Rozdział 9

114 10 3
                                    

Will odsunął się od drzwi gospody, czekając na powrót Halta. Ze jakiegoś zakątka wioski dobiegły go tłumne krzyki. Oskarżenia padały w jedną i drugą stronę. Zwiadowca jeszcze mocniej owinął się swą zwiadowczą peleryną i z głodem niewiedzy poczłapał w kierunku skąd słuchać było dźwięki potencjalnego chaosu. Miał nadzieję, iż hałas nie oznaczał kolejnego buntu wobec Zacka.

Wędrówka przez kilka ulic i zaułków nie trwała długo. Dostrzegł wreszcie zatłoczony plac, stanowiący centrum Wensley. Wtedy ujrzała coś istnie niepokojącego.

Z tłumu na niewysoki mur wyskoczył przywódca protestu, który bez dwóch zdań, wzbudzał w zebranych mieszkańcach niekłamny podziw. Stąd te krzyki uwielbienia i głośne wiwaty.

Na samym murze zaś widniały napisy mowy nienawiści, poniżające Zacka i prześmiewcze karykatury jego postaci.

Okryty płaszczem postać zwiadowcy ruszyła prosto do tłumu. Zręcznie prześlizgnęła się miedzy protestującymi mieszkańcami. Widocznie ktoś miał powód do niepokoju. Nagle rozległ się głos kogoś z tłumu.

- Nie chcemy takiego bezpieczeństwa! Precz z szaleńcem! - wrzasnął przywódca buntu.

- A więc tym razem znów obawiają się Zacka - szepnął do siebie. Nie bardzo obchodziły go sprawy ludzi z wioski. Ale ostatnimi czasy incydenty stawały się coraz częściej.

Will odwrócił się przez ramię, spoglądając czy nikt go nie obserwuje. Wtedy zauważył dziwnie zachowującego się  człowieka w czarnym płaszczu. Takim samym jak miał Zack. Chciała zaczaić się w cieniu budynku i uciec. Will nie mógł na to pozwolić. Jednak żołądek dał o sobie znać.

-  Cień Boga całkiem mnie opuścił - wymamrotał i pobiegła w zaciszne miejsce, gdzie mógłby usunąć się w cień. Nie mógł uwierzyć, że właśnie w tej chwili zbiera mu się na torsje. Dobiegł do ściany chaty obrośniętej bluszczem i podparł się obiema rękami. Pochyliła się bardzo nisko nad, ziemią, kiedy poczuł słodki smak rozprzestrzeniający się w jamie ustnej. Otworzył szeroko usta, próbując złapać oddech.

- Co tak nagle? - zapytał sam siebie, wycierając z ust odrobinę dziwnej, przejrzystej mazi. Will uważał to za zbyt niepokojące, jednak nie mógł dłużej się tym przejmować. 

- Jest ze mną zdecydowanie gorzej. Nie powinienem był wychodzić z chaty. To wszystko mnie wkrótce wykończy.

Wyprostował się i dyszał ciężko. Kilka kropel potu toczyło mu się ze skroni. Dopiero co przybyła do Wensley, a już musiała stawić czoła niezadowolonym wieśniakom.

Widok tajemniczej postaci całkowicie stłumił jego zdrowy rozsądek. Wiedział, że musi go dogonić, gdyż był nie jej wrogiem, lecz jego nowym przyjacielem. To był Zack. I widział wszystko. To go zabije.

Will musiał być niczym błyskawica. Wtedy inna peleryna świsnęła w powietrzu. Drugi tajemniczy mężczyzna, który pojawił się jak grom z jasnego nieba sięgnął za ukryty pod tuniką pas. Zabrzmiał szczęk wysuwanego ostrza.

W kilka chwil doskoczył do ofiary i wyrwał zakrzywiony nóż z dłoni szaleńca i przyłożył swój sztylet do jego szyi, co nie było mu miłe. Chłopak klęczał przed nim niczym na szafocie z ciężkimi rękoma. Mężczyzna był gotowy na błyskawiczny cios.

Will poczuł jak jego serce bije że zdwojoną siłą, gdy przyglądał się całemu incydentowi. Wyciągnął swoją saksę. Kierowało nim poczucie obowiązku.

- Muszę cię zabić, ponieważ stanowisz zagrożenie. Nie próbuj żadnych głupich sztuczek. Przede mną nie uciekniesz.

- Nie wchodź mi w drogę - zagroził Zack, pomimo swego żałosnego położenia. A nawet uśmiechnął się z politowaniem, wiedząc że mężczyzna nie panuje nad orężem. Raz przymierzał się do zadania cięcia z nad głowy, a raz z boku. Może i nie był jakoś nadludzko silny, ale bezwzględny w rozdawaniu ataków. Nie obchodziło go jak zada ostateczne ciosy. Ale sam Zack całkowicie go dekoncentrował.

- Możesz sobie machać tym swoim mieczykiem, lecz i tak mnie nie zabijesz. Zaraz wszyscy się zorientują, co zamierzasz zrobić.

Po tłumie rozeszły się okrzyki przepełnione strachem. Chłopak miał rację. Rzeczywistość mocno zderzyła się z jego słowami.

Zapomnieć Zwiadowcę (tom II)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang