16. ,,Wszystko siedziało w głowie"

5.1K 329 389
                                    

niesprawdzone nawet w 1% #remcandiceff

PERSPEKTYWA SHAWNA

Przeszedłem przez drzwi, wiernie podążając za Candice. Nie miałem już siły na jej gierki, metafory. Spotkania z nią były jak ratunek, za który płaciłem wysoką cenę. Mąciła mi w głowie, ale i tak nie miałem wyboru. Nie chciałem go mieć. Kiedy zaciągnąłem się powietrzem, zdałem sobie sprawę, że jest dużo zimniejsze. Chłodne i suche, jak zimą. Jednocześnie czułem coś dziwnego pod nogami. Jakby grunt nie był stabilny. Przymrużyłem oczy, a kiedy przed sobą ujrzałem całe kilometry, hektary, mile oceanu, przerażony cofnąłem się do tyłu. To była łódka. Statek - nie - jacht! Znajomy jacht. Oddech utknął mi w gardle, razem ze strachem, który wydobył się ze środka mnie. Byłem tak spanikowany, zatrwożony, że nie zauważyłem nawet, że się cofam. Wpadłem na ścianę za sobą, a przez drżące nogi osunąłem się po niej w dół, na drewniane deski. Była noc. A ja byłem sam. Na środku oceanu, otoczony głęboką wodą, której bałem się jak nigdy dotąd.

- Daj spokój - usłyszałem nad sobą drwiący głos Candice. 

Nie odpowiedziałem. Wydawało mi się, że mam pętle na szyi, która zaciskała się coraz mocniej. Zacząłem szarpać za swoją koszulę, przekonany, że ona również magicznie nie pozwala mi zaczerpnąć powietrza. 

- Pięknie, co? - Candice odchyliła głowę, przymknęła oczy i rozłożyła ręce, jakby chciała zaakcentować swoją wolność. - Noc. Jacht. Ty i ja. Ostatnio nie było z tobą tak źle - popatrzyła na mnie z politowaniem w oczach. Nie dziwiłem się. Byłem dla niej pośmiewiskiem. 

- J-ja...

- Ty? - zniecierpliwiła się. 

- P-proszę cię, gdzieś indziej, to miejsce...

- Uspokój się.

- W-wiesz, że się bo...

- Nie bądź głupi. To tylko woda - przewróciła surowo oczami. 

Najwyraźniej wtedy, w sierpniu, nie było tak źle, bo miałem jej wsparcie. Candice była ze mną i zapewniała, że w razie gdybyśmy tonęli, na pewno zdoła mnie uratować. Teraz było inaczej. Dużo inaczej. Przełknąłem gulę w gardle i ze skruchą spojrzałem na Kimberley. Nie wiedziałem co tu robiła, co chciała mi pokazać. W dziwnej, ciągnącej się po podłodze długiej sukni wyglądała naprawdę tajemniczo. Wyróżniała się w mroku, jakby ubrała ją po to, abym nie mógł oderwać od niej oczu. Materiał musiał być cienki, bez problemu widziałem zarys nóg, bioder, talii, być może nawet bielizny, do której bałem się przywiązywać wzroku. Ramiona miała odkryte, wyglądała tak delikatnie, lekko, a była dla mnie tak niebezpieczna. Jej głos mieszał się z delikatnym odgłosem dryfującej łodzi.

- C-candice - wymamlałem, przebierając nogami tak, jakbym chciał się cofać. Niestety nie mogłem, przyległem do ściany już maksymalnie. W moich oczach rodziły się łzy spowodowane czystym przerażeniem. Nienawidziłem wody. To była jak prawdziwa tortura. 

- Ryzykowałeś kiedyś?

- Candice, nie mam już siły - odetchnąłem, powstrzymując się od płaczu. Chciałem się przed nią przyznać. Chciałem, żeby wiedziała, że nasze spotkania mnie ranią. Że to co mi pokazuje, za każdym razem rozszarpuje moje serce, a teraz, zastraszanie mnie na środku oceanu miesza mi w głowie, sprawia, że serce ulega dziwnej arytmii. - Po prostu, ja...

- Ryzykowałeś?

- Każdy ryzykuje Candie - chciałem się podnieść, ale nogi mi drżały. Wszędzie woda. Głęboka woda. 

Remember, Shawn || Shawn MendesWhere stories live. Discover now