Rozdział jedenasty: Wyzwanie!

525 40 193
                                    

Notka od autorki: Witajcie, przyjaciele! Kurs pisarstwa idzie całkiem nieźle; tym razem pozostałam trochę po zajęciach, żeby porozmawiać z nauczycielem o mojej małej historii i okazał się tak miły, że zgodził się mi z nią pomóc. Miał naprawdę wiele pomocnych sugestii; naprawdę wydaje mi się, że trafiłam na te zajęcia z większych powodów, niż tylko dla własnego dobra =)

Kolejna sprawa, o której często otrzymuję wiadomości – Ślizgoni. Ludzie uważają, że to w jakiś sposób oznacza, że nienawidzę katolików. Przyjaciele – ja wcale nie nienawidzę katolików! Jedyne, czego chcę, to żeby katolicy i wszyscy inni trafili do nieba, gdzie będą szczęśliwi przy Bogu! Czy wiecie, kto tak naprawdę nienawidzi katolików? Ten ich tak zwany Kościół Katolicki. Ironiczne, hmm? Pomyślcie jednak – z jakiego innego powodu mieliby okłamywać katolików pod względem wymogów dotyczących zbawienia? Czy wiecie, że ich przywódca jest socjalistą? Wydaje mi się, że ktoś tu nie wie szczególnie wiele o Bogu czy konstytucji! I co z tym, że ma być tylko jeden Bóg i nikt więcej? Dlatego też, jeśli czytają to jacyś katolicy..... pytam was o to z miłości..... zastanówcie się, co jest ważniejsze: wasza tak zwana religia, czy Prawda?

Harry, Hermiona, Dean Thomas i Ronald wrócili do głównego budynku w ponurych nastrojach. Nie byli w stanie uwierzyć w to, co przeczytali. Voldemort, w ich miasteczku? A co, gdyby na niego wpadli? Porozchodzili się szybko do swoich sypialni i poszli spać.

Następnego ranka maluchy zebrały się ponownie przy śniadaniu. Tego dnia było niezwykle pyszne: pulchnie rozbełtana jajecznica, kruchy bekon, frytki domowej roboty, mamałyga, gofry, jabłka, sok pomarańczowy i mrożona herbata. Doprawdy, ten dzień już był pełen błogosławieństw!

– Wciąż nie jestem w stanie uwierzyć, że ktoś zobaczył Voldemorta w naszym kampusie – wyszeptał Harry, po przełknięciu kawałka bekonu.

– Ja też nie – skomentował wnikliwie Dean Thomas.

– Boję się – wymamrotała Hermiona, bawiąc się nerwowo widelcem. – A co, jak spróbuje zabić Harry'ego?

– Nic mi nie będzie – zadeklarował odważnie Harry, po czym ścisnął pocieszająco jej dłoń, przez co oboje się zarumienili.

– O czym wy znowu plotkujecie? – zapytał głos. Był wyniosły i rozległ się za nimi.

Harry obejrzał się i zobaczył, że obok ich stoliku stoi Draco. Draco miał splecione dłonie, położone na brzuchu. Za nim stało dwóch innych, młodych ludzi, ubranych tak samo jak Draco – beżowe spodnie, brązowe bezrękawniki i białe koszule.

– Po prostu omawialiśmy coś, co przeczytaliśmy w gazecie – powiedział przyjaźnie Harry. – Czy chciałbyś się do nas dołączyć?

Draco zaśmiał się wyniośle.

– Raczej nie. Może tobie nie przeszkadza dzielenie stołu z kobietami spoza rodziny, ale mnie owszem. Wiem, że jestem lepszy od kobiet. Po co miałbym z jakąś rozmawiać?

Harry zgrzytnął zębami. Miał już tego dosyć! Te tak zwane feministki ostatnimi czasy wszystko nazywały seksistowskim. Jak mężczyzna, który szanuje swoją kobietę i dostarcza jej i jej dzieciom wszystkiego, pozwalając jej mieszkać w domu, w którym czuje się bezpiecznie, to nazywa się to nienawiścią do kobiet! Tego rodzaju głupstwa często sprawiają, że zapominamy, jak wygląda prawdziwy seksizm. Prawda jest taka – kobiety są równie mądre i sprytne co mężczyźni; a Bóg sprawił, że wszyscy jesteśmy mu równi; ale równy nie znaczy taki sam; więc kiedy traktujemy kobiety i mężczyzn tak samo, mówiąc kobietom, że mają iść do pracy i zapomnieć o swoim prawdziwym powołaniu jako żonach i matkach; to właśnie jest prawdziwa nienawiść wobec kobiet! I w dodatku są jeszcze tacy ludzie jak Draco, którym wydaje się, że Bóg spartolił robotę i uczynił kobiety gorszymi od mężczyzn. Nic z tego wszystkiego nie jest w porządku.

– To naprawdę okrutne z twojej strony! – wrzasnął odważnie Harry, po czym uderzył pięściami w stół tak mocno, że okoliczne naczynia podskoczyły.

Pan Snape obejrzał się w ich kierunku i zobaczył zamieszanie, jakie miało miejsce. Tego dnia ubrany był bardzo wytwornie w świeżo wyprasowaną koszulę i praktyczne spodnie, które idealnie ukazywały jego długie, umięśnione nogi. Ponad kołnierzem jego koszuli wymykało się kilka kosmyków, sugerujących gęstość i rozległość gęstego dywanu poniżej. Krocząc wyniośle przez stołówkę, niósł ze sobą ciężką, wielką Biblię Króla Jakuba.

– Co tu się dzieje? – zakwestionował, zakładając ręce na piersi.

– Nic – wymamrotał Draco zakłopotanym głosem kogoś, kto wie, że źle zrobił, ale Harry odpowiedział szczerze i odważnie: – Draco dręczył dziewczyny!

Greg westchnął i zasłonił usta swoimi smukłymi, bardzo kobiecymi dłońmi.

– Szlaban, Draco! Jesteśmy chrześcijanami, musimy szanować kobiety i traktować je równie delikatnie, co traktowalibyśmy nasze matki, siostry, czy córki.

Pan Snape złapał Dracona za nadgarstek i wyciągnął go ze stołówki. Harry uśmiechnął się święcie na tego świętoszkowatego durnia. Draco pomachał pięścią.

– Jeszcze cię za to dorwę, Potter! Dzisiaj, na dziedzińcu, po kolacji – zobaczymy się na ostatnim pacierzu!

Notka od autorki: Niech wam Bóg błogosławi!

Hogwart, Szkoła Modlitw i CudówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz