1. Czy wiesz, co cię tu przywiało?

18 1 0
                                    

Po 4 godzinach zmywanie naczyń zaczyna być męczące. Ruusu nawet nie przypuszczała, że szorowanie talerzy i szklanek może doprowadzić do osłabienia. Oparła się o pusty zlew i westchnęła głośno.

- No dobra, przerwa, Kotoko. - Gruby facet pokazał na drzwi. - Zaraz gwiazda wieczoru, możesz zobaczyć, jak te dzieciaki wywijają na scenie.

W oczach Ruusu pojawiła się ciekawość. Zapomniała o tym, że przez ostatnie kilka godzin harowała przy zmywaku i prawdopodobnie wygląda, jakby wróciła z linii frontu. Wybiegła z kuchni. Usłyszała muzykę i rozmowy po prawej stronie. Pewnym krokiem wyszła z ciemnego korytarza i znalazła się na otwartej sali, gdzie przy długich, bogato zastawionych stołach siedziało towarzystwo w wieczorowych strojach. Zauważyła u większości kobiet piórka na patykach. Zdała sobie sprawę z tego, że to bardzo śmieszny rodzaj masek i uderzyła się w czoło.
Usłyszała za plecami niskie chrząknięcie. Stał za nią Ciemny strażnik z groźną miną.
Szybko przemieściła się w inną część sali, daleko od postawnego mężczyzny z bronią u boku. Przykleiła się do ściany daleko od centrum pomieszczenia.
- Tutaj chyba mogę stać... - mruknęła i spojrzała na scenę.
Ruusu naprawdę zastanawiało, kto ukaże się jej oczom. W oczekiwaniu zdjęła z siebie brudny fartuch i co chwilę spoglądała w korytarz, prowadzący do kuchni, wiedząc że po występie znów będzie musiała tam wrócić. A może nawet nie zdąży zobaczyć żadnych gwiazd wieczoru, bo któryś z Ciemnych strażników ja rozpozna.

Ruusu nie raz ani nie dwa była w sytuacji, w której Ciemni prawie ją złapali. Sama nie pamiętała twarzy żadnego z policjantów, ale bała się, że mają ją na swoich "listach gończych", jeżeli coś takiego w ogóle istnieje i wypatrują jej w tłumie.

Dziewczyna wbiła wzrok w scenę, decydując się choć na moment zapomnieć o sytuacji, w jakieś się znalazła. Przyszła tu na koncert i zamierzała cieszyć się niczym innym, jak tylko koncertem.
Nagle światła na sali zgasły. Zamiast nich rozbłysło kilka reflektorów, które skupiły się na kilku chłopcach na scenie. A może było ich kilkunastu? Zanim Ruusu zdążyła policzyć, zabrzmiała głośna muzyka, a artyści zaczęli tańczyć i śpiewać.

Czerwona nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego, nawet na festynie. Ci chłopcy tańczyli dużo lepiej niż pijani Niebiescy czy Zieloni. Nie potrzebowała fajerwerków, żeby zachwycić się ich występem. Podczas drugiej piosenki zaczęła rozpoznawać ich twarze i liczyć kolory. Pięciu Niebieskich, trzech Beżowych, trzech Fioletowych i dwóch Zielonych. Oczywiście żadnych Czerwonych ani Ciemnych. Brak tych pierwszych był zrozumiały. Brak tych drugich nie do końca, ale Ruusu domyślała się, że to ze względu na poczucie wyższości. Może Ciemni mają swój własny zespół, w którym tańczą tylko Ciemni chłopcy?

Jej uwagę przykuł niski artysta w zielonej koszuli i intensywnie zielonych spodenkach. Miał czarne włosy i poważną twarz. Zastanawiała się, czy ona też mogłaby stać się sławna i tańczyć dla całej tej burżuazji, która siedziała obok niej w zabawnych strojach i maskach. Przecież ten Zielony na scenie wyglądał jak przypadkowy dzieciak zgarnięty z ulicy. Mimo to przyciągał wzrokiem i precyzją ruchów.

Zanim Ruusu zdołała rozmarzyć się na dobre o zostaniu idolką tłumów, do sali przez główne drzwi wkroczył zastęp Ciemnych, uzbrojonych po zęby.

- Prosimy o opuszczenie budynku. - Tyle dało się usłyszeć w momencie, gdy przestała grać muzyka, zespół zbiegł ze sceny, a w pomieszczeniu zrobiło się głośno od szurnięć krzesłami i przerażonych głosów gości.

- No, wypłacę ci pieniądze jutro. Dalej mieszkasz na Zawietrznej? - Obok Ruusu pojawił się groźny kucharz. Miał zdenerwowaną minę i ewidentnie się spieszył.

- Tak - odpowiedziała niepewnie dziewczyna.

- Wpadnę jutro, na pewno. - Mówił już bardziej do siebie niż do niej i odszedł prędko, widząc coraz więcej Ciemnych wciskających się do środka.

Ruusu spojrzała w stronę zdezorientowanego zespołu, który czekał pod sceną. Nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się blisko nich. Stała teraz pośrodku całego zamętu i wpatrywała się tępo w swoich nowych idoli. Oni także zwrócili na nią uwagę, bo była jedyną osobą, która nie przepychała się do wyjścia. Ciemni jednak pojawili się także obok gwiazd i zabrali ich gdzieś szybko, tak że Ruusu zdążyła tylko pomachać Beżowemu z okrągłą twarzą, na co ten odpowiedział niepewnym gestem.

Następnie dziewczyna w końcu zorientowała się, że nie może dłużej zostać w środku i zaczęła szukać wyjścia, modląc się, aby żaden z Ciemnych nie uznał jej za podejrzaną. Wyskoczyła na ulicę i pędem pobiegła do śmietnika, gdzie zostawiła swój plecak.

Był tam dalej i nawet nie śmierdział tak bardzo. Ruusu westchnęła i spojrzała na czarne niebo. Przez ilość świateł w mieście nie było widać ani jednej gwiazdy. Mogła jedynie dostrzec zarysy chmur. Zdawało jej się, że ta czerń spadnie zaraz na całą ziemię i przykryje ją jak bardzo ciężka kołdra.

Ubrała na nowo w czerwone ubrania i wyszła z wąskiej uliczki. Na placu przed budynkiem, gdzie zarządzono ewakuację była pustka. Nie kręcił się tam nawet ani jeden Ciemny. W promieniu kilkudziesięciu metrów Ruusu również nie widziała nikogo. Musieli się nieźle wystraszyć. Tego typu sytuacje należały do typowych. W większości przypadków nie było nawet informacji o powodzie ewakuacji. Mimo to każdy się bał. Dziewczyna podwinęła rękawy bluzy i ruszyła przed siebie. Nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się na ulicy Zawietrznej. Była to nieco obskurna część dzielnicy Fioletowych, zamieszkana głównie przez osoby pracujące fizycznie dla Ciemnych. O ostatnim czasie przeniesiono w to miejsce również garstkę Niebieskich, do których najwyraźniej należała Kotoko. Ruusu postawiła sobie za cel znalezienie pracownicy. Nie było to jednak łatwe, bo mimo wszystko przy ulicy znajdowało się co najmniej kilkanaście budynków po każdej ze stron. W ubraniu Czerwonej mogła co najwyżej zrobić napad na każdy z domów. Byłoby to mniej podejrzane niż pukanie do drzwi i pytanie o Kotoko.

Nagle z krzaków wyskoczył całkiem spory sfinks i wydał z siebie przeciągły dźwięk na widok Ruusu. Ta w odpowiedzi przyłożyła palec do ust i próbowała go uciszyć.

- Myślisz, że to zadziała na kota? - Z tych samych krzaków wyłoniła się wysoka czarnowłosa dziewczyna. - Co tutaj robisz? Zgubiłaś się? - zapytała z wyższością w głosie.

- Nie, szukam kogoś - odpowiedziała pewnie Ruusu. Nie chciała kłopotów i miała nadzieję, że Fioletowa dziewczyna puści ją wolno. Albo że przynajmniej nie naśle na nią jej łysego kota. - Mam sprawę do Kotoko.

- Do Kotoko...? - Dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Po chwili na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. - Ach, jasne. - Podeszła bliżej. - W takim razie chodź, nie możemy rozmawiać na ulicy.

Ruusu próbowała protestować, ale nowo poznania Fioletowa już ciągnęła ją w stronę dziury w zarośniętym żywopłocie. Czerwona nie miała pojęcia, czemu wzbudziła w dziewczynie taki entuzjazm, ale cieszyła się, że nie została opluta lub obrzucona kamieniami, tak jak kiedyś na tej samej ulicy. Ta czarnowłosa wydawała się nie widzieć koloru jej ubrań. Poczuła do niej... sympatię?

Karmazynowy DystryktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz