21.

3.5K 267 32
                                    

Wycieńczona Elizabeth siedziała w kuchni, popijając ciepłą herbatę. Wszystkie możliwe mięśnie ją bolały,nawet te o który nie zdawała sobie sprawy, że takowe posiada. Zaraz po szlabanie poszła odsapnąć do kuchni, aby przegotować się na "nielegalne" spotkanie. Wieża była za daleko, poza tym nie miała nawet ochoty tam iść. W dodatku brygada  Inkwizycyjna Umbrigde pogarszała sprawę. Członkowie brygady z Malfoyem na czele panoszyli się po szkole, niczym sam Merlin. Kiedy wracała ze szlabanu uczepili się jej i gdyby nie interwencja Michela, miała by zapewne przechlapane.

- Jeśli jestem tutaj niemile widziana to porostu powiedzcie - powiedziała brunetka, zwracając się do grupki skrzatów, które odkąd tu przyszła, nie spuszczały jej z oczu.

- To nie tak - skrzat w kolorowych skarpetach wdrapał się na ławę - Zgredek ma pilnować Elizabeth, żeby się nie spóźniła na spotkanie... - spojrzał na nią przerażony, swoimi wielkimi oczami.

Dziewczyna uśmiechnęła się blado, biorąc ostatniego łyka herbaty.

- To dobrze... przynajmniej jest chodź jedno miejsce, gdzie mogę odsapnąć... na swój sposób - mruknęła, przyglądając się skrzatowi ponownie. - Zgaduje, że na mnie już pora - powiedziała, wstając. - Dziękuję za herbatę - powiedziała na odchodne, wychodząc z kuchni.

                                                                                             ~*~

Gryfonka weszła na piętro, gdy akurat kilka ostatnich osób przechodziło przez drzwi w ścianie, których nigdy wcześniej tutaj nie widziała. Podbiegła na sam koniec, a drzwi zamknęły się zaraz za nią. Omiotła pomieszczenie wzrokiem i przerażona dostrzegła, że w pomieszczeniu nie znajduje się kilka osób. Cofnęła się, dotykając plecami ściany. To były tłumy! Kolana się pod nią ugięły. Przyglądała się osobą i z ulgą stwierdziła, że nie było tam żadnego Ślizgona. Odetchnęła z ulgą. Kiedy Harry przemawiał na środku sali, dziewczyna napotkała swoje odbicie w lustrze. Przełknęła ciężko ślinę, odwracając błyskawicznie wzrok od szklanej tafli. Nie należała do osób, które lubią siebie. Unikała luster jak diabeł wody święconej. Brzydziła się samej siebie za to kim jest.

- Dobierzcie się w pary! - rozległ się donośny głos Rona, który przekrzyczał harmider. Wszyscy umilkli, o dziwo słuchając najmłodszego z Weasleyów.

Kiedy wszyscy zaczęli się dopierać w pary, brunetka nadal stała przyciśnięta plecami do ściany. Na oślep szukała klamki, której nigdzie nie było.

- Cześć - do Gryfonki podeszła rudowłosa dziewczyna.

Elizabeth zawahała się, patrząc na niższą od siebie dziewczynę. Odsunęła się nieco od ściany, próbując nie wyglądać jak ostatnia ofiara losu. Kiwnęła głową na powitanie.

- Jestem Ginny - powiedziała, widocznie czując się niezręcznie. Zapewne z powodu starszej Gryfonki

Elizabeth westchnęła, prostując się. Odgarnęła burzę loków ze swojej twarzy, wyciągając ku dziewczynie rękę.

- Elizabeth - powiedziała cicho. Rudowłosa spojrzała na nią z niedowierzaniem, ujmując jej dłoń. - Powiedziałabym jak zwracają się do mnie przyjaciele, ale tak się składa, że ich nie mam. - brunetka wzruszyła ramionami.

- Ćwiczysz ze mną - powiedziała podekscytowana Ginny, ciągnąc ją przez cały pokój.

- Skoro tak - powiedziała dziewczyna, próbując za nią nadążyć - To możemy przynajmniej na uboczu? - zapytała, gdy spostrzegła, że młodsza dziewczyna ciągnie ją na sam środek sali

- Niech będzie - powiedziała, wciąż dziwnie podekscytowana. Ciągnąc ją teraz za rękę na drugi koniec sali, tam gdzie było niewiele uczniów.

Gdy stanęły, dziewczyna puściła dłoń rudowłosej, powoli się rozmasowując, ponieważ dziewczyna miała naprawdę mocny uścisk.

Gryfońskie figle• George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz