23 ; CZAS NA NIKOGO NIE CZEKA

201 26 51
                                    

   ohgod, ten rozdział tak mi się nie podoba xD



rozdział 23 ; czas na nikogo nie czeka

rozdział 23 ; czas na nikogo nie czeka

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

❝ nie bój żaby, elsa. ❞






  Jim wciąż nie mógł ocknąć się z tego, co się stało. Zamarł, spanikowany i miał wrażenie, jakby wszystko przestało istnieć.
Gdy podbiegli do niego Sherlock wraz z Johnem, nawet nie zwrócił na to uwagi. Nie mógł się pozbierać nawet wtedy, gdy detektyw pomógł mu wstać i stanął z nim twarzą w twarz, trzymając go za obie ręce.

  — Moriarty, spójrz na mnie — mówił niczym przez mgłę ze śmiertelną powagą w głosie. — Sebastianowi nic nie będzie. Musimy przenieść się w bezpieczniejsze miejsce. Nie możesz się poddawać. Słyszysz?

  Irlandczyk kiwnął powolnie głową, patrząc się pusto w przestrzeń. Wciąż przed oczami widział Sebastiana, który nagle zbladł, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Na dłoniach Jima spoczywała jego krew. Krew Sebastiana. Czuł, jakby był w koszmarze.

  — John jest lekarzem. Zobaczy, co da się zrobić.

◈ ━━━━━━ ⸙ ━━━━━━ ◈


  Udało im się dotrzeć do domku, który wcześniej wypożyczyli i do tej pory stał pusty. To właśnie w tym miejscu wydarzyło się wiele rzeczy, które rozwinęły bardziej relacje pomiędzy dwójką największych wrogów. Przybyli tutaj z olbrzymią niechęcią do siebie, a wrócili niedługo później jako wspierający się sojusznicy.
Jakże ironicznie potoczył się ich los. Teraz ta sama osoba, która niegdyś została oblepiona ładunkami wybuchowymi przez Jima, teraz pomagała uratować mu jego partnera. Starał się zrobić wszystko w jego mocy, bo przecież lubił Sebastiana i jego honor nigdy by mu nie pozwolił porzucić człowieka, który potencjalnie mógł stracić życie. Czas uciekał nieubłaganie, jego córeczka była w niebezpieczeństwie, a jednak chciał poświęcić czas na to, żeby pomóc pewnemu mężczyźnie.
  Położyli Sebastiana na sofie w salonie. Postrzelony był osłabiony, w potwornym bólu zaciskając zęby, jednak wciąż starał się dobrać dobrą minę do złej gry. Z rany leciała krew, na którą John skupiał uwagę i wciąż ją zaciskał. Jim oraz Sherlock stali tuż obok, gotowi na jakiekolwiek polecenia, żeby pomóc w tej sytuacji. Serce Irlandczyka biło szybko, a żołądek zaciskał z nerwów. Jego dłonie wciąż dygotały, co detektyw dostrzegał i próbował jakoś uspokoić bruneta, jednak nic do niego nie docierało, żadne słowo.

  — Będę potrzebował apteczki, jeżeli będzie jakaś w domu — doktor Watson zwrócił się do Sherlocka, wciąż naciskając na ranę. — A jak nie to, znajdź czysty materiał czym można zatrzymać krwawienie. I chociażby taśmę klejącą. I zadzwoń po karetkę.

  Detektyw kiwnął głową i od razu wybiegł z salonu w poszukiwaniu wspomnianych rzeczy, a Moriarty stanął po środku pomieszczenia, łapiąc się za głowę.

DECEIVERS ━ MORIARTY ( 2 ) ✔Where stories live. Discover now