C23

58 1 0
                                    

C23

Otrząsnąłem się i poczułem przeszywający ból głowy. Rozglądnąłem się po ciemnym korytarzu, w którym praktycznie nic nie widziałem. W ładownicy znalazłem latarkę i oświetliłem nią ścianę. Tynk w tym miejscu był prawie nie naruszony. To był dobry znak, ludzi tutaj nie było. Byłem wolny, zapomniałem już, jak smakuje wolność. Od kilku miesięcy jedynie co robiłem, to szukanie owianego legendami składu C23, czyli ogromnych zapasów żywności. Nie żebym robił to z własnej inicjatywy albo dla hobby, tylko po prostu byłem zmuszony.

********

Przed wojną pracowałem w tej placówce jako ochroniarz. Czasami z nudów czytałem tajne plany, zapiski budowlańców i inne ciekawe rzeczy, do których przecięty Kowalski nie miał dostępu. Kiedy wojna wybuchła, a na nas poleciały bomby, byłem akurat na zmianie. Wykonałem wszystko zgodnie z instrukcjami, otworzyłem zaporę, wygłosiłem komunikat, sprawdziłem czy pistolet jest na miejscu, włączyłem czasomierz i ruszyłem do bramy. Wielka fala ludzi zaczęła wpływać do bunkra, młodzi, starzy, wszyscy przerażeni. Kiedy licznik doszedł do dwóch minut, musiałem z moim przyjacielem Ivanem zamknąć zaporę hermetyczną, aby zdążyć przed rakietami. Jeżeli te drzwi pozostałyby otwarte, w ciągu kilku dni wszyscy ludzie w bunkrze umarli by od promieniowania. Trzeba było je zamknąć! Uruchomiłem mechanizm zamykania, a Ivan zaczął blokować przejście. Gdy zostało trzydzieści sekund do zamknięcia zapory, fala ludzi wcale się nie zmniejszyła, cały czas rosła. Ludzie zaczęli pchać przyjaciela i po pewnym czasie upadł, a tłum pobiegł po nim. Wyciągnąłem pistolet i wystrzeliłem kilka naboi w tłum, ktoś upadł, ktoś złapał się za udo, ale na nikim moje próby uratowania przyjaciela nie sprawiły wrażenia, wszyscy chcieli przeżyć. Otwór w zaporze zmniejszył się do takiego stopnia, że ledwo mieściła się w niej jedna osoba, ktoś przerzucał dziecko, a ja podbiegłem i odciągnąłem Ivana. Kiedy się mu przyjrzałem, zobaczyłem wiele krwiaków i wystające z klatki piersiowej żebro. On popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, oczami z których wręcz wylewał się ból, nie mogłem pomóc, mogłem mu tylko skrócić cierpienie. Przeładowałem pistolet, wycelowałem w skroń, strzeliłem. W jego oczach zobaczyłem ulgę. Chyba zemdlałem.

********

Rozbudził mnie zgrzyt i krzyk, zapora zatrząsnęła się już do końca, jednocześnie zmiażdżyła nogę jakiejś dziewczynie. W tamtym dniu medyk był akurat na chorobowym. Nie było czasu szukać lekarza, musiałem wszystko robić sam, pobiegłem do schowka medycznego po stazę, opatrunki i morfinę. Kiedy przebiegałem przez Główna Salę, przyglądałem się ludziom, wszyscy byli przerażeni i zrozpaczeni, ktoś próbował się dodzwonić do rodziny, ktoś szukał swoich bliskich.

Mimo cięć budżetowych bunkier był świetnie zaopatrzony i dobrze zorganizowany. Ze schowka zabrałem potrzebne rzeczy i wróciłem do bramy. Dziewczyna zemdlała z bólu, a przy niej stało dwóch mężczyzn. Założyłem opaskę uciskową kilka centymetrów nad miejscem, gdzie trzeba było odciąć nogę, wstrzyknąłem morfinę, kazałem mężczyznom przytrzymać ją mocno i zacząłem rozcinać skórę skalpelem, później odciąłem kość piłką. Kilkanaście razy musiałem odchodzić, bo brało mnie na wymioty, a przed oczami miąłem mroczki. Po zakończeniu tej pseudo operacji założyliśmy opatrunki i położyliśmy dziewczynę w dyżurce. Opiekowałem się nią przez kilka dni, aż do jej śmierci, umarła z powodu zakażenia. Położyłem ją obok Ivana i innych zmarłych w pierwszych dniach po zagładzie.

Ludzi na górnych korytarzach już praktycznie nie było, wszyscy udali się do dolnych kondygnacji w poszukiwaniu jedzenia i sprzętu. Po kilku dniach spędzonych na górze zapach gnijących ciał był nie do zniesienia. Kiedy zeszedłem na sam dół, ludzie zdążyli już zorganizować system władz i kodeks karny, utworzyli milicję i służbę medyczną zarządzaną przez jakiegoś emeryta, który kilka lat przed zagładą pracował w służbie zdrowia. Ludziom dobrze się żyło w tym co stworzyli, co dwa lata odbywały się wybory do Rady Żywych, ale niestety kiedy zapasy zaczęły się kurczyć, a plantacje przeznaczone dla trzystu osób nie potrafiły wytworzyć żywności dla około dziewięciuset istnień, zaczął się tak zwany Wielki Głód i wtedy pojawił się pierwszy pomysł kolonizacji wyższych pięter bunkra. Niestety, żaden uzbrojony konwój nie wrócił.

C23Where stories live. Discover now