List i gobliny

101 7 1
                                    

- No nie wierzę! - krzyknął po raz kolejny Godryk, patrząc z wybałuszonymi oczami na list dostarczony przed chwilą przez dumną uszatkę. - Co za szumowina jedna! - Odwrócił się w stronę drzwi swojego gabinetu, kiedy usłyszał ciche pukanie.

- Panie Gryffindorze. - W dębowych drzwiach stanął szkrzat domowy - Powiadomiłem pana przyjaciół, zaraz tu będą - wyjąkał skrzat.

- Dziękuję ci, Lotku - powiedział Godryk, kiwając głową w stronę skrzata.

- Do usług... - Ukłonił się tak nisko, że koniec jego długiego nosa, musnął delikatnie marmurową podłogę.

- Możesz już odejść - mruknął, podchodząc do okna i stukając nerwowo opuszkami palców w parapet.

Usłyszał za sobą ciche skrzypienie drzwi, po czym odwrócił się od okna i zaczął spacerować po swoim gabinecie, trzymajac się za głowę. Usłyszał na korytarzu szum i odgłos biegnących stóp. Stanął przed drzwiami i wyciągnął przed siebie list, który trzymał zaciśnięty w pięści, gotowy, by jak najszybciej przekazać go przyjaciołom. Nie tego się jednak spodziewał, gdy drzwi otwarły się z hukiem.

Do gabinetu Godryka wpadło przynajmniej z tuzin rozwścieczonych goblinów, na których twarzach malowała się odraza i ponura satysfakcja.

- Tu się ukrywa, nasz dzidziuś mały! - krzyknął jeden z goblinów, który pierwszy wpadł przez drzwi komnaty. Godryk szybko schował różdżkę za pazuchę, która do tej pory spoczywała na jego biurku. Pewnie niektórzy z Was pomyślą, że nie powinien chować różdżki, a wręcz przeciwnie - zaatakować czy chociażby wyciągnąć ją przed siebie, ale zapewniam Was, że taki ruch ze strony Gryffindora nie przyniósłby dobrych skutków. Gobliny rzuciłyby się pewnie na niego jeszcze szybciej; nie tolerują czarodziejów, którzy próbują użyć przeciwko nim różdżki, uważają, że to niesprawiedliwe, że tylko w pełni ludzkie stworzenia mogą posiadać czarodziejski patyk, a oni tego przywileju zostali pozbawieni.

- Czego chcecie? - wymamrotał Godryk, przybliżając się do tylnej ściany.

- Spokojnie. Przyszliśmy tylko po swoją własność - warknął jeden z nich, zacierając ręce i wykrzywiając usta, ukazując swoje ostre i długie kły.

- Nie rozumiem... - wyjąkał czarodziej, dotykając już plecami kamiennej ściany; gobliny zbliżały się w jego stronę coraz bardziej.

- Nasz dzidziuś nie jest w stanie pojąć tego, że wziął nam NASZĄ własność? - zagdakał goblin najbliżej Godryka.

- Niczego wam nie wziąłem! - krzyknął, patrząc po goblinach. - O czym wy mówicie, na koronę Artura!

- A mówimy o tym, że ukradłeś nam naszą własność, nasz miecz, złodzieju podły! - ryknął goblin, który pierwszy wpadł przez drzwi do gabinetu Godryka.

- Ale... Co? Ja? Dobry żart. - Prychnął i pokiwał głową. - Czego chcecie, co? Próbujecie oskarżyć mnie o coś, czego nie zrobiłem!

- Taaak, teraz udawaj niewiniątko, ale my znamy prawdę! - wrzasnął jeden z nich, podnosząc zaciśniętą pięść do góry. - Oddawaj miecz!

- Miecz? - powtórzył oszołomiony Godryk.

- Nie udawaj głupszego niż jesteś, ludzki pomiocie! - ryknął goblin o pokiereszowanej twarzy.

Tajemnice historiiWhere stories live. Discover now