Prolog

7.9K 99 14
                                    

Lili

Ziewnełam, przeciągając się w swoim łóżku. To miejsce, nie jest mi ani trochę bliskie serca. Czuję się w tym mieszkaniu nieswojo. Niedawno, przeprowadziłam się z ojcem w inne miejsce. Tata nie wytrzymał ilości wspomnień, dobrych i złych sprzed śmierci mamy. Wszystko go smuciło. Nie mam nawet żadnej pamiątki bo mamie, ponieważ stwierdził, że musimy zostawić jej śmierć za sobą. Do dziś nie wiem co dokładnie się stało. Wróciłam ze szkoły i zostałam powiadomiona, że mama jest w szpitalu. Kiedy do niego przyjechałam, oznajmiono mi, że nie żyje.
Tata poprosił o nie udzielanie mi informacji na temat śmierci mamy. Na początku byłam zła, ale potem postarałam się zrozumieć intencję ojca. Pewnie po prostu nie chciał mnie martwić.
Podniosłam się z bardzo niewygodnego łóżka i jak od paru dni poczłapałam do łazienki, w której od jakiegoś czasu nie ma ciepłej wody. Ogrzewanie samo się wyłącza. Teraz nawet go nie ma. Mój telefon stopniowo wysiada. Prądu w tym mieszkaniu często nie ma przez co naładowanie telefonu choć odrobinę jest niemal niemożliwe. Działa zaledwie parę gniazdek, do których podłączone są urządzenie codziennego użytku. Lodówka, piekarnik... W tym mieszkaniu warunki do życia są okropne. Czynsz płacimy naprawdę mały. Mieszkam teraz w jednej z gorszych dzielnic zamieszkiwanych głównie przez przestępców, rabusiów lub osób uzależnionych od narkotyków. To miejsce jest dla nich idealne. Policja zagląda tu naprawdę rzadko, bo nikt nikogo tutaj nie zgłasza. Życie tu toczy się własnym rytmem.

Skierowałam się do kuchni,w międzyczasie przechodząc przez bardzo ciasny salon.
Zauważyłam, że mój ojciec leży na łóżku tępo patrząc w sufit.
Spojrzał na mnie, a ja odwróciłam wzrok. Nie odzywam się do niego od paru dni, po tym jak wrócił do domu najebany do tego stopnia, że musiałam pomagać mu dojść do toalety.
W pewnej chwili usłyszałam cichy pomruk.
- Wiesz, że jesteś tylko problemem? - zapytał pijacko bełkocząc. - Jesteś niczym, jak twoja matka - zaśmiał się, choć przypominało to bardziej rechot.
- Wiesz, że zachowujesz się jak śmieć? Dziwię się, że jeszcze nie wylądowałeś pod sklepem żebrząc o grosze na kolejny trunek! - powiedziałam oburzona. Już drugi raz słyszę od niego te słowa. Zabolały dwa razy bardziej niż ostatnio.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać gówniaro! - wstał gwałtownie i podszedł do mnie niemal biegiem, w międzyczasie potykając się o stół. Przyparł mnie do ściany z impetem. - Jesteś nic niewartą gówniarą, kurwo - syknął mi prosto w twarz. Prosto na nią padło parę kropel jego śliny. Myślałam, że zwymiotuje.
- A ty jesteś chujem. - warknąłem i splunełam mu w twarz. Kiedy tylko do jego pijackiego mózgu dotarło co się stało, zamachnął się. Momentalnie poczułam ból na swoim policzku. Aparat ortodontyczny wbił mi się w policzek więc sekundę późnej poczułam słoną ciecz w moich ustach. Od razu do moich oczu napływają łzy. Odepchnęłam ojca od siebie. Pobiegłam do pokoju i zamknęłam się na klucz. Nie wytrzymałam, z rozpaczliwym jękiem osunęłam się po drzwiach na posadzkę. Nie mam zamiaru tego znosić. Już przed śmiercią mamy czasem był nieobliczalny, krzyczał i dawał niedorzeczne szlabany. Jednego dnia, kiedy mama była w pracy, na cały dzień zamknął mnie w piwnicy. Bez wierzchniego okrycia, było mi zimno i dopóki mama nie wróciła, nie miałam co jeść. W natłoku myśli podeszłam do komody i zaczęłam wyciągać z niej najpotrzebniejsze, moim zdaniem, ubrania, a następnie wrzucać je do plecaka. Nie mam zamiaru zostać z nim ani chwili dłużej. Zabrałam jeszcze ze sobą portfel i zaoszczędzone w ostatnim czasie pieniądze. Sprzedałam parę moich ładniejszych ubrań by mieć za co żyć, w razie gdyby ojciec spłukał się całkowicie. Ubrałam na siebie bluzę, a do ręki wzięłam jeszcze dosyć zniszczoną kurtkę. Skierowałam się do okna. Otworzyłam je i wyrzuciłam plecak. W ostatniej chwili jednak, gdy plecak był już na ziemi poza budynkiem wróciłam się po moją deskę. Przynajmniej będę miała jak się szybciej przemieszczać. Podeszłam do okna zrzucając także deskę na dół. Mieszkam na parterze więc nie mam problemu z wyjściem z mieszkania. Wyskoczyłam przez okno. Pakując wszystko zdążyłam się trochę uspokoić, ale teraz wszystkie emocje wróciły. Wzięłam wszystkie rzeczy na ręce i zaczęłam powoli iść w kierunku domu mojej przyjaciółki. Przez całą drogę płakałam.
Dlaczego to ja muszę mieć takie problemy? Chciałabym mieć normalne życie, kochająca rodzinę i grupkę przyjaciół. Czy to jest zbyt wiele? Dlaczego ojciec tak bardzo się zmienił? Kiedy proponowałam odwyk albo chociaż rozmowę z psychologiem, wściekał się. Mam tego serdecznie dość.
Po dłuższym czasie płaczu i powolnego człapania do Glorii stanęłam przed drzwiami do jej domu. Gloria była jedną z pseudopopularnych osób w szkole. Miała pieniędzy jak wody, no może przesadzam, ale mogła pozwolić sobie na masę rzeczy, na które nie było stać innych tych "gorszych" ludzi. Przed naciśnięciem dzwonka otarłam szybko oczy ale to nic nie dało. Od razu znów zaczęły spływać po policzkach. Nacisnęłam dzwonek nieustannie pociągając nosem. Niedługo po tym zobaczyłam uważnie przyglądającą się mi Glorię.
- Mogę u ciebie przenocować? - zapytałam wiedząc, że dziewczyna się zgodzi. Przecież tyle razy mówiła mi, że zrobi dla mnie wszystko i jestem jej przyjaciółką. Gloria uśmiechnęła się do mnie. I nie był to przyjazny uśmiech, raczej gardzący. Nie przejęłam się tym.
- nie mam gdzie cię przenocować - wzruszyła ramionami - a teraz sorry ale jestem zajęta.
Już miałam się odezwać, ale zauważyłam że drzwi już były zamknięte. Stałam tam jeszcze parę minut kompletnie osłupiona. Nie rozumiałam zachowania dziewczyny, dlaczego potraktowała mnie tak okropnie? Znów zaczęłam płakać i błąkać się bez celu po mieście. W końcu wycieńczona usiadłam na jednej z ławek przy chodniku i otuliłam się ramionami. Letnie wieczory i tak są dosyć chłodne, przynajmniej ja je tak odczuwam. Zarzuciłam na siebie kurtkę. I zaczęłam patrzeć w ciemność bez celu. Nie chciało mi się żyć... Obserwowałam auta przejeżdżające niecałe dwa metry odemnie. Cichy szelest liści za mną, dochodzący z drzew które poruszał lekki wiatr mnie w pewien sposób uspokajał. Ale dodawał do sytuacji także bardzo strasznego nastroju. W pewnej chwili zaczęłam przypominać sobie wszystkie zjawiska paranormalne i jakich czytałam. Panicznie rozglądałam sie po okolicy. Nie wiedziałem co robić, rozpłakałam się po raz kolejny. Nie wiem ile tak siedziałam płacząc i i bezsensownie przytulając do siebie kurtkę. Potrzebowałam teraz kogoś kto zaopiekowałby się mną, pokazał, że życie wcale nie jest takie złe. I przede wszystkim dał mi miłość...

filiżanka herbatkiWhere stories live. Discover now