8. On mnie zniszczy, nie przetrwam.

2.3K 182 70
                                    


#justpromisemeMM

Leah poklepała się po brzuchu i z delikatnym uśmiechem obserwowała rozmawiających ze sobą rodziców. Żałowała, że się rozeszli. Tak, teraz w taki sposób mogła na to spojrzeć, chociaż jeszcze kilka lat temu, gdy ojciec dostał pracę w Nowym Jorku, a matka nie potrafiła zrezygnować ze swojej fundacji, była załamana. Żadne z nich nie chciało ustąpić. W głowie jej się nie mieściło, jak dwoje ludzi – kochających się – mogło być tak upartych. Ojciec wyjechał, łamiąc jej serce. I nie tylko jej, bo nigdy nie zapomni nocy, gdy słyszała szloch, dobiegający zza zamkniętych drzwi sypialni matki. Serce Leah już wtedy było mocno sponiewierane, a Cameron tym, co jej zrobił, starł zmaltretowany narząd w drobny pył. Wyjazd do Europy posklejał w jakiś magiczny sposób serduszko. Żal, że ojciec wybrał pracę zamiast rodziny, z każdym rokiem, każdym miesiącem czy dniem, malał. Może nie rozumiała, ale zaczęła akceptować podjęte przez rodziców decyzje. Nawet dorosła do tego, by skonfrontować się z ojcem i pamiętała, że dyskusja w pewnych momentach przebiegała burzliwie. Rozmawiali przez wiele godzin, ale widocznie oboje tego potrzebowali, gdyż od tamtego telefonu kontaktowali się ze sobą prawie co weekend. W dodatku rodzice także zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać, bez wiecznych pretensji, oskarżeń, wywodów. To ją uszczęśliwiało, dawało niewielki płomyczek nadziei, zwłaszcza, że po raz pierwszy od dawna spędzali wspólnie święta.

Leah zerknęła w bok, docierając spojrzeniem do przyjaciółki, która szczerzyła się idiotycznie i sugestywnie poruszała brwiami. W końcu Danielle sięgnęła po butelkę wina.

– Naleję jeszcze państwu...

– Ja muszę odmówić. – Taylor uśmiechnął się przepraszająco. – Pora wrócić do hotelu.

– Nie wygłupiaj się, tato. My z Danielle jedziemy na miasto, więc może byś potowarzyszył dzisiaj mamie, tym bardziej, że są święta. Prawda, mamo?

– Jeżeli masz ochotę, możesz tu spać – powiedziała cicho, po czym dodała pospiesznie: – Pokój gościnny jest wolny.

– Nie sprawię ci tym problemu?

– Żadnego.

– Pani Collins, było pyszne, jak zawsze, ale już więcej w siebie nie wcisnę – do wymiany zdań jako pierwsza wtrąciła się Danielle, a widząc spojrzenie Leah wstała od stołu, nieznacznie skinąwszy głową.

– Mamo, pomóc w sprzątaniu? – Leah poszła w ślady przyjaciółki.

– Nie, poradzimy sobie. – Ojciec odezwał się, zanim Sharon zdążyła odpowiedzieć. Na jego twarzy pojawił się przepełniony słabo tłumionymi uczuciami uśmiech.

Więcej nie trzeba było im powtarzać, zebrały się szybko, żeby rodzice w ostatniej chwili nie zmienili zdania.

Wieczór był chłodny, przesycony zapachami, zarówno potraw przyrządzanych w domach, jak i zimy. Może nie było śniegu, tak jak na przykład w Chicago, jednak wszystko miało swój magiczny urok. Drzewa rosnące wzdłuż ulicy zostały ozdobione lampkami i światełkami, a trawniki oblegały świecące renifery, bałwanki oraz śnieżynki. Leah kochała ten czas, tę właśnie porę roku.

– Auto czy spacer?

– Spacer na plażę. – Danielle od razu wcisnęła swoją dłoń w jej wystawione ramię. – Myślisz, że twoi rodzice spożytkują wolny czas?

– A fuj, Elle. Nie chcę ich sobie w ten sposób wyobrażać. Świnia! – krzyknęła. – Nie możesz mi tego robić!

– Mieli na siebie ochotę, aż powietrze iskrzyło. – Zachichotała, wydając przy tym chrumkające dźwięki.

Just promise me... (SECOND CHANCE#1) PREMIERA 2024❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz