tiberus x christopher

14 2 2
                                    




Instytut w Los Angeles

Było już ciemno. Kit siedział na łóżku w pokoju Ty'a, który leżał na brzuchu ze słuchawkami w uszach. Trzymał całe nogi na kolanach Kita, dzięki czemu przez pierwsze dziesięć minut blondyn był skrępowany. Bał się na niego patrzeć, bo powodowało to zacieśnienie się supła w jego brzuchu.

Cieszył się, że mogli spędzić razem trochę beztroskiego czasu, bez zamartwiania się o rodzinę, czy o siebie nawzajem. Być po prostu razem. Co prawda, Ty nie zwracał uwagi na Kita, tylko z zamkniętymi oczyma wsłuchiwał się w swoją muzykę. Siedzieli tu już jakiś czas, nikt nie wiedział ile godzin, czy minut minęło. Kit nie był pewny, czy aby na pewno Ty nie śpi. Postanowił dźgnąć go palcem w żebra. Herondale wystraszył się, bo chłopakowi czuć było wszystkie kości. Wydawał się tak dobrze zbudowany, jednak w rzeczywistości był delikatny. Jakby mógłby się rozpaść za zwykłym dotknięciem.

Ty obrócił głowę w stronę Kita, który już zabrał rękę i bawił się sznurkiem od bluzy.

- Co? - zapytał zachrypniętym głosem

Kit pokręcił głową, nie spuszczając wzroku ze swojej bluzy.

- Nic, tylko sprawdzałem czy nie śpisz. - wymruczał. Ta odpowiedź jakby satysfakcjonowała Ty'a, który wrócił do nicnierobienia. A Kit wrócił do gapienia się na niego. Gdyby nie jego piękna twarz, już dawno umarłby z nudów.

Jednak po chwili milczenia Blackthorn zaproponował od niechcenia;

- Przejdziemy się na plażę? - zapytał, powoli wstając jak kot. Zabrał nogi z kolan Kita. Chłopak czuł jeszcze jego ciepło na kolanach. Ty przeciągnął się, muskając przy tym blondyna, którego ogarnęły dreszcze. Było mu wstyd, że nawet delikatny dotyk młodego Backthorna powoduje takie reakcje w jego organizmie.

Kit wiedział, że Ty niechętnie wyszedłby z domu za dnia. Za to w nocy żył naprawdę. Nie lubił, gdy promienie słoneczne parzyły jego mleczną skórę. Blondyn chciałby dotykać i podziwiać go całego. Wiedział jednak, że powinien cieszyć się z tego co ma, bo Tiberus niechętnie otwiera się przed ludźmi spoza rodziny, a on z jego rodziną nie miał nic wspólnego i był tu stosunkowo krótko.

Ty poruszał się bezszelestnie. Cichuteńko otworzył tylne drzwi Instytutu, które prowadzą bezpośrednio na plażę. Przepuścił Herondale'a w drzwiach. Kit uśmiechnął się do niego krzywo, jednak on tego nie zauważył. On nie zauważa wielu rzeczy, pomyślał.

Morska bryza orzeźwiła jego zmysły. Zobaczył wszystko wyraźnie; każdą gwiazdę w oddali, każdą niezauważoną falę. Było kompletnie cicho. Nawet mewy ucichły, śpiąc w swoich gniazdach. Tylko on i Ty jeszcze nie ułożyli się do snu. Ciemnowłosy bezszelestnie pojawił się u boku Kita.

Ty spojrzał na zamyślonego blondyna. Jego rysy niedawno zaczęły nabierać męskich kształtów, jednocześnie pozostając delikatnymi i dziecięcymi. Jest taki piękny, pomyślał Ty.

Rozumieli się bez słów. Kit musnął rękę chłopaka, który wyczuł to, i mocno go złapał. Jego paznokcie wbijały się w skórę blondyna. Kit spojrzał na niego spokojnie. Czarna czupryna Ty'a ginęła w mroku, za to jego jasna buzia jakby świeciła w ciemności. Herondale wiedział, że chłopak jest zdenerwowany. Za dobrze go znał. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybciej niż zazwyczaj, za to wzrok był utkwiony gdzieś daleko stąd, a myśli jeszcze dalej.

Nie zamierzał naciskać. To by dało odwrotny skutek. Sam mu powie, kiedy będzie chciał.

Ty chyba wyczuł, że Kit mu się przygląda, więc odwrócił się do niego, nadal mocno ściskając jego dłoń. Serce blondyna ścisnęło się mocno na widok jego zmartwionych, błękitnych oczu.

- Kit - jego głos się załamał, a Kit martwił się jeszcze bardziej. Do jego głowy zaczęły przychodzić czarne myśli.

Ty przerwał, żeby jeszcze raz spojrzeć na ocean.

- Myślę, że Livvy stanie się coś złego. - kontynuował. Kit nadal uważnie słuchał, choć kamień już częściowo spadł mu z serca. Czuł się przez to bezdusznie. - Śniło mi się, że... - Ty zapowietrzył się się, i musiał ponownie spojrzeć w ocean, aby się uspokoić. Łzy napłynęły mu do oczy, ale on dzielnie zdusił je w sobie.

Kit widząc, jaki Ty jest roztrzęsiony, drugą ręką położył mu na plecach i głaskał go, żeby dodać mu otuchy. Poczuł, jak dzięki jego dotykowi, chłopak minimalnie się rozluźnił.

- Śniła mi się Livvy -powiedział Ty, już mocniejszym tonem. - Leżała cała zakrwawiona na schodach Gard. - Zatrząsł mu się głos. Kit zobaczył łzy w oczach chłopaka. - Ja.. ja... wiem jak to brzmi ale...

Nie zdążył dokończyć, bo blondyn nachylił się ku niemu, nieśmiało całując jego wargi. Jedną rękę położył na jego plecach, a drugą, nadal kurczowo zaciskał jego dłoń. Wargi Tiberusa smakowały łzami. Blackthorn chwilę stał bez ruchu, ale chwilę później nieśmiało odwzajemnił pocałunek. Pocałunek nie był namiętny, - żaden z nich nie wiedział jak całować, ani na ile mogą sobie pozwolić - za to wyrażał pełnię uczuć. Tęsknotę, zaufanie, strach, nadzieję.

Kit odsunął się od Ty'a delikatnie. Oparli się czołami.

- Kocham cię, Tiberusie Blackthornie. Kocham cię, kocham.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 14, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Nefilim One ShotWhere stories live. Discover now