2. Odmiennej codzienności kształt.

469 55 17
                                    

··················································································································

***

            Lubił deszcz, ponieważ jedynie pośród chłodnych kropel deszczu odnajdywał spokój. Księżycowymi oczami już za dziecka obserwował wodę spływającą po oknach z wielkim zaciekawieniem, a kiedy na moment niebo przestawało płakać, ubierał buty do zabawy i godzinami skakał po kałużach. Nawyk ten sprawił, że jasnowłosy nieraz w Hogwarcie przechadzał się po błoniach w poszukiwaniu samotnych oczek wodnych, przystawał przy nich i przez długi czas rozmyślał nad swoją beznadziejną miłością do Potter'a.

         Deszczowe dni niosły również za sobą wizyty Potter'a, wówczas oddział psychiatryczny na moment stawał się bardziej do zniesienia. Tylko dzięki spojrzeniu zielonych oczu wytrzymywał tonę lekarstw, przez które czuł się beznadziejnie oraz kolejne pytania lekarzy. Niekiedy nawet pozwalał młodszemu spleść ich dłonie w jedność, nawet jeżeli obecność gorących palców bruneta, tak blisko porcelanowej skóry prowadziła do wewnętrznych oparzeń. Ściśle wyznaczony czas spędzali w ciszy, a gdy już rozpoczynali rozmowę, mówili o codzienności, znacznie różniącej się od siebie. Praca bruneta łączyła się z bezczynnością blondyna, radość młodszego przenikała smutek starszego, a pomarańczowy sweter Potter'a kontrastował z szafirową barwą luźnej koszulki Malfoy'a.

Lecz niekiedy słońce docierało do niewielkiej sali i atmosfera między mężczyznami ulegała natychmiastowej zmianie. Wtedy widoczne były cienie pod oczami zarówno Malfoy'a, jak i Potter'a, włosy okularnika wydawały się być bardziej zmierzwione niż zazwyczaj, a słowa Ślizgona monstrualnie chłodne.

— Tracisz tylko czas.

I wydawać się mogło, że Wybraniec przygotowany był na ciosy, które zadawał mu były wróg. Tymczasem zaciskał pięści i zagryzał wargi, aby nie wybuchnąć. Wmawiał sobie, że to tylko przejściowy moment i po pewnym czasie wszystko wróci do normy, że blondyn zaraz zacznie sypać uwagami na temat jego wyglądu czy rzucać ironiczne żarty. Ale prawda była okrutna i wiedział, że Draco już na zawsze pozostanie uszkodzony. Niewiele miejsc wewnątrz jak i na zewnątrz jego ciała było nieskazitelnych. Draco złożony był nieskończonych urazów, które doprowadziły do całkowitego rozpadu.

— Mam coś dla Ciebie — ignorując poprzednie słowa starszego wyciągnął z torby kolorową kartkę, na której widniała podobizna blondyna. Pięcioletnia Rose każdego dnia wyczekiwała pojawienia się nieznanego jej jak dotąd wujka, którego znała wyłącznie z opowieści i jakże starych zdjęć.

— Chciałaby Cię poznać.

— I co miałbym jej powiedzieć? — dostrzegł zaskoczenie w przemęczonych oczach bruneta.

— Przecież nic mnie z Wami nie łączy. Nie wiem jak świetnie ułożyliście sobie życie beze mnie, a co najważniejsze.. Nie wiem jak wygląda szczęście. Zdajesz sobie z tego sprawę, że zniszczę to dziecko, gdy się z nim spotkam?

— Draco..

— To nie ma sensu. Nie przychodź tu więcej.

***

          Dał mu przestrzeń, nawet jeśli wiele było dni, w których to oboje tęsknili za swoją obecnością. Raz na tydzień odwiedzał placówkę, gdzie zostawiał po sobie list zaadresowany do właściciela księżycowych oczu i wracał do pracy aurora, a później do roli wujka i przyjaciela.

Drugi za to odurzony lekarstwami na moment dostrzegał piękno kolorowych kwiatów wystawionych w recepcji lub przez długie godziny wpatrywał się w ścianę. Wariował, ale próbował walczyć. I jedynym ukojeniem okazywała się glina. Uparcie oddalał wspomnienia związane z karmelowymi włosami, jakie wiązały się z jego pracą i nawet nie zauważył kiedy jego rzekoma terapia dobiegła końca.

          Zmęczony opuścił budynek, a z jego oczu wydobyły się łzy, gdy ujrzał rozwiane kruczoczarne włosy i szmaragdowe oczy skryte za oprawkami okularów. Uśmiech szybko przemienił się w zmartwienie, jednak dotyk chłodnych dłoni uspokoił Wybrańca.

— Zabierz mnie stąd.

W przeciągu dwudziestu minut dotarli do przytulnego mieszkania Potter'a, gdzie łzy kolejny raz potoczyły się po bladych policzkach starszego. Nie sądził, że powrót do nieznanego mu mieszkania tak bardzo go uszczęśliwi.

***

          Dochodziła jedenasta, gdy zalał używkę wrzątkiem, a przyjemny aromat rozniósł się po pomieszczeniu. Starannie przelał na patelnie jajka, z drugiej strony ułożył boczek i nakrył do malutkiego stołu ustawionego w kącie pokoju. Odwrócił się, a obecność Malfoy'a w progu kuchni nieco go zaskoczyła. Zwykle mężczyzna nie wstawał wcześniej niż w południe. Jednak tej soboty ubrany w luźny dres obserwował poczynania bruneta, trzymając w dłoni papierosa.

— Tak przed śniadaniem? — starszy wzruszył ramionami i mocno zaciągnął się używką. Tęsknił za uczuciem wypełnienia jakie dawały mu skręty.

Kilka minut później zasiedli do stołu, gdzie w ciszy spożyli posiłek, po którym nastąpiła aktywna część dnia. Wizyta w centrum handlowym okazała się dłuższa niż przypuszczali, za co blondyn miał ochotę zabić Potter'a gołymi rękami. Wciąż czuł się słabo, lekarstwa nieraz wprowadzały go w stan otępienia, a otaczające go tłumy ludzi spowodowały mocny ból głowy. I gdyby nie czuwająca ręka okularnika, z którą niemal cały czas splecione były palce blondyna, sobota mogłaby skończyć się dla mężczyzny tragicznie. A kiedy wrócili do domu zasiedli przed telewizorem, jednak ich rozrywka nie trwała długo, ponieważ sen szybko zmorzył rówieśników.

          Ich dni często wypełnione były kłótniami. Od załamania dzieliły ich zaledwie centymetry, ale wspólnie dawali radę. Nawet gdy łzy wypływały z szarych oczu kilka razy dziennie, a zmęczenie powodowało ciągłe spięcia. Ale i tak próbowali zrozumieć własne potrzeby i zbudować zaufanie na nowo.

Ponieważ Potter lubił chłód palców Malfoy'a, a Draco, choć nie przyznawał tego głośno, preferował ciepło, którym emanował brunet.

***

··················································································································

Nie spodziewałam się, że dam radę. 

Dajcie znać, czy ma to dla Was jakiś sens. 

czarna poetka. 

II. Chłopiec z bliznami  | Draco Malfoy/Harry PotterWhere stories live. Discover now