Minął tydzień od minionych wydarzeń w Phoenix. Ja i Edward siedzieliśmy na dachu. Zawsze tak robiliśmy, gdy któreś z nas potrzebowało rozmowy lub towarzystwa.
- Jesteś już gotowa? - zapytał Ed. Spojrzałam na niego i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Tak, możesz zaczynać. - powiedziałam i skupiłam całą swoją uwagę na nim. Dopiero teraz dowiem się co wydarzyło się w Phoenix, ponieważ wcześniej byłam w zbyt wielkim szoku. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego, nawet w ludzkim życiu.
- Tak jak wiesz my pojechaliśmy, a ty i Esme zostałaś, by patrolować dom Belli. James zadzwonił do niej i powiedział, że porwał jej matkę. Bella uciekła z hotelu do sali baletowej by ją ratować, ale to była zasadzka. Na szczęście Alice miała wizję dzięki czemu ją znaleźliśmy, niestety w okropnym stanie. Miała złamaną nogę i wiele innych ran, a co najgorsze ten bydlaka ją ugryzł. Musiałem wyssać jej jad zanim by się zamieniła. Wiesz co było w tym wszystkim najgorsze? Myślałem, że się nie powstrzymam i ją zabije. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że tak bardzo ją naraziłem, a z drugiej strony cieszę się, że ją mam. - Edward mówił bardzo szybko. W takim tempie normalny człowiek nie zdołałby go zrozumieć. Słuchając całej historii, miałam wrażenie, że przechodzi mnie dreszcz. Spojrzałam na chłopaka, który wbijał wzrok w swoje buty. Położyłam mu delikatnie dłoń na ramieniu.
- Wiem, że teraz wszystko trudno ci poukładać jednak to nie twoja wina Edwardzie. Skąd mogłeś wiedzieć, że James to łowca i psychopata? Nikt tego nie wiedział, dlatego nawet nie próbuj dalej się obwiniać, bo inaczej skopie ci ten zimny tyłek. - żartowałam, próbując rozluźnić atmosferę. - Jeżeli będziesz się obwiniać i odsuwać od siebie Belle stracisz ją, a tego napewno nie chcesz. - przytuliłam się do jego ramienia, na co ten mnie objął.
- Dziękuję Ruby. - szepnął Ed. Nie były to puste słowa. W jego głosie było słychać wdzięczność i ulgę na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Siedzieliśmy tak dopóki Edward nie stwierdził, że musi się zbierać. Chciał być przy Swan co było zrozumiałe. Nie wiem czemu, ale poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Nie wiedzieć czemu, czułam obawy. Nie chciałam tracić Eda. Westchnęłam głośno i wróciłam do swojego pokoju. Rozejrzałam się po nim. Niedawno zmieniłam jego wystrój. Teraz zamiast ciemnych mebli, stały tu głównie rzeczy w odcieniach bieli. Ściany pomalowałam na ciemny niebieski, dzięki czemu wszystko świetnie z sobą współgrało. Podeszłam do szafy i wyjęłam czarne ubrania by się przebrać. Gdy to zrobiłam przyjrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem dobrze, nie wyróżniałam się. Związałam swoje ciemno brązowe włosy w kucyk. Zmieniłam ich kolor by nie rzucać się w oczy. Esme pomalowała mi je kilka dni temu. Wszyscy prawili mi komplementy, a ja zgadzałam się razem z nimi, że w tym kolorze włosów jest mi o wiele lepiej. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła trzecia nad ranem. Pora była idealna, więc wzięłam dużą, pustą torbę sportową, po czym przez okno wymknęłam się na zewnątrz. Zimne, nocne powietrze dało mi tylko więcej pewności siebie. Biegiem ruszyłam do starego domu w Seattle. Nikt nie wiedział o moich planach, co ułatwiało sprawę. Chciałam zabrać kilka książek oraz moje pamiętniki. Moje ludzkie wspomnienia zacierały się coraz bardziej. Z jednej strony to bardzo dobrze, bo mogę zamknąć stary rozdział, ale z drugiej strony nie chcę zapominać mojej rodziny i tego wszystkiego co przeżyłam. Gdy byłam już na miejscu, bez problemu wskoczyłam na ścianę. Otworzyłam okno, dzięki czemu dostałam się w prosty do mojego starego pokoju. Nie rozglądam się za bardzo, by nie oddawać się nostalgii. Wrzuciłam do torby wszystkie książki z regału, których nie zabrałam wcześniej, następnie przeszłam do skrzyni stojącej przy łóżku. Otworzyłam ją, oczywiście zapominając o tym, że przez te kilka lat na wszystkim osiadł kurz. Zaczęłam przewracać rzeczy w środku kufra. Oprócz kilku starych pamiętników, znalazłam album z zdjęciami. Popatrzyłam na niego przez chwilę. Wahałam się, jednak końcem końców zabrałam go. Za oknem był już ranek. Spojrzałam na zegarek zaskoczona, bo dochodziła siódma. Zerwałam się z miejsca. Wybiegłam z domu, modląc się w duchu bym zdążyła na czas. Nie chciałam, by pozostali dowiedzieli się o mojej małej podróży. Wybiegłam z lasu, po czym skoczyłam wprost do okna mojego pokoju. Wyjęłam z torby sportowej mój pierwszy pamiętnik. Był w czarnej skórzanej oprawie, więc nie powinien wzbudzać podejrzeń. Pozostały łup schowałam pod łóżko, następnie wybrałam ubrania i poszłam wziąć prysznic. Oczywiście tego nie potrzebowałam, ale chciałam zostawić sobie ten ludzki aspekt. Gdy gorąca woda spływała po mojej lodowatej skórze, zastanawiałam się dlaczego tak trudno mi zapomnieć. Nie chciałam ranić pozostałych członków "rodziny" moim postępowaniem, jednak nie potrafiłam inaczej. Wyszłam z kabiny i się ubrałam. Zakładając srebrny zegarek na rękę schodziłam na dół z plecakiem. Przy stole siedział Carlisle oraz Esme.
- Chyba lubisz nocne spacery. - powiedział mój przybrany ojciec odkładając gazetę.
- Wszystko dobrze Ruby? - spytała Esme. Jej głos powoli mnie łamał jednak nie chciałam im o tym mówić.
- Wszystko dobrze potrzebowałam przemyśleć kilka rzeczy. Wiecie już niedługo bal, egzaminy. - zaczęłam wyliczać. Chyba ich przekonałam. Uśmiechnęłam się i pożegnałam ich machaniem ręki. Jak długo zdołam udawać?
HEEJ
Wreszcie rozdział na który BAAAARDZO długo czekaliście. W książce wybiło 8K wyświetleń co mnie niezwykle cieszy. Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki. Zapraszam was do moich innych książek i na drugie konto
Nick: Princessravenclaww
CZYTASZ
"You're an angel" / Saga Zmierzch / POPRAWKI
Fanfiction|KSIĄŻKA JEST W TRAKCIE KOREKTY| Nikt nie wiedział, że ten rodzinny wyjazd skończy się tak tragicznie. Ruby trafia do szpitala w stanie krytycznym. Czy doktor Carlisle, przyjmie kolejnego członka rodziny? Czy Ruby poradzi sobie w nowym życiu? Jak po...