Rozdział 9

2K 121 29
                                    

Robin

To było dziwne.

My zachowywaliśmy się dziwnie.

Żaden z nas nie wspomniał o pocałunku ani razu, zupełnie jakby go nie było. Ale był i widać to było w naszym zachowaniu.

Unikaliśmy jakiegokolwiek przypadkowego dotknięcia, nie wspominając już o tym, że rumieniłem się jak ostatni idiota. Sebastian obserwował mnie uważnie, zapewne ciekawy, co ja o tym wszystkim myślę. A myślałem... Wow! Byłem zdziwiony tylko tym, że on tego chciał, że w ogóle o tym pomyślał. No, że ja, to oczywiste było. Ale że on?

Tu pojawia się kolejne pytanie. Czy on jest gejem?

Szczerze? Nie wyglądał, a przynajmniej nie jak stereotypowy gej. Ubierał się młodzieżowo i ładnie. Żadnych wstrętnych śmierdzących sweterków, jedynie stylowe golfy. Był przystojny i umiał to podkreślić. Po prostu... Wow, no!

Do Sylwestra czas nam mijał w spokoju. Czasem bombardował mnie jakimiś zadaniami z chemii, a kiedy zrobiłem jakiś podstawowy błąd matematyczny, wręczał mi księgę zadań powtórkowych do tegoż przedmiotu. Kpiłem z tego przez cały dzień, dziękując mu wylewnie za wspaniały prezent pod koniec roku. Nie, żeby się tym przejmował. Po prostu zamykał się w swojej sypialni i miał mnie gdzieś.

A w Sylwestra odcięli nam prąd. Sebastian omal nie zapienił się ze złości, kiedy telewizor zgasł z cichym „pyp". Ja tylko westchnąłem. Można było się tego spodziewać. Od kilku dni śnieg padał bez przerwy. Nie miałem ochoty nawet wyściubiać nosa na to zimno. Oczywiście, musiałem, kiedy chciało mi się palić. A którymś razem wycwaniłem się i zszedłem do piwnicy. Seba często tam chodził i podkładał do pieca. Ja szybko paliłem fajkę i wracałem na górę.

Gdy zabrali nam prąd, byliśmy w kropce.

– Dobra, to... Co robimy? – spytałem, rozwalając się na kanapie.

– Nic. Zaraz na pewno włączą.

Cóż, nie włączyli. Po jakiejś godzinie chemik się poddał.

– Może karty? – spytał.

– Okej. Na co gramy?

Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

– To znaczy? – zapytał powoli.

– No, tak grać bo gra to nuda.

– Czy dzisiejsza młodzież nie potrafi się normalnie bawić?

– Bawimy się bardzo dobrze. Lepiej niż przypuszczasz.

– Pff. Nie wątpię. Dobra, ten, kto przegra, pije kieliszek wódki.

– Bez zapijania?

Sebastian ponownie uniósł jedną brew (swoją drogą było to zajebiście irytujące, ale co ja mogłem) ale skinął głową.

– Jesteś aż tak zaprawiony w piciu?

– Nie, ale jest Sylwester, a ja chciałbym się napić. Porządnie.

– Hm... Okej. I tak szybko padniesz.

– Zobaczymy.

Niektórzy by pewnie powiedzieli, że picie wódki z nauczycielem (wychowawcą!!!) to nie jest szczyt ich marzeń. Ja mówię wręcz odwrotnie.

Oboje wykorzystywaliśmy wszystkie nasze umiejętności, żeby wygrać i pogrążyć przeciwnika. Po czterech kieliszkach nic nie widziałem przez łzy, które stawały mi w oczach za każdym razem, gdy mocny alkohol palił mi przełyk i próbował przepalić całe gardło łącznie z wnętrznościami. Język mi zdrętwiał i strasznie sepleniłem, ale Seba też tyle wypił i też widać było, że nie weszło mu tak łatwo, jakby chciał. I całe szczęście.

GraniceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz