4

2K 165 264
                                    

Następnego dnia bardzo odwlekaliśmy wyjazd z powrotem do miasta. Żadne z nas nie musiało nic mówić, abyśmy wszyscy bezgłośnie rozumieli to jak bardzo boimy się ujrzeć to co miało miejsce w nocy, po naszej ucieczce. Powoli, z rana popijaliśmy herbatę, ograniczając nasze rozmowy do nic nie znaczących pierdół, aby broń Boże nie powrócić myślami zbyt szybko do Stonewall.

Cały czas gdzieś na końcu mojej głowy czaiła się myśl o tym, ile osób zostało pozbawionych życia. Ofiarą został tylko Austin, czy może jest ich więcej?

Dlaczego zginął? Jak to możliwe, że lud zabił go tylko przez jego czarną rasę?

Nie mogłem uchronić się od analiz.

Po śniadaniu od razu ruszyliśmy w drogę; tym razem Niall oznajmił, że będzie kierowcą. Caroline usiadła na miejscu pasażera, co wydawało mi się naprawdę urokliwe. Ta tragedia zbliżyła ich do siebie i czekałem tylko aż zostaną parą.

Chociaż tyle z tego dobrego.

Siedziałem pomiędzy Harrym a Liamem, przeglądając ulotkę miasta, którą dostałem od recepcjonistki hotelu.

- Ładnie pachniesz - szepnąłem w przypływie odwagi, spoglądając na niego kątem oka. Ulokowałem wzrok na jego plastrach, którymi cały czas się bawił.

- Umyłem się - puścił oczko. - Ale dziękuję - dodał naprędce, patrząc na mnie ze słodkim uśmiechem, delikatnie muskając kciukami moje udo.

- Więc... - oczyściłem swoje gardło, mówiąc wynioślej. Kierowałem swe słowa do wszystkich przyjaciół. - Najbliżej mamy do jeziora Ontario. To jest na wschodzie. Możemy przy okazji zwiedzić wodospad Niagara.

- Zawsze chciałam zobaczyć Niagarę! - pianę lat dziewczyna, klaszcząc w dłonie.

- Ja widziałem - westchnął z rozmarzeniem Niall. - Tam jest absolutnie przepięknie.

- Więc uzgodnione - zgiąłem mapę w pół, rzucając nią w Liama. - Potrzebujemy paru ubrań, ręczniki, jakieś koce, trochę jedzenia, coś do rozpalenia ognia, no i namioty.

- Większość z tych rzeczy znajdziemy u Horana - powiedział Harry.

- Ale co do jedzenia, to lepiej przygotujmy sie jakoś konkrtetnie - parsknąl Liam.

- Możemy kupić coś w drodze - wzruszyłem ramieniem. - Tylko zaopatrzmy się w duży plecak. Właściwie, mamy jakieś śpiwory Payno?

- Ja mam jeden - skrzywił się.

- Dobra, chuj, nigdy nie spałem na trawie, a zawsze musi być ten pierwszy raz - mruknąłem.

- Więc pojedźmy najpierw do mnie - poprosiła Caroline. - No co? Mam najwięcej rzeczy - przewróciła oczami na spojrzenie Nialla.

Zgodziliśmy się z tym, że jej uwaga jest trafna. Niall zwolnił, kiedy przejeżdżaliśmy obok Stonewall.

Wszyscy bez wyjątku, łącznie z kierującym blonynem, zakryliśmy usta dłonią, na kilka chwil przymykając powieki, pod którymi zgromadziły się łzy. Gejowski bar spowijała ruina. Wszędzie leżało szkło, zburzone fragmenty ścian budynku, a od środka, przez olbrzymie dziury widać było wydostajacy sie na zewnątrz dym wypalającego się ognia.

- Musieli demolować ten budynek aż do rana - szepnął Liam, dostrzegając wciąż skrzący się popiół. Spojrzałem na niego, widząc wywinięte w podkówkę usta. Westchnąłem małodyskretnie, a Niall zmienił bieg, wyjeżdżając z uliczki z piskiem opon. Caroline włączyła radio i już nikt nie powrócił myślami do tego okropnego widoku.

*

Zbyt grube uda, wielka dupa, chuderlawy tors, wystające na klatce piersiowej żebra, jakoś dziwnie nieproporcjonalna głowa, małe stopy i dłonie.

Love Is War | l.s.Where stories live. Discover now