W centrum uwagi

8 1 0
                                    


Z trudem przeciskałam się przez korytarz pełen nastolatek i nastolatków.  Rozglądałam się za sekretariatem, by tam spytać o klasę, do której mam się skierować. Weszłam na pierwsze piętro po nieco śliskich schodach i rozejrzałam się. Po prawej znajdował się mój cel. Niepewnie zapukałam, poprawiając włosy. Usłyszałam zgodę do wejścia. Otworzyła delikatnie drzwi i weszłam do środka. 

         Przy biurku naprzeciwko okna, siedziała starsza pani, która coś pisała na komputerze. Po chwili spojrzała na mnie spod okularów.

    - Słucham - powiedziała.

     - Ja... Mogłaby mi Pani powiedzieć, do której klasy mam się udać? - spytałam cicho.

     - Jak się nazywasz? - kobieta przeszyła mnie spojrzeniem.

     - Morgan 

      - A nazwisko? - westchnęłam. Miałam nadzieję, ze nie będę musiała tego mówić.

      - Stark - kiedy tylko to powiedziałam, sekretarka zrobiła wielkie oczy. Upuściła długopis, którym przez cały czas bawiła się w dłoniach. 

       - Kochanie, bardzo miło mi cię poznać. Jeśli będziesz miała jakieś...

        - Czy mogłaby by Pani się pośpieszyć, proszę. Śpieszy mi się - przerwałam. Tak było za każdym razem, kiedy kogoś poznawałam. Kiedy tylko ktoś dowiedział się, jak mam na nazwisko, to szybko zaczął się podlizywać. Irytowało mnie to straszliwie. 

       - Oczywiście, panno Stark - dodała z szacunkiem i zaczęła coś szybko przeglądać na ekranie. Po chwili powiedziała, że mam iść do sali 112, do klasy Ib.

        - Mogę cię odprowadzić, skarbie -  dodała

        - Nie, dziękuję. Do widzenie - z tymi słowami szybko wyszłam ze sekretariatu. Westchnęłam z ulgą i poszłam poszukać sali. 




                                                                                            ****



- To prawda? Ty jesteś Stark? - usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i mój wzrok napotkał bardzo ładną brunetkę. 

- Tak - rzekłam krótko i odwróciłam się z powrotem. 

- Ja jestem Jane Dawsey - dziewczyna kontynuowała. Może mi się zdawało, ale w jej głosie usłyszałam szyderczy ton. Ale tylko wzruszyłam ramionami i kiwnęłam głową. 

- Czyli jesteś sierotką - bardziej oznajmiła niż spytała brunetka. Teraz nie miałam żadnych wątpliwości. Jej ton był szyderczy. 

- Nie - odpowiedziałam spokojnie - Mieszkam z mamą.

- I daje sobie z tobą radę sama? - zacisnęłam wargi. Nim zdążyłam coś odpowiedzieć pojawił się nowy głos. 

- Och, zamknij się w końcu - spojrzałam w bok. Jego właścicielem była rudowłosa dziewczyna z zielonymi oczami i piegami. Kiedy spojrzała na mnie, mrugnęła. 

- No proszę. A ty co tu robisz, wiewiórko? - odezwała się nieprzyjemnie Jane. 

- Chodzę do tej klasy, geniuszu. Chodź - tym razem odezwała się do mnie - Usiądźmy z dala od tej mądrali.  Kiedy usiadłyśmy, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. 

- Isabelle Johnson - rzekła. Kiedy otworzyłam usta uprzedziła mnie - Ty nie musisz się przedstawiać. 

Parsknęłam. 

- Dzięki za ratunek. Tamta jędza jest okropna - powiedziałam. 

- Drobnostka. Tylko nie możesz pozwalać, by ktoś cię tak traktował. Musisz się bronić

- Wiem, wiem. Westchnęłam 

Isabelle miała chyba coś powiedzieć, ale w tej chwili do klasy wszedł nauczyciel. 





                                                            ****

- Skąd właściwie się znacie z Jane? - spytałam, kiedy wychodziliśmy z klasy. Ułożyło mi, bo myślałam, że nauczyciel będzie robić zamieszanie z mojego powodu. Na szczęście tylko się do mnie uśmiechnął. 

- Chodziłyśmy razem do poprzedniej szkoły. To okropna osoba. Na szczęście, nauczyłam się nie zwracać na nią uwagi. Tobie też to od razu radzę. 

Skinęłam głową. Razem wyszłyśmy przed budynek. Zapadła chwilowa niezreczna cisza. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. 

- Słuchaj. Nie gadam z tobą tylko dlatego, że nazywasz się Stark, po prostu wydajesz się fajna. Wierzysz mi? 

- Pewnie - uśmiechnęła się. Ona jest chyba pierwszą osobą, która nie ocenia mnie tylko po nazwisku. Miałam coś jeszcze dodać, ale zatrąbił samochód, który stał niedaleko. Dopiero teraz go rozpoznałam. 

- Słuchaj, muszę już lecieć - uśmiechnęłam się przepraszająco. 

-Spoko. Do jutra

Odpowiedziałam tym samym i wsiadłam do auta. 

- I? Jak było? - spytał Happy. 

- W porządku. Poznałam koleżankę 

- Cieszę się - uśmiechnął się. Happy był ochroniarzem, który pracował dla mojego ojca. Często się mną zajmował. Jest dla mnie jak wujek. 

- Patrz młoda, co dla ciebie przywiozłem - podał mi torbę. 

Otworzyłam ją i uśmiechnęłam się. 

- Cheesburger! - zawołałam radośnie. 


Młode pokolenieOù les histoires vivent. Découvrez maintenant