"Jestem Emi..."

38 1 0
                                    

- Zrobimy jeszcze kilka ujęć z kolorowym światłem. Idź sobie usiąść, zawołam Cię gdy wszystko ustawię. - Powiedziałam do nowej modelki Anny. Nie wiem czym zaplusowała u menagera, bo ja, oprócz wysokiego ego, nie widziałam w niej nic ani ładnego, ani zgrabnego. A bądź co bądź  znam się trochę na kobietach. Kazała mówić do siebie Anne, ponieważ ma Kanadyjskie korzenie. Wszyscy wiedzą, że to ściema, ale nikt nie wyprowadza jej z błędu dla własnego dobra.
Nakładając filtry na lampy studyjne, zadzwoniła mi słuchawka.
- Ali przy telefonie - odebrałam.
- Chciałam Ci tylko przypomnieć, że dziś idziemy na galę! Mam nadzieję, że kupiłaś sukienkę? - głos Izy poznam wszędzie, jest na tyle piskliwy, że trudno go pomylić. Znamy się od lat, co tylko potwierdza teorię, że trafił swój na swego.
- Jasne, że pamiętam! Przecież będą tam moje zdjęcia - choć tak naprawdę dziękowałam jej w głowie za przypomnienie. Przez dzisiejsze zamieszanie z nową modelką i jej humorkami, zapomniałabym, że sprzedaje własne zdjęcia na gali.
- Przyjedziesz po mnie o ósmej? - choć bardzo się starała, wciąż nie może zdać prawa jazdy.
- Jasne! Ale teraz musze lecieć, hej!
Pokazałam Annie gestem ręki, że wszystko jest już gotowe. Ustawiła się na tle, a ja mogłam zacząć czarować aparatem. Moja praca to moje hobby, albo moje hobby to moja praca. Odkąd pamiętam, uwielbiałam robić zdjęcia ale nigdy nie myślałam, że dzięki tej pasji zajdę tak daleko.
- Anne, czy mogłabyś nie robić dziubka do zdjęć? Źle to wygląda i jest już niemodne.
Spiorunowała mnie wzrokiem za te słowa.
- To co mam robić twoim zdaniem? - zapytała wielce oburzona.
- Masz jakieś swoje ulubione wspomnienie z dzieciństwa? Takie najlepsze jakie pamiętasz?
- To było jak miałam...
- Ciii! Nie mów mi o nim, tylko  pokaż. Wyraź je sobą, emocjami, gestami. - Uciszyłam ją by w ten sposób uzyskać najlepsze efekty. To zawsze działa.
Już po czterdziestu minutach zdjęć miałam to co chciałam. Redakcja będzie zadowolona. Uścisnęłyśmy sobie dłonie w ramach podziękowania. Gdy odprowadziłam kobietę do windy, zerknęłam na zegarek. Była już szósta piętnaście, czyli pora kiedy i ja musiałam się stąd zmyć. Wyłączyłam światła w całym studiu. Zwykle robi to mój przyjaciel i jednocześnie asystent Kuba, ale wziął sobie kilka dni wolnego by odwiedzić rodziców na wsi. Zabrałam swoją teczkę ze stolika i przerzuciłam marynarkę przez ramię. Lubiłam dobrze wyglądać, nawet w pracy. 
Przekręcając klucz w drzwiach, uśmiechnęłam się do siebie. Po raz kolejny byłam dumna ze swojej pracy, pomimo zmęczenia i swojego stanu emocjonalnego. Zjechałam windą na parking i już po chwili siedziałam za kierownicą swojej białej Hondy. Mam ją od niedawna więc karoseria pachniała jeszcze nowością a kokpit błyszczał od czystości. Zapięłam pasy, włączyłam silnik i włożyłam płytę P!NK do odtwarzacza. Podgłośniłam trochę dźwięk i ruszyłam w trasę do domu. Krakowskie ulice wieczorami nie są tak bardzo zatłoczone jak w dzień, choć mówi się, że miasto budzi się do życia nocą. Miałam szczęście, bo już po piętnastu minutach parkowałam samochód w podziemiach budynku. Pomachałam stróżowi na powitanie i po raz kolejny dzisiaj wsiadłam do windy, niedługo dostanę od nich fobii. Popatrzyłam na zegarek na ręce by upewnić się, która godzina. Zostało mi 45 minut do spotkania z Izą. Szybkim krokiem przemierzyłam korytarz i otworzyłam drzwi. Wchodząc do mieszkania, a właściwie mojego pałacu, zawiało samotnością. Trzy pokoje, dwie łazienki, ogromna kuchnia i panorama na miasto, brakowało tylko zapachu kolacji szykowanej przez ukochaną, której tak naprawdę nie mam. Tymczasem nawet moja kotka Piper nie zwróciła na mnie uwagi. Rzuciłam rzeczy na kanapę, nasypałam pupilowi trochę karmy i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i zaczęłam się malować. Postawiłam na ciemny cień do oczu i czerwoną szminkę. a włosy zaczesałam na prawą stronę. Dziękuję sobie samej, że wcześniej naszykowałam sukienkę, nie bardzo podobała mi się wizja przeszukiwania garderoby. Stojąc przed lustrem zapinałam zamek czarnej, gładkiej, delikatnej tkaniny z wycięciem na plecach, która pasowała na mnie idealnie. Najlepszy kontrast stanowiły czarne, krótkie trampki na moich nogach. Szybkie perfumy, ostatnie zerknięcie w swoje odbicie i byłam gotowa by jechać po Izę.
Podjechałam pod jej dom, była punktualnie dwudziesta, a przyjaciółka stała już gotowa pod drzwiami. Jak zwykle wyglądała ślicznie, dziś w kombinezonie w biało czarne paski i w dość wysokich szpilkach, a makijaż tylko dodawał jej charakteru. 
- No cześć piękna! Jesteś jak zwykle punktualnie. - powiedziała wsiadając do auta i całując mnie w policzek na przywitanie. Całą drogę śpiewałyśmy nasze ulubione piosenki i śmiałyśmy się w niebogłosy, przez co czas minął nam bardzo szybko. Na miejsce dojechałyśmy w niecałe dwadzieścia minut, ale lepiej być wcześniej niż później. Gala odbywała się w bardzo luksusowym budynku, już z daleka było widać, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Oddałam kluczyki parkingowemu, modląc się aby nie zarysował lakieru. Iza chwyciła mnie pod ramię i ruszyłyśmy do drzwi, stało tam dwóch elegancko ubranych mężczyzn. 
- Alicja Nowak - Podałam od kopa swoje nazwisko - Razem z osobą towarzyszącą - dodałam szybko. Zapięto nam na rękach papierowe neonowe opaski, na których moim zdaniem brakowało napisu "singiel" . Wyglądało to dość komicznie jak na taką imprezę. Przechodząc w głąb korytarza, dotarłyśmy do głównej sali. Znajdowała się tu niewielka scena przed którą stało mnóstwo krzeseł, a na ścianach i specjalnych stojakach wisiały fotografie, które bogaci ludzie mieli dziś kupić za ponadprzeciętne kwoty by tylko przyozdobić nimi swój jeden z pięciu salonów. Nie żebym narzekała, ale nie koniecznie rozumiałam ich styl życia.
Moja przyjaciółka powędrowała w stronę bufetu by zdobyć dla nas coś do picia. Ja natomiast postanowiłam trochę się rozglądnąć. Spacerowałam między fotografiami, przyglądając się jednym bardziej, a innym mniej. Moją uwagę zwrócił znajomy obraz, te dobrze dobrane kolory, idealna kompozycja i gra cieni. Tak, to było moje dzieło. Byłam bardzo dumna ze swojego osiągnięcia, do tego stopnia, że zaczęłam uśmiechać się pod nosem. 
- Mnie też się podoba, trzeba przyznać, że autorka ma oko - usłyszałam obok siebie damski, ciepły głos. Gwałtownie obróciłam się w tamtą stronę i moim oczom ukazała się śliczna młoda kobieta. Była ona mojego wzrostu, a trzeba dodać, że niska nie jestem. Jej idealną i szczupłą sylwetkę zdobiła granatowa, rozkloszowana sukienka do połowy uda, na grubych ramiączkach. Utonęłam w jej ciemnobrązowych oczach, a mocny makijaż i ciemne włosy tylko dodawały jej uroku.
- Tak, postarała się - wydukałam na szybko by nie zauważyła, że się jej przyglądam.
- Mój dotychczasowy fotograf nie stara się tak bardzo jak ta Alicja - zagadywała dalej nieznajoma.
- Twój fotograf? - zdziwiłam się.
- Tak, pozuję do zdjęć, ale nie wychodzę na nich zbyt dobrze - wskazała palcem na fotografie powieszone kawałek dalej. Ten facet chyba nie potrafił dostrzec jej piękna.
- Ali! Chodź! Zajęłam nam miejsca, zaraz zaczną się licytacje. - Iza chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę sceny. W ciągu tej krótkiej chwili pełnej chaosu zdążyłam posłać przepraszający uśmiech nowo poznanej kobiecie.
- Cholera! Nie znam nawet jej imienia! - krzyknęłam nieświadomie, siadając na krześle. Przyznam, że byłam trochę zła na przyjaciółkę za jej gwałtowne zachowanie. 
W tym momencie na scenę wszedł starszy mężczyzna, przedstawił się i zaczął wyjaśniać jak będzie wyglądała licytacja.
- Zostaną państwu przedstawione obrazy biorące udział w licytacji i ich autorzy, którzy są tu dziś z nami. Zostanie podana cena wywoławcza, a osoba chcąca podbić cenę podniesie tabliczkę ze swoim numerkiem. Wszelkie płatności będą dokonywane przy zapleczu, gdzie wydamy fotografie do rąk kupujących. - Facet stojący na scenie zaczął swoją pracę, a ja rozglądałam się po sali mając nadzieję ponownie spotkać te brązowe oczy.
- Następną pracą jest dzieło zatytułowane "A gdyby tak", autorstwa panny Alicji Nowak. Prosimy o wielkie brawa! - byłam tak zestresowana jego słowami i zmęczona pobytem tutaj, że zapomniałam wstać i się pokazać.
- Ali! To ty! - krzyknęła Iza, co sprawiło, że natychmiast wstałam. Uśmiechnęłam się i pomachałam ludziom, których kompletnie nie znałam. Wtedy w ostatnim rzędzie zauważyłam jej kruczoczarne włosy, a zaraz po tym, uśmiech na jej twarzy. Usiadłam z powrotem na miejsce i szepnęłam przyjaciółce krótkie ale szczere - Dzięki.
Później słyszałam już tylko padające coraz większe liczby z ust gości.
- 500! - krzyknął ktoś za nami.
- 700! - było słychać z drugiego końca sali, przez co moje oczy robiły się coraz większe ze zdziwienia.
- Sprzedano panu z numerem 5 za kwotę 1500zł ! Moje gratulacje! 
Nie wierzyłam, że to się stało. W tym momencie moja pasja, jaką jest fotografia, wkroczyła na nowy poziom. Byłam taka szczęśliwa. Dalsze licytacje już nie miały dla mnie znaczenia. Kiedy wszystko dobiegło końca zagadałam do mojej kompanki.
- Spotkamy się przy wyjściu, muszę coś jeszcze załatwić - na potwierdzenie tylko pokiwała mi głową i ruszyła do wyjścia. Ja natomiast zaczęłam przepychać się przez tłum na tyły. Nerwowo zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu tej jednej osoby. Znalazłam ją, stała oparta o filar kawałek dalej. Podeszłam do niej szybkim krokiem, zauważyła mnie.
- A więc to ty Alicjo. - powiedziała z uśmiechem gdy stałam już przed nią.
- Tak, to jak. - odpowiedziałam nieśmiało, spuszczając wzrok w podłogę.
- Zadzwoń, umówimy się na zdjęcia, dobrze zapłacę - roześmiała się i podała mi do ręki małą, zwiniętą karteczkę po czym ruszyła w stronę wyjścia. Przez chwilę poczułam jej aksamitnie gładką skórę dłoni. Rozwinęłam szybko zwitek papieru i zobaczyłam zapisany numer telefonu, na co nieświadomie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Hej! Wciąż nie znam twojego imienia! - krzyknęłam za nią przestraszona, że znów będzie to dla mnie niewiadomą. Kobieta na moje szczęście mnie usłyszała. Odwróciła się w moją stronę z satysfakcją wypisaną na twarzy.
- Jestem Emi... 

Trochę inna historiaWhere stories live. Discover now