Koniec

261 14 18
                                    

»»————-12 godzin temu————-««

- Nie Varian, nie chce abyś uczestniczył w tej bitwie - przeszyła go wzrokiem Roszpunka.

- Alee...ale przydam się! - upierał się alchemik.

Roszpunka odwróciła się do chłopaka plecami. Próbowała poszukać jakiegoś wsparcia u towarzyszy, lecz oni unikali jej wzroku. Tę decyzję musiała podjąć samodzielnie.

- Varian... - westchnęła odwróciwszy się do niego, podeszła i oparła dłonie na jego ramionach spoglądając mu głęboko w oczy. - Obawiam się, że Cassandra jest silniejsza niż nam się wydaje. Nie chce Cie po prostu narażać, rozumiesz? To bitwa między mną a nią...

- Myślę, że Roszpunka może mieć racje - zgodził się Julek drapiąc się w potylicę. - Jesteś jeszcze dzieckiem. 

Varian rzucił mu spojrzenie pełne goryczy.

- Wiem, że się martwisz księżniczko aczkolwiek sądzę, że moja alchemiczna wiedza może nam się przydać w tym starciu. Odkryłem, że kamienie zmniejszają się pod wpływem oto tej substancji... - sięgnął do torby by wyciągnąć probówkę jednak blondynka powstrzymała go.

- Nie zgrywaj bohatera, młody - palnął Lance.

- Nie chce zrywać bohatera! - rzucił błagalne spojrzenie - po prostu... Roszpunko zrozum mnie! Chce przydać się Coronie, spłacić dług... poczucie winy nie zasypia. Pożera mnie powoli przez ten calutki czas. - Mimo, iż jego czyny zostały mu przebaczone, chłopaka dalej jadło poczucie winy za to, co uczynił w przeszłości pod wpływem emocji.

- Varian... - szepnęła Roszpunka

- Jestem to winny Coronie - przerwał.

W sali zapanowała cisza. Wszyscy czekali na werdykt księżniczki, która sama nie wiedziała co odpowiedzieć młodzieńcowi. Tocząc wewnętrzną bitwę z myślami zagryzła wargę i postanowiła mu jednak zaufać.

- Dobrze Varian - odparła łagodnym tonem.

Na te słowa nastolatek rozpromienił się.

- Jednakże nie mieszasz się w pole walki! - machnęła mu palcem przed nosem - Pod żadnym pozorem! Gdy będę Cie potrzebować wyślę, po ciebie kogoś. Będziesz razem z Lance obserwować czy od strony Cass nie idą wrogowie, zrozumiano? - skrzyżowała dłonie na piersi i podniosła brew mierząc alchemika spojrzeniem. Entuzjazm chłopaka jak przybył, tak szybko się przyćmił.

- Zrozumiano - wydukał.

»»————-Teraz————-««

     Varian krył się na górce razem z Lancem obserwując zaistniałą walkę. Nie wierzył, że Cassandra naprawdę stanęła po stronie mroku. Wiedział, że jego dawna znajoma nie jest zła, po prostu zagubiła się wśród ścieżki chwiejnych emocji, którym dała się pochłonąć zupełnie jak nastolatek rok temu. Wystarczy tylko sprowadzić ją na dobrą dróżkę. Na dole rozegrała się scena jak Cass próbuje zranić księżniczkę używając kamieni. Ciekawiło Variana jak to możliwe, że kamienie bardziej reagują na dziewczynę aniżeli na Roszpunkę, która była słonecznym blaskiem. 

Minęło parę minut Roszpunka i Cassandra nie oddawały ciosów na ten moment. Księżniczka próbowała zawrzeć pokój poprzez rozmowę, widać było, że mąci to w głowie Cass. Niespodziewanie uwagę Variana przykuła tajemnicza postać. Nie był to raczej człowiek, a jeżeli to posiadał niebieski kolor skóry. Nastolatek spojrzał przez lornetkę i zobaczył, jakieś widmo? Przynajmniej tak mu się zdawało, jakaś dziewczynka zmierzała w stronę księżniczki. Nie było jej zbyt wyraźnie widać, jej przeźroczystość jeżeli tak to można było nazwać, dobrze kamuflowała się wśród trawy i pni drzew. Widmo po woli zbliżało się do Roszpunki, gdy przeszła obok jednego ze kamieni ten zaświecił się, w ten serce Variana zabiło mocniej. Zerwał się na równe nogi i popędził z górki do Roszpunki. Zrozumiał.

𝐻𝑒𝓁𝓅𝓁𝑒𝓈𝓈「Varian」Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz