ziemia święta" Zakrztusił się ślina i odsunął szybko.
- Skąd.. -skrzywił się - Skąd to masz Aniele?
Aziraphale uśmiechnął się nerwowo.
- Pożyczyłem z ziemi świętej.
Crowley uśmiechnął się i zmrużył oczy.
- Ukradłeś? - wyszeptał,
udając wielkie zdziwienie
Anioł pokręcił głowa i zaprzeczył szybko.
- Pożyczyłem.. - powtórzył
- Każdy tak mówi - odparł
- Crowley ! - krzyknął zirytowany
Demon przewrócił oczami i wziął głęboki oddech
- No dobrze więc powiesz mi skąd pożyczyłeś to świństwo? - ledwie zdołał wskazać worek palcem.
- Zapytałeś mnie wczoraj czy zasadzimy nowe roślinki. Przemyślałem to i wiem jak są Ci bliskie. Zdaje sobie sprawę ,że mieszanka dobrej i złej ziemi może być wybuchowa ale chciałem zrobić to dla Ciebie. - oznajmił dumnie, a jego maślane oczy wpatrywały się w zdumioną twarz Demona
Po chwili ciszy zdecydował się podnieść głos.
- To była metafora Aniele. - oznajmił
- Metafora? - powtórzył zdziwiony
- Ale z chęcią to z tobą zrobię. Będę mógł wykreślić z listy to, że posadziłem z tobą drzewo. Prawdę mówiąc to nie będzie drzewo, ale roślinka też się liczy.
Anioł stał w milczeniu wpatrując się w Demona.
- Chodź za mną - wyszeptał zbliżając swoją twarz niebezpiecznie blisko do twarzy Anioła. Ten podążył za nim niczym dziecko wodzone przez nieznajomego cukierkiem. Nie zliczy jak wiele razy oberwał za to,że jest tak naiwnie dobry. 

- Nazywałeś je jakoś? - zapytał nagle oglądając jak Demon pakował uschnięte liście do czarnych worków.

- Nie. Nigdy nie nazywam żadnych roślin. Mam uraz po Edenie. - skrzywił się wspominając tamto miejsce. 

Aziraphale przełknął ze strachu ślinę, kiedy Demon rozsypał na stole piekielnie złą ziemie. Przesiąkniętą krwią, łzami i siarką ,czarna jak najczarniejsza noc. Odsunął się odruchowo od tego stolika. 

- U ciebie rządzi strach u mnie obrzydzenie. - powiedział lustrując wzrokiem śnieżno biały worek. 

Aziraphale wsypał zawartość obserwując jak Crowley stoi dziesięć metrów dalej. 

- Wybacz,ale pył też mi szkodzi. - 

Kiedy Anioł wsypał już swoją część Demon podszedł do niego. Anioł zareagował szybko widząc podejrzane ziarenka w jego dłoni.

- Zaczekaj, skąd to masz Crowley? - zapytał podejrzliwie

Demon westchnął przeciągle zirytowany. - Naprawdę po tych wszystkich latach nadal mi nie ufasz? I to,że jestem synonimem kłamstwa nie jest usprawiedliwieniem. - dodał 

- Ufam Ci Crowley. Pomimo twojej demonicznej natury, nadal wierzę,że jakaś część anioła tkwi gdzieś tam głęboko w twoim sercu. - odparł dotykając klatki piersiowej Demona.

- To..to najgorsze co ostatnie od ciebie usłyszałem. - wyszeptał, odsuwając się od Anioła

Powinien się za to na niego obrazić, krzyknąć,że wcale tak nie jest i gardzi wszystkim co dobre a tym bardziej tak sakralne jak Anioł. Nie potrafił jednak tego zrobić. Złapał szybko jego dłoń i wplótł ją w swoją.

- Nigdy nikt mi nie ufał Aniele. - wyszeptał, ściskając jego dłoń coraz mocniej 

- Crowley..- szepnął zdziwiony wpatrując się w swojego przyjaciela jak w obrazek

- No może oprócz Ewy. - zaśmiał się odchodząc od przyjaciela.  - Pozbierałem parę nasionek ze wspaniałego ogrodu. 

- Z tamtego miejsca? - zapytał przerażony

Demon machnął ręką. - Nie bój się Aniele, chyba nie dasz się skusić na jabłko? 

- Crowley.. to wcale nie jest śmieszne. Wiesz ile potem było papierkowej roboty. Musiałem wszystko opisywać, a to co tam wyprawiałeś było co najmniej nieprzyzwoite! - odparł obrażonym tonem głosu





Good Omens * I can fall again for you..Where stories live. Discover now