Cichy świat cz. 2

16 3 0
                                    

        Wrzesień bywa okresem w którym uczniowie się poznają. Tworzą przyjaźnie, znajomości itd. Jednak w 1E wszyscy znali wszystkich i nikt nie chciał zmieniać składu. Kondrat, kończył przebierać się i poszedł na lekcje, gdy zauważył jak dwóch uczniów z równoległej klasy, zabrali plecak jakiemuś uczniowi z podstawówki, podrzucając między sobą plecak. Chłopak chciał pójść do nich i pomóc młodszemu uczniowi, lecz strach przed nimi, sprawił, że postanowił uddać się do sali.

Na przerwie jak zwykle zajmował się rysowaniem. Postanowił zatemperować ołówki, których używał. Gdy to robił, usłyszał rozmowę:

- Hej, Marek! Widziałeś gdzieś głuchą?

- A co ja? Opiekunka? Pewnie dopiero idzie do szkoły. Mieliśmy Anglika. Ona jest zwolniona.

- To nie fer! Czemu my musimy uczyć się, kiedy ona się byczy.

Wtedy otworzyły się drzwi i do sali weszła uśmiechnięta Jadwiga. Chłopcy, którzy rozmawiali zmierzyli ją wrogim spojrzeniami. Kondrat skończył temperowanie. Udał się z powrotem do swojej ławki, lecz w tę zauważył, że chłopaki zagrodzili dziewczynie przejście.

- Cześć głucha – powiedział, chyba Marek. Drugi zdarł jej z pleców tornister. – Naprawdę myślałaś, że możesz bezkarnie pysznić się z tego, że możesz przychodzić później do szkoły niż my?

Dziewczyna spróbowała odzyskać swój plecak, lecz chłopak odsunął go i złapał ją za ramie.

- Jeśli chcesz to odzyskać, musisz ładnie poprosić – powiedział drugi chłopak.

- Biardzio... kose... - zaczęła dukać. – odziaj mi ekcel.

- Co mówisz? Nic nie rozumiem – drwił sobie.

Kondrat podszedł i wziął wdech, lecz słowa utkwiły mu w gardle i nie był w stanie nic wydusić. Spróbował uwolnić dziewczynę z chwytu, lecz został odepchnięty.

- Odwal się – powiedział prawdopodobnie Marek.

- My jej nic nie robimy, co nie głucha? – stwierdził drugi chłopak, po czym nachylił się nad dziewczyną. Nagle Jadwiga uderzyła go. Cios sprawił, że chłopak odepną ją i zrobił krok od tyły.

Dziewczyna krzyknęła coś niezrozumiale, po czym pobiegła w jego stronę. Kondrat spadł między dziewczyną, a uderzonym chłopakiem. On również był skory od walki.

- Chcesz oberwać, suko?! – krzyknął uderzony. Kondrat z trudem odepchnął ich od siebie. Chłopaka złapał kolega. Szybko odpuścił, lecz dziewczyna dalej naprała. Kondrat złapał ją ponownie. Gdy stwierdził, że się już nieco uspokoiła, odwrócił, by móc podnieść jej plecak, lecz w tedy ona ugryzła go w dłoń. Kondrat szybko obrócił się, by odepchnąć ją drugą dłonią, lecz dziewczyna odchyliła się i dłoń przeczesała jej włosy. Poczuł, że zaczepił o coś i szarpnął. Dziewczyna zawyła, uderzając w jego klatkę piersiową, odbiła się od niego i zrobiła kilka kroków w tył, trzymając się za ucho. Kondrat zobaczył co wyrwał. Był to bardzo jasno brązowy aparat słuchowy pokryty krwią. Jadwiga, z dzikim wiskiem, pobiegła w jego stronę. Kondrat złapał ją i przytulił jedną ręką. Dziewczyna wiszczała i okłada go pięścią po plecach. Każdy cios był coraz słabszy, aż końcu przestała. Równomiernie z słabnącą pięścią, wisk przechodził w płacz. Nagle Kondrat poczuł, że dziewczyna robi się ciężka. Powili osunęli się na podłogę.

- Eplasam – wymamrotała, obejmując go. Chłopak objął ją drugą ręką. W sali zapadła cisza. Nikt nawet nie drgnął. Wszyscy patrzyli na płacącą Jadwigę, wtuloną w Kondrata. Przerwała to dopiero matematyczka, która weszła do sali. Zabrała Jadwigę do pielęgniarki. Następnego dnia do szkoły została wezwana matka Kondrata.

- Panno Natalio – zaczął dyrektor. – Doszły mnie słuchy, że pani syn zaatakował uczennice ze swojej klasy – wtedy wskazał na Jadwigę, która siedziała obok swojej mamy. – Rozumie pani, że nie mogę tolerować tego w mojej szkole?

- Rozumiem, proszę pana – odparła spokojnie matka chłopaka.

- W takim razie, zawieszam pani syna do nie wyjaśnienia tej sprawy.

Tego dnia słońce grzało mocno jak na ten miesiąc. Kondrat nie rozmawiał z mamą w czasie powrotu, ani w domu. Zamknął się w pokoju, wyciągnął z kieszeni aparat słuchowy, który wyrwał. Po tym się rozpłakał. Trzy dni później, wszystko się wyjaśniło. Uczeń z równoległej klasy widział całe zajście i opowiedział wszystko. Kondrat został przywrócony w prawach i wrócił do szkoły, natomiast sprawcy zostali zawieszeni, a ich rodzice zobowiązali się pokryć koszty kupna nowego aparatu i leczenia uszkodzonego ucha.

- Poczekaj! - usłyszał Kondrat, gdy kończył lekcje. Była to mama Jadwigi z swoją córką. – Przyszłam przeprosić cię za te oskarżenia. Czemu się nie broniłeś?

Chłopak spuścił głowę, nic nie mówiąc.

- Jesteś niemową?

Zaprzeczył. Wyciągnął zeszyt i szybko napisał: Bo czułem się winny.

- Przecież to był wypadek.

Chłopak, wyciągnął z kieszeni jej aparat podarował go dziewczynie. Lecz ta wsadziła go w jego dłoń i zacisnął ją mu. Po czym zwróciła się do swojej mamy i wykonała kilka gestów. Ona również to zrobiła.

- Co wy robicie? – spytał cicho, zdziwiony chłopak.

- Rozmawiamy w języku migowym – odparła.

- Migowy? Nauczy mnie tego pani?

Cichy światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz