Piątek, 23 listopada.

35 2 0
                                    

Po zwycięskiej bitwie z Markiem Antoniuszem pod Akcjum, Oktawian August rozpoczął samodzielne rządy, które były o niebo ciekawsze, niż lekcje historii z panią Fitzgerald. 

Wzdycham głęboko i kasuję kilka ostatnich słów mojego mizernego eseju. Nie mogę się na niczym skupić. Głuche postukiwanie łyżew o gruby lód wciąga mnie do innej rzeczywistości. Po chwili sfrustrowana zamykam laptopa, wkładam go do torby, którą zarzucam na ramię i schodzę z trybun, kierując się w stronę wyjścia. Przed drzwiami oglądam się jeszcze za siebie. Na lodowisku pozostało niewiele osób. Większość, zniechęcona późnią porą lub zachęcona innymi atrakcjami piątkowego wieczoru, wróciła już pewnie do domu albo wyszła na miasto. Pcham szklaną powłokę przed sobą i wychodzę na korytarz, w którym jest o wiele cieplej. Podchodzę do recepcji i spoglądam ponad ladą na Teddy, która szpera w jakichś papierach, chyba próbując je uporządkować. 

- Nikt się po mnie nadal nie zgłosił? - pytam, zwracając na siebie uwagę ciemnoskórej kobiety z fantastycznymi kręconymi włosami - Tyłek prawie przymarzł mi do ławki. 

- Nie, twój tata jeszcze chyba nie przyjechał, Margo - odpowiada, przerzucając stos kartek w kolorowych, niedomykających się teczkach - Mówiłam ci, żebyś nie przesiadywała tam tyle, bo się przeziębisz.

Kiwam jej głową w odpowiedzi, podskakuję lekko i siadam na granitowym blacie lady. Kołyszę się lekko w rytm muzyki lecącej z radia. Przyglądam się wszystkim wyróżnieniom i dyplomom wiszącym na ścianie naprzeciwko. Należą one głównie do świetnych łyżwiarzy, którzy zaczynali na naszym małym lodowisku w Minnesocie. Teddy wielokrotnie namawiała mnie, żebym przyniosła kilka swoich nagród, mogłaby włożyć je w ramki i przywiesić w wolnych miejscach, ale ja zawsze stanowczo odmawiałam. Nie chciałabym, żeby każdy, kto tu przychodzi na wejściu widział moje nazwisko. I tak po wygraniu młodzieżowej śródsezonówki w tym roku zaczęłam wzbudzać zainteresowanie ludzi w mieście i, co gorsza, w szkole. 

Wzdrygam się lekko, kiedy nagle słyszę zatrzaskujące się drzwi. Chwilę później z szatni wychodzi Evan. 

- Potrzebujesz jeszcze czegoś, Teddy? - pyta, zakładając swoją granatową kurtkę.

- Nie, poradzę sobie. I tak bardzo dużo dziś zrobiłeś. 

- Kiedy pierwsze egzaminy semestralne? - zagaduję go.

Jakaś emocja przebiega mu przez twarz, ale nie potrafię jej dokładniej dostrzec. Evan odchrząka i poprawia torbę sportową, która spada mu z ramienia. 

- W poniedziałek - odpowiada zdawkowo - Trzymajcie się. 

Mały dzwoneczek dzwoni wesoło nad drzwiami, kiedy wychodzi. 

Powtarzam w głowie jego słowa kilkukrotnie i zaczynam zastanawiać się, dlaczego ktoś taki jak Evan Hudson rozmawia z kimś takim jak ja? Evan Hudson. Gdyby tylko chciał, mógłby mieć pięć takich lodowisk i trenować w nich najlepszych łyżwiarzy z całego kraju. 

Spuszczam wzrok i skupiam się na niezawiązanych sznurówkach moich zimowych traperów. 

- Czarujący z niego chłopak - wzdycha Teddy.

Odpowiadam jej krótkim uśmiechem, a później odszukuję na ścianie zwycięzców wyróżnienie z 1995 roku. Jenna Hudson. 

Nagle zauważam jasne światła na parkingu przed lodowiskiem. Żegnam się z Teddy, zarzucam ciepły sweter na ramiona i wychodzę. 



Jak zostać błękitnym słonecznikiem o smaku miodu - poradnik dla opornych.Where stories live. Discover now