4

4 0 0
                                    

Jeszcze przed moją pracą odwiedzili mnie policjanci, którzy badali sprawę tego samobójcy. Ciężko było mi opisywać jego śmierć, ale przeżyłam to. Powiedziałam również o tym papierku, ale skłamałam że go zgubiłam. Podziękowali i dali namiar na psychologa gdybym potrzebowała i wyszli.
Do pracy znowu zawoził mnie brat więc kompletnie nie zwracałam uwagi na okolice, Daisy to wykorzystała i tłumaczyła mi w jaki sposób będziemy łapać ofiary.
"To łatwe. Namierzymy je, będziemy je śledzić i później pozbywać. Nie martw się zawsze będę przy tobie. "
Nadal nie byłam do tego przekonana, ale jak los tak chce. Przynajmniej spróbuje. Wysiadłam z samochodu i powiedziałam bratu, że wrócę sama.
"Uwaga, włączam tryb szukania demonów" ostrzegła Daisy, kiedy byłam już w pracy.
Świat znowu zrobił się bezbarwny. Trudno mi było namierzyć demonów. Wszyscy byli normalnymi ludźmi. Jednak przede mną nikt się nie ukryje. Zauważyłam po chwili demona. Stał przy recepcji. Nie miał górnych kończyn. A wszystkie bagaże unosiły się za nim. Usta miał rozcięte w kształcie uśmiechu.
-Jitou i Alice. Przygotujcie pokój 301. - Rozkazał przełożony.
Świat wrócił do normalności i zobaczyłam jak demon wygląda w wersji ludzkiej. Był to facet po 40. Powoli robiły mu się zakola oraz włosy siwiały. Był ubrany w granatową koszule.
-Idziesz?-zapytała Alice
-Tak. - ruszyłam za nią do pokoju 301.
Był to pokój dwu osobowy dla pary.
Wielkie łóżko i naprzeciwko niego telewizor, niewielka kuchnia i zaraz przy wejściu łazienka.
-Ja biorę łazienkę i kuchnie-powiedziała odrazu Alice.
Odkurzyłam resztę pokoju, pościeliłam łóżko i sprawdziłam czy działają wszystkie gniazdka od prądu. Alice na łóżko dała regulamin hotelu i wyszłyśmy. Akurat mijałyśmy naszego demona. Nie spojrzał nawet na nas. Później dowiedziałam się, że przyjechał tu tylko na trzy dni. A więc mam trzy dni aby go zabić. Później może gdzieś się ulotnić.
Zaczęłam obserwacje. Każdego dnia przychodziła z nim inna kobieta. Też je przy okazji sprawdziłam, ale one były tylko zwykłymi ludźmi. Po tych trzech dniach znałam jego mniej więcej plan dnia. Wiedziałam bynajmniej, że dzisiaj w trzeci dzień  będzie szedł w opuszczone miejsce, aby spotkać się z narkomanem. Było pochmurne. Miałam na sobie czarną bluzę i czarną maseczkę z białym X. Teraz wśród młodzieży są modne. Miałam założone silikonowe rękawiczki. Dłonie chowałam w kieszeniach. W plecaku miałam bluzę na zmianę. A pod bluzą nóż kuchenny. Skręcił w prawo w wąski korytarz między budynkami. Zawsze takie uliczki są niczym istny labiryntami. Jednak moja ofiara nie szła zbyt daleko. Wymienili się paczkami ja w tym czasie sprawdziłam z Daisy drugiego gościa. Też był demonem. Mój główny cel wracał. Nóż był już w gotowości. Biznesmen coś podejrzewał bo uderzył mnie w twarz. Upadłam a on usiadł na mnie i zaczął mnie odkładać. Nie pamiętam kiedy wbiłam mu nóż w brzuch. Odsunął się i usiadł pod ścianą. Ale jeszcze żył. Udawał martwego. Wyjełam i wcisnełam nóż w jego czoło aż do samej rączki. Był już na 100% martwy. Zabrałam ze sobą narzędzie zbrodni i skierowała się do drugiego gostka. Palił papierosa, albo coś mocniejszego. Opierał się o ścianę.
-Co jest? - zapytał widząc mnie, zasłonił mi drogę.
Nic nie odpowiedziałam, szłam szybko i pewnie. Chyba nie zauważył jeszcze zakrwawionego noża. Przypominając sobie jak wyglądał jako demon szybko i pewnie przejechałam mu nożem po szyi odcinając mu prawie głowę od reszty. Upadł na kolana, machał jeszcze trochę rękami, a później poleciał na brzuch. Odłożyłam nóż i zabrałam się za niego. Niech ludzie wiedzą jak wyglądają demony. Oparłam go o ścianę ustawiając tak jakby poprostu siedział. Przez jego dziurę w gardle wyjełam język. Jedynie tym różnił się od człowieka. Ominęła plamę krwi na ziemi i poszłam po drugiego, przy okazji zabierając nóż. Jego położyłam na plecach. Odciełam mu ręce i wrzuciłam do pobliskiego kontenera, powiem szczerze, że takim nożem kuchennym się trochę napracowałam aby mu te ręce odciąć. Przedłużyłam mu usta w uśmiech. Pędzlem, który miałam w plecaku napisałam dzisiajszą datę i godzinę. Przebrałam się i swoje narzędzia zbrodni schowałam do plecaka. Wyszłam na inną uliczkę, niż którą szłam. Zauważyłam sklep. Zdjełam maseczkę i poszłam do niego. Prawie nic nie mam w domu do jedzenia.
-Sewayaki, gdzie jesteś? - zadzwoniłam do niego już w sklepie.
-W drodze do ciebie chcesz coś?
-Tak, jestem w sklepie koło mojej pracy przyjedziesz po mnie? - zapytałam głosem niewiniątka
-Jasne, będę czekać przed sklepem. Pa.
-Pa-rozłączyłam się i zaczęłam wybierać potrzebne składniki.
Zrobiły się z tego dwie reklamówki. Wracaliśmy do domu rozmawiając o tym jak minął nam dzień. Brat nie spytał o plecak. Przemilczałam również sprawę zabójstw. Wróciliśmy do domu późno przez korki. Po drodze zadzwoniła do mnie moja stara przyjaciółka jeszcze z podstawówki.
-Hej Jitou, co tam u ciebie? Dawno się nie widziałyśmy. Może się spotkamy? Tylko, że ja będę w Londynie dopiero za miesiąc. - jak zwykle dużo nawijała
-Też się za tobą stęskniłam Lizzy. U mnie wszystko dobrze jak zwykle, chociaż... miałam ostatnio nieprzyjemną sytuację, ale to nie rozmowa na telefon. I tak powinnyśmy się spotkać.-mówiłam wolniej-gdzie jesteś?
-Jestem w Warszawie, u rodzinki, ale jutro mam zdjęcia. Pogoda jest tu cudowna, kiedyś cię tu zabiorę. Obiecuję.
-To miło. I co zwiedzimy w tej Warszawie?
-A czy ja powiedziałam, że tylko to miasto? Odrazu cały kraj. Po Warszawie jadę nad morze i później chyba już do Anglii. Po drodze jakaś wieś i do Londynu.
-Super. - wysiadłam z samochodu i wnosiłam zakupy na górę z bratem.
-Z kim rozmawiasz? - zapytała jej mama po polsku, kiedyś Lizzy uczyła mnie podstawowych zwrotów po polsku więc trochę umiem - Jitou? To ty?
-Tak-powiedziałam po polsku.-Jaak se pani cuje?
-A dobrze. Dobra nie przeszkadzam. Tylko jak skończysz rozmawiać przyjdź do mnie.-słyszałam mamę Lizzy
-Polski trudny język.-stwierdziłam już po angielsku.
-Wiem, ale ładny. A jak twój brat się mniewa?-nagle zmieniła temat.
Od kilku miesięcy czuje, że między nimi rodzi się chemia. Jak Lizzy wróci to ich umówię. Jeszcze będą mi dziękować.
-A co zainteresowana?-zapytałam patrząc się na mojego brata.
On rzucił mi tylko pytające spojrzenie.
-Co!? Nie... Tak poprostu pytam... Hyhy muszę kończyć jutro jeszcze do ciebie napisze.
-Jasne papatki. - rozłączyłam się.
Rozpakowywałam rzeczy, które kupiłam w sklepie. Zjadliśmy obiad i oglądaliśmy do wieczora jakieś seriale.
Sewayaki już dawno spał. Dałam moją bluzę do pralki i włączyłam ją. Nóż wyczyściłam najpierw płynem do mycia naczyń, a później wodą utlenioną. Pod światłem UV nie będzie widać, że nóż dotykał kiedykolwiek krwi.
-A ty co? Nie śpisz? - zapytał mój zaspany brat.
-Nie mogę spać. - odpowiedziałam szybko chowając wodę utlenioną.
-Przez koszmary?
-Nie. A teraz idź spać i nie przejmuj się mną.
-Dobra.-i odszedł.
Odetchnełam z ulgą, kto jak kto, ale chciałabym aby Sewayaki nie dowiedział się o zabójstwach.
"I jak minął dzień po dwóch pierwszych zabójstwach?" zapytała Daisy.
W sumie myślałam, że będzie gorzej, że mi się nie uda. Ale czuję się... Tak inaczej.
Powiedziałam w myślach.
"Kiedy zabijemy ich wszystkich będziesz się czuła bosko." powiedziała wesoło Daisy i już się nie odzywała. Zaraz potem poszłam spać.

Odrazu mówię, że rozdziały nie będą pojawiać się jakoś reguralnie, bo szkoła i nauka. Ale mam nadzieję, że miło będzie się wam to czytało.

Polowanie na demony [ZAWIESZONE] Where stories live. Discover now