four

131 15 20
                                    


Dni, w których są wykłady, są dla mnie jak zbawienie. Gdy wcześniej, jadąc metrem na uczelnie, dosłowne płakałam, teraz cieszę się, że nie będę widzieć Shawn'a przez parę godzin. Nawet zaczęłam wcześniej wstawać, by nie musieć jeść śniadania w jego towarzystwie, co wyszło mi na dobre, ponieważ mam czas na pomalowanie się w domu przed lustrem, a nie w metrze z włączonym przednim aparatem. Często takie malowanie się skutkowało eyelinerem czy cieniami na brwi zamiast na powiece.

Rozglądam się w poszukiwaniu mojej przyjaciółki lub kogokolwiek kogo znam, z kim mogłabym porozmawiać przez te pół godziny, podczas czekania na wykład profesora Blake'a. Zauważam Finn'a, który leży na ławce, czytając książkę. Nawet nie zapytam co robi w parku przed budynkiem, w którym nie studiuje, o jedenastej.

— Raz kozie śmierć — mruczę do siebie. Poprawiam swoją torbę na ramieniu i idę do blondyna. Patrzę na okładkę książki, trzymanej przez niego, a kąciki moich ust samoistnie się unoszą. — Harry Potter? Typowo — zaczynam, śmiejąc się. Finn patrzy na mnie zdumiony, ale szybko orientuję się, że to tylko ja, więc szeroko się uśmiecha i robi mi miejsce na ławce, siadając.

— Czekałem na ciebie — oznajmia i sięga do swojego plecaka, którego przedtem miał pod głową.

— Na mnie? — unoszę brew, patrząc na niego niezrozumiale. Chłopak przewraca oczami i spogląda na mnie. Chowa do plecaka książkę i wyciąga z niego mój kalendarz. — Skąd go masz? — Próbuję mu go zabrać, aczkolwiek Finn okazuję się szybszy i chowa zeszyt za plecami.

— Nie tak prędko. Zostawiłaś go w kawiarni — oznajmia. Patrzę na niego zirytowana, a ten reaguje śmiechem.

— To, czemu mi go nie oddałeś wcześniej?

— By mieć pretekst do spotkania z tobą. — Przegryzam wargę, by się nie uśmiechnąć. To cholernie urocze. — A w zamian za kalendarz chciałbym spotkanie.

— Spotkanie za tani zeszyt z nadrukowanym w środku kalendarzem? — pytam. — Nie jest to dobra transakcja. — Patrzę na jego pewny siebie uśmiech i czuję się szczerze szczęśliwa, że ktoś naprawdę w porządku okazuję mi trochę więcej zainteresowania niż musi.

— Ja w to wchodzę — oznajmia, szelmowsko uśmiechając się do mnie.


— W takim razie chyba ja nie mam wyboru.

Charlotte Scott: Więc tak po prostu się zgodziłaś?

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

Charlotte Scott: Więc tak po prostu się zgodziłaś?

April Evans: Tak

Charlotte Scott: Nie poznaje cię! Moja prymuska wychodzi z jaskini samotności!

Słyszę dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Dziwne, że dziś wrócił tak późno. Zazwyczaj był przede mną, bo ma samochód i nie musi tłuc się metrem. Głośne śmiechy powodują, że marszczę brwi. Zamykam dymek czatu z Char, wcześniej wyłączając WiFi, wyłączam telefon i zdejmuję z siebie koc, siadając. Do salonu wchodzi Shawn, a za nim czterech osobników płci męskiej, prawdopodobnie jego kumple.

Fake Love | Shawn Mendesحيث تعيش القصص. اكتشف الآن