2.3

1K 103 58
                                    

Wieczorem tego samego dnia dostała telefon od Julii z zaproszeniem na kameralne przyjęcie w gronie osób najbliższych młodej parze. Domyślała się, kogo jeszcze prawdopodobnie młodzi zaprosili, co po sekundzie zwerbalizowała jej przyjaciółka.

- Marcin też będzie. A wiesz, że pytał o ciebie? To znaczy, zastanawiał się, czy nie mielibyśmy ochoty gdzieś razem się wybrać. On ewidentnie jest tobą zainteresowany.

Ale nie tak, jak możesz sobie to wytłumaczyć – przypomniały się jej jego słowa z auta.

- Dlaczego tak bardzo nie chcesz dać mu szansy?

- Po co? On mieszka w Stanach i na pewno wkrótce tam powróci, więc nie widzę sensu w popadaniu w jakieś głębsze zażyłości.

Julia chciała coś dodać, ale najwidoczniej przypominając sobie przeszłość Kariny, ugryzła się w język i postanowiła więcej nie drążyć tego tematu.

- Szkoda – dodała jedynie. – Może z czasem tak byś go w sobie rozkochała, że zapomniałby o powrocie za ocean? A ty zostałabyś moją prawdziwą siostrą.

Karina jedynie westchnęła na myśl o tak dziwacznych spekulacjach i pozwoliła, by temat sam wygasł.

~~~~

Mieszkanie nowożeńców znajdowało się blisko centrum, w okolicy parku miejskiego. Doskonałe połączenie komunikacyjne z tą częścią miasta ułatwiło jej stawienie się na miejsce. Zresztą z powrotem i tak miała zamiar wracać taksówką.

Przekraczając próg budynku, przypomniała sobie, jak pół roku wcześniej była tu po raz pierwszy z Julią. Jej przyjaciółka może i wzięła ślub wczoraj, ale razem z obecnym mężem nie mieszkała tutaj od dziś. W sumie zawsze czuła się w tym miejscu dobrze i skrycie zazdrościła im tego adresu. Przestronny apartamentowiec z własnym basenem i siłownią, widokiem na park oraz niedużą liczbą mieszkańców, musiał budzić podobne odczucia. Nie była to zawiść z jej strony, a bardziej coś na kształt marzenia, które spełniło się bliskiej jej osobie.

W drzwiach przywitał ją Leszek, a po chwili w przedpokoju pojawiła się również Julia.

- Cieszę się, że dotarłaś – uściskała Karinę, jakby co najmniej miesiąc się nie widziały. – Wejdź dalej i rozgość się. Masz jeszcze może ochotę na kawałek tortu?

Dziewczyna skinęła głową i razem z mężem przyjaciółki weszła do salonu. Przywitała się ogólnie ze zgromadzonymi już gośćmi, których twarze były jej znajome. Leszek zaraz też podał jej kieliszek z ulubionym winem i odszedł, by przygotować pokaz zdjęć z wczorajszej imprezy.

Jego przyrodni brat także był już na miejscu i Karina zdążyła poczuć na sobie jego wzrok. Mimo to trzymała się dzielnie, tradycyjnie odrzucając jego atencje.

Julia podała jej talerzyk z ciastem i dotrzymując towarzystwa, wesoło szczebiotała o błahostkach z ostatnich godzin jej życia, kiedy to się nie widziały. Gdyby znalazły się teraz sam na sam, dziewczyna z pewnością nie zarzuciłaby jej tak pustą rozmową. Jednak nie były, a inne osoby chętnie przysłuchiwały się i włączały w ich konwersacje.

Dopiero gdy Leszek włączył ogromną plazmę zawieszoną na jednej ze ścian, a ktoś inny zgasił część głównego oświetlenia pokoju, rozmowy ucichły i większość skupiła wzrok na telewizorze.

Karina wyszła do toalety, a gdy powróciła, przycupnęła pod jedną ze ścian, również podziwiając kolejne zdjęcia z zaślubin.

- Cześć – usłyszała za sobą cichy głos.

Najwyraźniej nie było jej dane zaznać spokoju ze strony świadka pana młodego.

- Co słychać?

Swoją drogąWhere stories live. Discover now