Closer

1.3K 140 60
                                    

    – Widziałem to – powiedział Theo, wyginając usta w zadowolonym uśmiechu. – Obczajałeś mnie. 

    – Chyba musisz zainwestować w okulary – odparł Liam pośpiesznie. Przeszedł obok chimery, z twarzą płonącą żywą czerwienią i unoszącym się w powietrzu zapachem zawstydzenia. 

    – Aww, no nie bądź taki – wycedził Raeken, przyśpieszając kroku, by nadążyć za Liamem. Młodszy pochylił się pod gałęzią, rzucając chłopakowi nienawistne spojrzenie. – Nikt by cię za to nie wyklął. Nie jesteś pierwszą betą Scotta, której robi się gorąco, gdy jestem w pobliżu. 

    – Nie obczajałem cię – warknął Liam. 

    – Czyżby? Więc patrzyłeś na mój tyłek, bo co? Próbowałeś przypomnieć sobie drogę powrotną do miasta? – Właśnie to stanowiło przyczynę złego humoru Liama i Theo dobrze o tym wiedział. Nie to, że przyłapał go na patrzeniu na jego tyłek, ale fakt, że znajdowali się w szczerym lesie, kilometry od miasta i po trzech godzinach wędrówki wciąż nie potrafili odnaleźć drogi powrotnej. 

    – Nie, po prostu zastanawiałem się, jak udało ci się wepchnąć w tyłek swoją głowę tak macno, że zrobiła pełne okrążenie i znajduje się z powrotem na swoim miejscu – powiedział Liam z ironicznym uśmiechem. 

    – Niezła riposta. Trochę przydługa, ale może być. 

    – Zamknij się, Theo – mruknął. 

    – Wiesz, to całe zagubienie się w lesie byłoby o wiele zabawniejsze, gdybyś zwyczajnie przyznał, że mnie obczajałeś. 

    – Jestem pewien, że dla ciebie byłoby to przekomiczne, ale na twoje nieszczęście nie uderzyłem się w głowę wystarczająco mocno, by uznawać cię za atrakcyjnego. 

    – No weź, Dunbar. Pomyśl tylko. Ty, ja i trochę dobrej zabawy na łonie natury. – Liam sapnął z irytacją, a jego ramiona napięły się, powodując, że Theo uśmiechnął się szeroko do jego pleców. Jeśli była jedna rzecz, która stanowiłaby dla niego rozrywkę, inna niż to, że Liam tak naprawdę rozważał jego powiedzianą pół żartem pół serio ofertę, było to doprowadzanie bety do szału. 

    – Czy wolisz coś bardziej romantycznego? Trzeba cię uwieść? Chcesz, żebym przyniósł ci kwiaty? Kilka kilometrów wstecz widziałem jakąś łąkę. Możemy rozejść się w dwie różne strony, a potem bardzo wolno pobiec w swoim kierunku, jeśli tylko byś… 

    – Chciałbym, żebyś się zamknął. 

    – Zrobiłbym to, gdybyś znalazł moim ustom lepsze zajęcie – wymruczał Theo. 

    – Ja pier… – syknął Liam. – Po porostu siedź cicho. Proszę. – Theo zrobił, jak mu powiedziano, obserwując z uśmiechem, jak ramiona bety powoli się rozluźniają. Chłopak lekko zwolnił, więc po niedługim czasie powinni iść ramię w ramię. 

    A przynajmniej tak by się stało, gdyby Theo planował w pełni dostosować się do prośby Liama. Czego nie zamierzał zrobić. Dzień był spokojny, serce Liama powoli wracało do zwyczajowego rytmu po tym, jak chimera wyprowadził go z równowagi. 

    – Wiesz – zaczął Theo. Liam od razu się spiął, przez co Raekenowi ledwo udało powstrzymać się od śmiechu. Tak łatwo było doprowadzić go do białej gorączki. – Nawet pomijając fakt, że zauważyłem to, że molestowałeś mnie wzrokiem… – Liam obrócił się w przeciągu sekundy, łapiąc go za koszulkę na tyle mocno, by ją rozerwać. Jego oczy błyszczały pomarańczowo, gdy przyparł Theo do najbliższego drzewa. 

    – Wcale nie… – zaczął Dunbar, co Theo postanowił całkowicie zignorować. 

    – Wciąż wiem, że ci się podobam – zakończył z uśmiechem. Pierś młodszego unosiła się ciężko, gdy zawarczał głośno. 

    – Oh, naprawdę? A skąd niby to wiesz? – zapytał odważnie. 

    – Pierwszą rzeczą, która cię zdradza, jest bicie twojego serca. Przyśpiesza za każdym razem, gdy jestem w pobliżu – odparł Theo, na co chłopak zbladł. 

    – To dlatego, że wciąż wyprowadzasz mnie z równowagi. Nie znaczy to… 

    – Ale mój osąd w głównej mierze opiera się na zapachu. – Palce Liama zacisnęły się mocniej na koszulce Raekena. Jego serce przyspieszyło nieznacznie. – Chemosygnały to cudowna rzecz. Możemy bez problemu powiedzieć kiedy ktoś jest smutny, przestraszony czy podniecony – powiedział, podkreślając ostatnie słowo. Jego wargi wygięły się w wyrazie czystego zadowolenia, gdy nabrał głęboko powietrze przez nos. – Tak jak teraz. – Policzki Liama zapłonęły żywym ogniem. 

    – To nie… – Theo nie dał mu dokończyć, pochylając się do przodu i zderzając ze sobą ich usta. Liam zapiszczał krótko, a jego serce na chwilę się zatrzymało. Raeken odsunął się po kilku sekundach, zmuszając swoje serce do bicia tak spokojnie jak tylko się dało. 

    – Taka jest prawda – mruknął starszy. – Więc dlaczego po prostu nie przyznasz… – Liam przycisnął go do drzewa na tyle mocno, że Theo usłyszał dźwięk pękającej kory. Nie miał szansy się poskarżyć, gdyż usta chłopaka znalazły się na jego i po raz pierwszy w życiu cieszył się, że został skutecznie uciszony. 

    Oddał pocałunek z równą gwałtownością. Jego usta płonęły, gdy poruszał nimi w rytmie naorzuconym przez Liama. Przesunął dłonie na talię chłopaka, przyciągając go bliżej, gdy zacisnął zęby na jego dolnej wardze. Theo czuł gorąco jego ciała przy swojej skórze, Liam poruszał delikatnie biodrami, przez co zasyczał tuż przy jego ustach. 

    Theo usłyszał cichy odgłos silnika, ledwie słyszalny poprzez głośne bicie ich serc. 

    Odsunął się niespodziewanie, wychylając się przez ramię Liama, przesuwając wzrokiem po otaczającym ich lesie, próbując określić z której strony dobiegają dźwięki samochodów. 

    – Powinniśmy zawrócić – powiedział, starając się uspokoić swoje serce. Spojrzał na Liama, którego oczy wypełniało podniecenie, a wargi były czerwone i napuchnięte od pocałunków. Theo wciąż czuł, jak jego usta drżały lekko. W jego brzuchu kotłowało się gorąco, przez które pragnął na powrót przyglnąć do Liama i dokończyć to, co zaczęli. 

    – Co… – wymamrotał beta głupio, mrugając na Theo w zdezorientowaniu. 

    – Słyszę odgłosy z drogi – powiedział, wskazując za niego. – Pomyślałem po prostu, że z racji tego, że przecież mnie nie obczajałeś, najlepiej będzie, jak wrócimy do Beacon Hills. – Theo zaczął iść i dopiero po kilku dobrych sekundach usłyszał, że chłopak postanowił za nim podążyć. 

    – Jesteś dupkiem – burknął Dunbar. Chimera uśmiechnął się z zadowoleniem. – A co jeśli się w ciebie wgapiałem? – zapytał z goryczą. 

    – Wtedy powiedziałbym, że jeśli nie byłbyś niczego nieświadomym idiotą, zauważyłbyś, że ja obczajam cię od miesięcy. I że powinniśmy się pospieszyć z powrotem do miasta, ponieważ tak jak zabawne są macanki w lesie, o wiele przyjemniej byłoby nam na łóżku, po wzięciu prysznica. 

    – Prysznic. Co wyobrażasz sobie, że będziemy robić? 

    – Jest milion stopni ciepła, Liam. Łazimy od kilku godzin. Obaj pachniemy jak męska szatnia, a to nie do końca pomaga w utrzymaniu odpowiedniego nastroju. 

    – To bardzo słuszna uwaga – mruknął Liam, nabierając powietrze przez nos. – Ale mam na myśli… Po prysznicu? Wtedy będziemy… No wiesz, dopiero wtedy będzie całowanie. – Theo złapał za nadgarstek Liama, obracając go, by móc swobodnie złożyć pocałunek na jego wargach, delikatniejszy niż poprzedni i pełen obietnic. Powoli odsunął się, obserwując chłopaka, który oddychał drżąco, z wciąż zamkniętymi oczyma.  

    – Tak, Liam, po prysznicu będziemy się całować – powiedział Theo. – W sumie możemy zacząć już pod prysznicem, jeśli ci to pasuje. 

    – W którym kierunku znajduje się droga? – wykrztusił Liam. Theo parsknął śmiechem, od razu przyśpieszając kroku, gdy Liam chwycił go za rękaw i pełen wigoru pociągnął go w odpowiednią stronę. 

Closer || Thiam [tłumaczenie PL] Where stories live. Discover now