Prekursor

68 3 0
                                    

*sporo zmian w rozdziale! głównie ścieżka kariery Victorii (bo nie wzięłam pod uwagę, że hierarchia policyjna w Chicago wygląda inaczej, niż w Detroit), trochę tekstów odnośnie jej zachowania no i najbardziej finał sprawy i końcówka rozdziału + więcej tekstu o około 350 wyrazów*

Jej misją było wyeliminowanie celu pod każdym względem. Nie ważne jak i nie ważne, co się wydarzy. Jej wygląd, głos, występki względem defektów, a przede wszystkim imię, były już znane wśród wszystkich defektów - przekazywały między sobą informacje na jej temat, dla własnego bezpieczeństwa. Była młoda, przeżyła 29 lat życia. Miała ciemno brązowe, lekko kręcone, pocieniowane włosy sięgające do połowy ramion, razem z dłuższą, również pocieniowaną grzywką opadającą na czoło, brew i skraj prawego oka. Jej orzechowe oczy, przyjazny wygląd wraz z delikatną, śniadą cerą i 166 centymetrów wzrostu miały sprawiać wrażenie milutkiej i naiwnej - pozory jednak okrutnie myliły. A imię jej: Victoria.

Jako jeden z najlepszych gliniarzy w Chicago, Victoria była wysyłana do najcięższych spraw, które wymagały sprawnej i profesjonalnej ręki. Gdyby nie jej znana na posterunku policji skuteczność w tego typu sprawach, z pewnością nie zostałaby tutaj wysłana. Wraz z jej pierwszą sukcesywną misją z udziałem defekta dwa i pół roku temu, Victoria otrzymała awans na szefa detektywów, dzięki czemu mogła skuteczniej działać, mając pod sobą grupę zaufanych ludzi, z którymi udała się dzisiaj na akcję.

Koordynując ruchy detektywów, wspólnie, sprawnie przedzierali się pustymi korytarzami ogromnego, opuszczonego magazynu. Do pomocy przydzielono jej również wyspecjalizowany oddział SWAT, z którego dowódcą była w ciągłym kontakcie. Victoria czując, jak coraz bardziej zbliżali się do końca sprawy, jej podekscytowanie, jak i niepokój rosły, z każdym kolejnym krokiem wykonanym naprzód.

Idąc tak z wyciągniętą bronią, skierowaną póki co ku ziemi, dotarli do większego pomieszczenia, w którym znajdowało się kilkoro ludzi. Żaden z nich nie był świadomy ich obecności. Victoria zarządziła zatrzymanie się grupy detektywów, samej prześlizgując się do dużego pomieszczenia. Wysoko postawione skrzynki umożliwiły jej chowanie się i przemykanie niezauważalnie bliżej zorganizowanej grupy.

Oceniając swoje ukrycie przed postawieniem każdego kolejnego kroku, przemknęła na lewą stronę magazynu. Była w stanie podejść wystarczająco blisko, nie zostając wykrytą. Wyglądając dyskretnie zza skrzyni przyjrzała się grupie 12 ludzi. Gdyby nie ich ubrania, mogłaby faktycznie wziąć ich za ludzi, jednak u niektórych widoczne były po prawej stronie skroni świecące raz na złoto, raz na błękitno, okrągłe diody. Defekty. Co gorsza, defekty, które wzięły ludzi na zakładników. To im nie wróżyło szczęśliwego zakończenia.

Mimo tego, że czasami Victoria bywała szorstką i bezwzględną osobą, nie traktowała androidów z pogardą ani niechęcią, była do nich nastawiona neutralnie, jak zresztą do każdego innego człowieka, którego znacznik przesuwała na swojej mentalnej planszy w tył, jeśli nadepnął jej na odcisk, bądź w przód, jeśli okazał się przydatny. Od pewnego czasu nie zależało jej na głębszych relacjach z kimkolwiek - to sprawiało, że nie przywiązywała się do nikogo ani niczego. To sprawiało, że była niezawodna i jej reputacja w tym, co robi tak wybitnie jako stróż prawa wyprzedzała ją. Była po prostu zajebista.

Defekty stanowiły dla niej cel i zarazem zagadkę. Jak to się działo, że maszyna, domyślnie pozbawiona jakichkolwiek emocji, stawała się jak niemal człowiek? To z pewnością nie tylko jej zagwozdka, jednak przechodziła przez myśl Victorii za każdym razem, kiedy stawiała czoło defektom, a w ostatnim czasie powierzano jej każdą sprawę, która ich dotyczyła w Chicago, więc myślała nad tym więcej, niż powinna.

Przyglądając się defektom, nie była w stanie zlokalizować wśród nich zakładników, to od razu dało jej do zrozumienia, że muszą być gdzieś indziej. Zerknęła w przeciwną stronę, gdzie ulokowała się grupa SWAT, gotowa do szturmu. Ich dowódca przekazał jej gest, że za chwilę otoczą defekty razem z grupą Victorii. Przytaknęła, cofając się do grupy detektywów i przekazując im informację o otoczeniu celów. Obie grupy były gotowe pięć sekund później i bez zbędnych ceregieli, kapitan wraz z Victorią wydali gestem ręki rozkaz do ataku.

Bezwzględni (wstrzymane; wymaga edycji)Where stories live. Discover now