Czas, aby przeżyć.

7 0 0
                                    


Ciemność. Ciemność i ból. Zaraz po nich światło, tak porażające, tak... jasne... oczy chciałyby uciec wgłąb czaszki, lecz nie mogą schować się już bardziej. Schować w tym... no właśnie...
- Gdzie ja jestem? - pomyślałem. Zapach ogólnego rozkładu i spróchniałego drewna atakujące nozdrza nie wróżą nic dobrego... Choć organizm protestuje, wbrew samemu sobie próbuję otworzyć oczy. Zmuszam się do tego. To jednak nie działa. Próbuję z jednym okiem...
- małymi krokami, Krzysztof, małymi krokami - myślę gorączkowo, i wreszcie się udaje. Jedno po drugim, oczy otwierają się by przekazać do mózgu niewyobrażalne. Oszołamiający obraz rzeczywistości pełnej zniszczenia zaatakował wszystkie moje zmysły. Przytłoczył mnie. Niemal pozbawił tchu.

Drewniana szopa stała samotnie otoczona pustynią, z której wystawały jedynie szczyty budowli, niegdyś pięknych i monumentalnych wieżowców, dziś ledwie pagórków w tym zimnym, piaskowym krajobrazie. Nie do wyjaśnienia jest jak doszło do tego, że te zwały żwiru i gruzu zasypały całe miasto. Nie do zrozumienia jest, skąd znalazła się tu nadgniła, spróchniała latami istnienia szopa, w drzwiach której leżałem, smagany po twarzy promieniami słońca i pełnym piasku wiatrem.

Zebrałem się w sobie i powoli, mozolnie, jakbym dopiero się tego uczył, wstałem, by rozejrzeć się dookoła. Szopa była niemal pusta. Niemal, nie znaczy całkiem, toteż powoli skierowałem się ku wnętrzu, aby zobaczyć, czy jest tu cokolwiek, co mogłoby pomóc mi przetrwać. Wiele tego nie było... ot, zardzewiały nożyk, który w momencie dotknięcia praktycznie się rozsypał... złamane widły, powykrzywiane w nienaturalny sposób. Prawie nic nie nadawało się do użycia. Załamany, opadłem na ziemię, przekonany, że zostaje mi czekać na śmierć.

Leżąc tak z głową na drewnianej podłodze poczułem dziwne drżenie. - Czy to... ale przecież one... to niemożliwe... - myśli przebiegały przez moją głowę, by ustąpić po chwili niespodziewanemu spostrzeżeniu. Pod zniszczonym stołem znajdowała się mała, błyszcząca skrzyneczka. Błyszcząca tak nienaturalnie, że wręcz nie pasująca do ogólnej destrukcji wokół. Przeczołgałem się do niej i szarpnąłem. Wieczko ustąpiło.

Wewnątrz skrzynki znajdowały się dwa przedmioty umieszczone w piankowej wytłoczce. Oba nietknięte zębem czasu. Oba idealnie czyste. Wręcz nowe. Jednym z przedmiotów był pistolet, klasyczny policyjny Glock kalibru 9mm, z wsuniętym jednym magazynkiem. Żeby jednak nie było zbyt pięknie, magazynek nie był pełny - zawierał jedynie 7 naboi. - Wolne żarty, jakbym był jakimś Johnem Wickiem! - wykrzyknąłem, zapominając, gdzie się znajduję, i co dzieje się wokół. Drgania nagle ustały. Zgiełk na dworze ucichł. - Szlag! - skarciłem sam siebie i szybko chwyciłem za drugi przedmiot. Był to pilot, z jednym jedynym przyciskiem. Rumor na dworze powrócił, jednak tym razem zbliżał się szybko. Bez myślenia wcisnąłem przycisk.

Nic się nie stało.

Naciskałem raz za razem, bez skutku.

- Nie, nie, nie! To się nie może tak skończyć!!! - rzuciłem w eter filmowy klasyk beznadziejnej sytuacji, i wcisnąłem przycisk raz jeszcze. Coś zgrzytnęło. W ogólnym rozgardiaszu ziemia zaczęła się potężnie trząść. Ledwie utrzymując równowagę, wyjrzałem przez pół-otwarte drzwi szopy. Za nimi spod ziemi zaczął wyrastać mur. Potężny, stalowy mur. Tymczasem wewnątrz rozbłysło światło, a spod dotychczas ciemnego sufitu ze zgrzytem zaczęła zniżać się wielka postać. Dopiero gdy zbliżyła się do mnie, zrozumiałem co to. - O TAK! - euforia rozgorzała w mojej głowie, a ja skoczyłem jednym susem ku otwierającemu się wnętrzu...

- AKTYWOWAĆ KOMBINEZON! - wrzasnąłem wgramoliwszy się do środka.
- Analiza głosu zakończona. Operator rozpoznany. Rozpoczynam inicjację zbroi. - odpowiedział robotyczny, żeński głos. Tymczasem, przez drzwi szopy do środka wpadł pierwszy z nich. Ogromny. Zniekształcony. Śmierdzący zgnilizną. Nim osłona zamknęła się na mnie, wystrzeliłem w potwora 3 pociski - dwa dosięgły celu, skutecznie go spowalniając. Uruchamianie kombinezonu zostało zakończone w ostatniej chwili. Jednym ciosem powaliłem bestię na ziemię.

- AKTYWOWAĆ SYSTEM OBRONNY!
- System obronny aktywowany. Wykryto ponad dziesięć tysięcy celów. Status uzbrojenia: sto pięćdziesiąt tysięcy naboi. Rozdzielam amunicję między działka.
- STRZELAĆ BEZ OSTRZEŻENIA!
- System obronny w trybie wolnego strzału. Zachowaj ostrożność na linii ognia.

Huk setek wystrzeliwanych pocisków na minutę rozgorzał za ścianą rozpadającej się szopy. Uzbrojony jedynie w kombinezon i pistolet z czterema nabojami, w ostatnim okolicznym bastionie, przyszło mi walczyć z bestiami, które zagarnęły mój świat po przyjęciu mutagennych dawek promieniowania.

Ale to nie pora na opłakiwanie świata. Przyszedł czas wydrzeć kawałek lądu z ich łap. Przyszedł czas, aby przeżyć.

PilotWhere stories live. Discover now