rozdział I

711 34 43
                                    

Nie wiem od czego rozpocząć, to wszystko jest takie pokręcone, nie wytrzymuję. To ja, Polska. Może jednak lepiej zacząć od tego, że mam niską samoocenę. Mam ją od dzieciństwa i zdaje mi się, że z roku na rok się pogłębia. W takich chwilach, jak w tej, patrzę sobie na starodawne lustro w mojej łazience i z odrazą zerkam na postać z niego.
Ten obleśny, krzywy nos... CZEKAJ CHWILĘ CHOLERCIA. JA NIE MAM NOSA! Dobra, wracając... Te gigantyczne szkaradne oczy... Te smukłe, brzydkie usta- tak naprawdę to we mnie nic mi się nie podoba, oprócz długich rzęs, dzięki którym jest mi jakoś psychicznie lepiej.

A moją największą wadą jest... Jak tylko patrzę na moją sylwetkę w całej swej okazałości widać TO. W dodatku... Za każdym kurwa pierdolonym razem, kiedy idę do toalety.
Chodzi mi o to, że jestem chłopakiem. Ludzie wokół mnie tego nie tolerują, że jest mi źle, będąc płcią brzydką, a moja rodzina wręcz tym gardzi... Chciałabym, aby mieli trochę więcej zrozumienia, chociaż nawet jakby akceptowali moją odmienność, to wciąż miałbym problem z istotnymi operacjami do zmiany płci i rzeczy w ten deseń. To wszystko jest takie irytujące... Ja po prostu nie jestem w ciele, w którym chciałbym być.

Nie mając wciąż nic, ci mogło by zniwelować moje kompleksy po prostu opuściłem łazienkę i zajrzałam do mojego pokoju. Mój wzrok natychmiast pokierował się na wielką antyczną szafę, w której chowam swoje największe skarby. Szybkim ruchem otworzyłem jej drzwi, za którymi skrywał się ogrom błyszczących sukienek, które uwielbiam. Czuję się w nich zawsze taki lekki i wolny! Oprócz kiecek w mojej szafie można znaleźć też inne ubrania, jednak to one tu dominują. Tak naprawdę niemalże wszystko jest tu damskie, wyjątkiem są majtki, bo te babskie mnie niestety uciskają w tego głupiego penisa, ugh. Nienawidzę go!

Z garderoby wybrałem sobie zwiewną letnią sukienkę z motywem kwiatowym, do tego tematyczny pasek i... Dodatkowe olbrzymie białe gacie jak dla starych babć, aby jajeczek inni nie mogli zauważyć, jakby z tą sukienką coś mi się stało, nie daj Boże!
Wyciągnąłem też mały staniczek, dla ciut płaskich dziewczyn, bo nie chciałem zbyt mocno gwiazdorzyć i brać sobie cyckonosza rozmiaru XXL do kwadratu pomnożonego przez ilość stosunków Lil masti i napychać se go jak te gimbuski skarpetkami (tia, wiem, że są inne oznaczenia w rozmiarach, ale ja ich wciąż nie łapię!).

Ubrany w ubrania ubrańskie skierowałem się do rogu mojego pokoju, gdzie spokojnie czekała na mnie moja ukochana toaletka, którą zajebałem Niemcowi IgZdE. Właśnie. Mam po dziurki w nosie tego Germanina, ugania się za mną i mi nie daje spokoju. Najgorsze jest to, że myśli, iż JA, jak jakaś szmata, polecę na jego pieniądze. Kaszlu, kaszl, o czym to ja...? A no tak, usiadłem przed moją toaletką i wziąłem się za jako taki makijaż, aby się uszczęśliwić. "Edycja" mojej twarzy zajęła mi dwadzieścia minut. Zaraz po skończonej pracy uśmiechnąłem się do delikatnej kobiety z lustra przede mną i pomachałem, a ona mi odpowiedziała tym samym.

Teraz już wreszcie jestem gotowy (lecz chyba wolę mówić "gotowa"), by wyjść na miasto. Zamknąwszy drzwi otulił mnie skwar z zewnątrz,  ale szczerze w porównaniu do innych krajów miałam na to wywalone. O nie, widzę tuż za rogiem tego idiotycznego Szwaba! Skierowałam się prędko w przeciwnym kierunku od niego, udając, że wcale go nie zauważyłam, jednak na nic me starania, bo ten chwilę potem jechał cierpliwie swoim drogim autem tuż za mną, aby mnie śledzić, hurr-durr, jebany stalker. Zatrąbił, a ja nawet się nie obróciłam, na co ten walił w klakson na kierownicy w nieskończoność jak wariat. Doszło w końcu do tego, że zaczęłam uciekać przed nim, ale ten uparcie wciąż mnie śledził, zrobiło mi się bardzo niezręcznie. Ostatecznie zaparkował tuż przede mną, obróciłam się znowu, a ten mnie złapał za ramię i przyciągnął do siebie. Starałam się wyrwać z jego dość silnego uścisku.

- Zostaw mnie...- wysyczałam w jego kierunku i odepchnęłam jego gębę od mojej- Nie udawaj swojego starego.

- Nie porównuj mnie do niego- wzdrygnął się- Chciałem się tylko z tobą przywitać.

- Tak jak i on, błagam cię, uspokój się. Może pomyśl o tym, czego ja chcę? Ja nie chcę się z tobą witać kmieciu-śmieciu- uwolniłam się z jego uścisku i pobiegłam w stronę bazarku, gdzie mam nadzieję zgubić oponenta mEh.

Ukryłam się pod stołem, gdzie ktoś chyba sprzedawał niebiańskie kwiaty doniczkowe, jak ze snów. Oh, ah, jak one cudnie pachną! Ten zapach jest taki odurzający i rozczulający! Nie mogę się nim wystarczająco nasycić! Wreszcie zmusiło mnie to do wylezienia spod blatu, przy którym stał śliczny młodzieniec. No nie taki młodzieniec, bo starszy ode mnie, znam go. Nazywa się Związek Radziecki (jakie to urocze, że nawet w imieniu ma słowo związek!). Niestety nasze kontakty nie były najlepsze... Kiedy tak patrzę na jego stanowisko to on wcale nie sprzedaje kwiatów, tylko coś w słoiczkach... Konfitury różane lub z innych kwiatów? Zauważywszy moje zdziwienie zmarszczył czoło i unósł w zaskoczeniu jedną brew.

- Ha ha, witaj ZSRR...

- Moje uszanowanie - z poważnym wyrazem twarzy elegancko odpowiedział mi i lekko się ukłonił- Co ty tu robisz?

- Ja... - nie chciałam mu mówić prawdy, bo jest mi wstyd często, gdy ktoś chociaż napomknie w czasie rozmowy, o potomku Rzeszy- jest to dla mnie strasznie męczące oraz dołujące. Czy ten kujon Niemczyk w ogóle wie, że mam ptaka???

- AWIĘC (*wszyscy patrzymy na Dominika*) ty również przybyłaś tu na festiwal nagród?- tylko pokiwałam bojaźliwie głową, a ten na to się dumnie wyszczerzył- Ja tak samo. W dodatku, korzystając z okazji, postanowiłem trochę zarobić i poprawić tą ludzkość- brzdęknął teatralnie pieniędzmi w swej nerce.

- To co sprzedajesz...?- zapytałam już odważniej, zaciekawiona jak małe dziecko.

- Komunizm w słoiku- dumnie wypiął pierś- Mój własny przepis, niebo w gębie. Mogę ci odpalić za friko jeden, co ty na to?- wziął jedno szklane opakowanie do ręki i podał w moją stronę.

- Nie, dziękuję- mówiąc to odeszłam od niego pospiesznie, zakrywając swój wyraz twarzy, który by się nie spodobał ZSRR.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na całe otoczenie tutaj. Festiwal jak festiwal, górowały tu jednak rywalizacje, których nigdy nawet nie widziałam jeszcze na oczy. No na przykład ustrzel rakietę indyczą kuszą, no kto to wymyślił? Albo kto dotknie językiem wysokiego czubka wygrywa. Z pewnością wymyślił to jakiś c z u b e k. HEHHEHEHEHEHH, KAPUJESZ?

- Ludziska!- wykrzyknął ze sceny kraj, którego nie rozpoznałam- Zgodnie z tradycją naszego wielkiego siedemdziesiątego ósmego festiwalu każdy za darmo ma prawo wziąć udział w loterii, na której do wygrania są: chińskie klocki lele, lot do ciepłych miejsc tego świata z opłaconymi drogimi hotelami, lama z krawatem, nowe szaty cesarza Kusko, Kinder niespodzianki edycja bożonarodzeniowa w hipcie w piżamach (jeebany Niemczyk kurwa), świecące się w ciemności frizzbi z wbudowaną antenką do wykrywania zombie i oczywiście rolady dwiee! Aby wziąć udział wpisz swoją nazwę na jednej z karteczek przy grze o nazwie "Chuchnij i zdepcz, aby zdobyć gwiazdki i sławę i mamonę" (ah te powtórzenia). Takową karteczkę wrzucamy do kosza przy wejściu. Zaraz otwieramy ten kosz, więc proszę się pospieszyć.

Nagrody są bardzo chujowe, no jedynie te wakacje fajnie brzmią... Dobra, dam temu szansę, jak coś wygram, to będzie bekowo xD.
W ten oto sposób wykonałam instrukcje tego eee... Tej osoby w tle, co wymawiała przemowę. Ciekawe, co z tego wyjdzie...

"To w istocie trap"~ III rzesza x Polska /mniam, miłość w Zakopanem bunkrze/حيث تعيش القصص. اكتشف الآن