królowa szczerości

271 28 16
                                    

Kiedy później Dipper próbował się wytłumaczyć, Mabel udawała, że cała sytuacja nie miała miejsca. Po powrocie szatyna, Billa już nie było i nie pojawiał się aż dotąd, następnego dnia po południu.

Dipper siedział między Grendą a Mabel, które z chichotem na ustach malowały mu paznokcie. Zdecydowały się na granatowy, Mabel nieco bardziej morski. Szatyn bezgłośnie prosił siedzącą naprzeciwko niego Raven o pomoc, jednak ta z uśmiechem kręciła głową.

— No Dipper, teraz to i nawet mnie byś zainteresował! — Zaśmiała się dumna ze swojego dzieła Grenda, jednak po chwili zastanowienia dodała — dobra, wolę jednak tych prawdziwych mężczyzn.

— Sugerujesz, że nie jestem prawdziwym mężczyzną? — Parsknął, patrząc na przyjaciółkę siostry z ukosa.


— Wiesz... Jakby nie patrzeć, wolisz tą zdecydowanie głupszą płeć.

— Dla twojej wiadomości, droga Grendo, on lubi obie — Sprostowała z uśmiechem Mabel, poprawiając rozmazany lakier. Dipper sięgał akurat po popcorn i niechcący uszkodził środkowy palec.

— Oua, to dobrze się bawisz — Klepnęła go w plecy, na co zakrztusił się, kaszląc przygarbiony. — Wiesz, Raven jest samotna i chętna, prawda ptaszyno?

— Jesteś niemożliwa — Odparła czarnowłosa, uśmiechając się z pobłażliwością. — a ty, Dipper — Zwróciła się do chłopaka, który na dźwięk swojego imienia zwrócił wzrok ku dziewczynie. Poczuł lekki dyskomfort, kiedy ciemne oczy brunetki błądziły wolno po jego ciele. — chyba nie jesteś zainteresowany, niestety.

— Co? — Spytał głucho, ponieważ nie do końca dotarły do niego słowa Raven, która zachichotała uroczo, patrząc mu prosto w oczy. Czerń jej tęczówek mąciła mu w głowie.

— Sugerujesz, że umówiłabyś się z Dipperem? — Mabel spojrzała na nią jak na kosmitkę. Raven przełożyła nogę przez nogę, wzruszając ramionami.

— Oczywiście, że tak, Mabel.

Twarz Dippera pokryła się czerwienią, a pozostałe dziewczyny otworzyły ze zdziwienia usta. Grenda nagle zaczęła bić brawo.

— Raven, królowo szczerości.


— To jak, Dipper? — Przekrzywiła głowę, bawiąc się pasmem prostych, czarnych włosów. — Zainteresowany?


Wtem rozległ się trzask drzwi, a do salonu wszedł Bill z zaplamioną krwią koszulą, rozwalonymi na wszystkie strony włosami i butami od błota. Dzisiejszego dnia ostro padało, jednak to nie wyjaśniło skąd wzięła się krew, którą również można było dostrzec na policzku.

— Ej, wiecie, że jak wkurzycie lamie to spróbuję was utopić? Patrzcie co zdobyłem! — Wyciągnął z kieszeni długi, kobiecy palec, a wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na niego z przerażeniem. — No co?


— Czy ty uciąłeś jej palec? — Spytała ze niesmaczoną miną Mabel mając nadzieję, że on po prostu sobie żartuję. Poza tym, skąd w Gravity Falls pojawiłaby się lamia?

— Hah, żeby tylko palec — Mruknął, śmiejąc się pod nosem.

— Ooookej? Um... Dipper, oczekujemy twojej odpowiedzi — Zwróciła Grenda, starając się ignorować blondyna, który szczerzył zęby do kawałka czyjegoś ciała. — Umówisz się z Raven?


Bill jak na komendę uniósł wzrok, marszcząc brwi. Mabel obserwowała go kątem oka szczerze zaciekawiona jego reakcją. Wszystkie spojrzenia padły na Dippera, który otwierał usta i zamykał, sam nie wiedząc co ma zrobić. Owszem, Raven była ładna, prześliczna, dość zabawna oraz czasami lekko dziwaczna, jednak czy byłby w stanie umówić się z przyjaciółką siostry? Nigdy nie patrzył na nią w takiej kategorii. Poczuł się wyjątkowo spięty, zwłaszcza że Bill wciąż tutaj stał, w zabłoconych butach, patrzył na niego z dziwnym wyrazem twarzy i oczekiwaniem w złotych oczach. Moc jego oczu wręcz go paliła. Dekoncentrował się do tego stopnia, że zaczął bawić się nerwowo palcami, na przemian patrząc na każdego z osobna. Jednak może dzięki tej randce coś zaiskrzy między nimi i uda mu się zapomnieć o Leo?


— To może... — Przełknął ciężko ślinę, kalkulując własne słowa. Nie byłby to taki zły pomysł, prawda? — Jutro o siedemnastej w centrum? — Zaproponował niepewnie i spojrzał na czarnowłosą, uśmiechając się nieśmiało. Grenda wydała z siebie pisk podniecenia, strasząc szatyna na tyle, że podskoczył w miejscu. Raven widocznie ułożyło, uśmiechnęła się promiennie i skinęła głową. Dipper oddał — już nieco pewniej — ten uroczy uśmiech, zawstydzony.



Mabel spojrzała w stronę blondyna, który opuścił ręce i wyglądał, jakby coś bolało. Chciała coś powiedzieć, jednak on zauważył to i pokręcił głową, uśmiechając się lekko, nieszczerze. Dało to Mabel jeszcze bardziej do myślenia. Uśmiechający się w taki sposób Bill? Niedorzeczne, lekko niepoprawne.

— To ja... zejdę na dół schować palec. Wybacz Gwiazdeczko za to błoto. — Mruknął, wychodząc z pomieszczenia.



Dippera pochłonęła rozmowa z Raven i Grendą, natomiast Mabel siedziała cicho, zastanawiając się nad tym co widziała. Przecież to było oczywiste, że oboje coś czuli, jednak czego mogła się spodziewać po swoim durnym bracie, który twierdzi, że jest inteligentną osobą, jednak w takich sprawach był kompletnym baranem. Westchnęła, pocierając twarz. Czy możliwym było, by przywiązać się w tak krótkim czasie do osoby, ha, demona, który próbował unicestwić jej ukochane miasteczko? Absurdalne samo w sobie, ale jak można inaczej było to wytłumaczyć?

Uwielbiała Raven, ale nie widziała tej dziewczyny u boku jej młodszego braciszka. Jednak wszystko miało okazać się dopiero jutro.

✓ | golden eyeᵇⁱˡˡᵈⁱᵖ-ᵇˣᵇOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz