Rozdział 1

1.6K 67 86
                                    

Remus

Spałem spokojnie na łóżku, owinięty kołdrą i nie chciałem wstawać, mimo że był poniedziałek i o 9.00 było śniadanie a o później lekcje.
Nagle poczułem poduszkę, która uderzyła mnie w twarz.
Otworzyłem oczy i usiadłem.
Syriusz siedział na ramie swojego łóżka i się śmiał.
- W końcu wstałaś nasza śpiąca królewno! - zaśmiał się chłopak.
- Haha bardzo śmieszne. Która godzina? - spytałem wstając.
- 8.50 - odparł Syriusz.
- Gdzie chłopaki? - powiedziałem zanim poszedłem ubrać szatę.
- James poszedł na podbój Lily, bo widział jak wychodziła na śniadanie a Peter zakówa na sprawdzian z Eliksirów w Wielkiej Sali - wyjaśnił czarnowłosy.
Czyli jak zawsze. Pomyślałem i bez słów poszedłem się ubrać do łazienki.
Gdy już stałem w szacie, spojrzałem w lustro.
Moje kręcone, jasno brązowe włosy były lekko rozczochrane a miodowe oczy - jedyna rzecz, która mi się podobała, spoglądały na lustro z niechęcią.
Rany i rysy na całej twarzy, zawsze przypominają mi pełnię księżyca.
Nie bolą już, ale blizny pozostaną na zawsze.
Czasami gdy jestem sam w dormitorium, bo chłopaki gdzieś poszli, myślę sobie, czy nie lepiej by było im bezemnie.
Bo wsumie tylko sprawiam im kłopot, a oni się dla mnie narażają, bo wsumie nigdy nie wiadomo, czy ich nie zaatakuje, w końcu gdy jestem wilkołakiem nie panuje nad tym co robie...
- Remus! Ile można się ubierać! No dalej, śniadanie za chwilę będzie! - z moich ponurych rozmyślać wyrwał mnie głos Syriusza.
Wyszedłem więc z łazienki i razem, we dwójkę poszliśmy na śniadanie.
W Wielkiej Sali, już czekali na nas James i Peter.
- No w końcu! Czekamy na was już od pięciu minut! - powiedział James gdy ja i Syriusz usiedliśmy.
- Ta, ale Remus się długo szykował - wyjaśnił czarnowłosy.
- Dobra, nieważne - odparł James przeżuwając tosta.
Zapadła dość krępująca cisza.
Wsumie, nie było o czym gadać więc cisza była chyba jedynym wyjściem.
- No to... Kiedy następna pełnia? - spytał nagle James.
- James. Ciszej, bo ktoś usłyszy - powiedziałem, bo za nic w świecie nie chciałbym, żeby ktoś jeszcze się dowiedział.
- No dobra. Więc, kiedy będzie ta pełnia - powiedział James tylko tym razem ciszej.
- Za tydzień - powiedziałem zgodnie z prawdą.
Dlatego też byłem zdenerwowany, bardziej niż powinienem.
Zawsze, kilka dni przed pełnią czułem wielki niepokój.
Poprostu tak już miałem, że nie potrafiłem przestać myśleć o tym dniu kiedy się zmienię...
- A to dlatego jesteś taki przybity. Znowu się tym zamartwiasz? - spytał James i zaczął się bujać na krześle.
- Tak... No wiesz... Martwię się, czy wszystko pójdzie po naszej myśli... Czy... Nikogo nie zabije... Dobrze wiecie, że Dumbledore pięć lat temu zaryzykował dając mi szanse... Wiedział, kim jestem a jednak mnie tu wpuścił... I do tego wy mi tak pomagacie... Czym ja sobie na to zasłużyłem? Znaczy... Czym zasłużyłem sobie na waszą przyjaźń... Za co jesteście dla mnie tacy mili...? - nawet się nie obejrzałem gdy rozgadałem się na dobre.
- Ej, ej, ej spokojnie Luniek. Bo zaraz wszyscy się dowiedzą. Gadasz jak obłąkany - na szczęście James mi przerwał zanim się rozryczałem, co czasem mi się zdarzało, gdy myślałem o mojej chorobie.
- Tak... Przepraszam... - powiedziałem speszony.
- Dobra luz. Rozumiemy, że się denerwujesz pełnią, ale nie musisz aż tak histeryzować.
W sensie, nie musisz aż tak nad tym wszystkim rozmyślać.
Jesteś naszym przyjacielem, a przyjaciele trzymają się razem. Na dobre i na złe - powiedział Syriusz i położył mi rękę na ramieniu.
Od razu poczułem się o niebo lepiej.
Ostatnio zawsze gdy Syriusz się do mnie odzywa czuję się o niebo lepiej...
Potem, po moim małym ataku histerii wszyscy dokończyliśmy jedzenie i wyszliśmy z sali.
Dzisiaj mieliśmy lekcje godzinę później niż zwykle, bo profesor Flitwick, od Zaklęć odwował pierwszą lekcje, dlatego udaliśmy się w stronę naszego Dormitorium.
- Ej wiecie co? - zagadnął James.
- No co? - spytałem.
- Ostatnio nigdzie nie widzę Sparkerusa.
- Faktycznie, ostatnio też go nigdzie nie widzę - wtrącił Syriusz.
- Może jest chory? - odparł Peter.
- A może... On się nas boi?! - powiedział podekscytowany Syriusz.
- A wiesz, Łapa, że to bardzo możliwe - powiedział James.
- Oj dobra nie przesadzajcie. To, że go nie spotkaliśmy nie znaczy od razu, że się nas boi albo unika - odparłem.
Niezbyt lubiłem gdy chłopaki dokuczali Severusowi, ale wspierałem ich w tym i też po części przyczyniłem się do cierpienia tego Slizgona.
To było coś w rodzaju podziękowania za to co oni dla mnie zrobili.
Skręciliśmy na korytarzu i byliśmy już kilka dobrych metrów od naszego dormitorium, aż nagle zobaczyliśmy Lily, która rozmawiała z Severusem.
Ja, Syriusz i Peter spojrzeliśmy na Jamesa.
Na jego twarzy malowała się dosłowna wściekłość.
Zanim zdążyliśmy coś zrobić, James wściekły jak osa popędził w stronę Lily i Severusa z wyciągniętą różdżką.
To się źle skączy. Pomyślałem.
- Zostaw ją! - krzyknął James w stronę Ślizgona.
Severus i Lily odwrócili się w stronę James'a, a ten wcelował różdżke centralnie w chłopaka.
- Powiedziałem, zostaw ją! - powtóżył James.
- Ona nie jest twoja. Nie zakażesz mi się z nią przyjaźnić - odparł spokojnie Ślizgon.
- A właśnie, że zakaże! Wracaj sobie do swoich kolegów ze Slitherinu, a Lily zostaw w spokoju.
- Chłopaki, to bez sensu. Nie kłóćcie się o mnie! - wtrąciła się Lily.
Choć raz mógłbyś jej posłychać James. Pomyślałem.
- Masz rację, Lily. Nie warto na takiego głupka tracić czasu - powiedział w końcu Severus, i zaczął iść w stronę swojego dormitorium mijając Jamesa i zmierzać w naszą stronę.
Ale ja znałem Jamesa i wiedziałem, że to jeszcze nie był koniec...
Zanim Ślizgon przeszedł pięć kroków, James machnął różdżką i zaklęciem, podnisł chłopaka do góry.
- Tchużysz, Smarkerusie!? - krzyknął okularnik i zaczął obracać przyjaciela Lily.
- Zostaw mnie! - odparł Severus próbując jakoś się uwolnić, co było niemożliwe, bo chłopakowi różdżka jak i zawartość torby spadła na ziemię.
- Zostawię cię, jak ty zostawisz Lily! - brunet był nieugięty.
- James, to nie ludzkie! Zostaw go! - wtrąciła się Lily.
- To jak będzie?! - James zdawał się nie słyszeć wogóle Lily.
- Dobra, zgadzam się! Zostawie ją, tylko mnie puść! - odparł Ślizgon.
Po tych słowach, James go puścił, a ten spadł na swoje rzeczy.
- Idziemy, chłopaki - zwrócił się po chwili chłopak do nas.
My zrobiliśmy to co on kazał a gdy przechodziliśmy obok Severusa i Lily, dziewczyna krzyknęła :
- Jesteście potworami! Wszyscy czterej! - to trochę zabolało, ale wiedziałem, że ona ma racje.
Nie tylko James przecież się znęca nad tym Slizgonem. My też mu w tym pomagamy.
Bez słów szliśmy dalej, aż w pewnym momęcie, gdy byliśmy jakieś dwa metry od Dormitorium nagle odezwał się Syriusz :
- Ej poczekajcie, muszę coś zrobić.
- Coś czyli co? - spytał James.
- Zapomniałem czegoś z Wielkiej Sali. Zaraz przyjdę! - powiedział Syriusz, już biegnąc spowrotem, a my poszliśmy do naszego Dormitorium.
Jednak ja czułem, że to ma jakieś głębsze dno i że tak naprawdę on poszedł zrobić zupełnie coś innego...

Syriusz

Wpadłem na genialny pomysł!
Postanowiłem, zrobić żart stulecia na Smarkerusie.
Dobiegłem do miejsca, gdzie ostatnio go wraz z chłopakami widziałem, jednak tam go nie było.
Lily wsumie też.
Zacząłem biec dalej i w końcu zobaczyłem Lily, która szła obok Smarkerusa, doprowadzając go do Dormitorium Slizgonów.
- Ejj Smarkerusie! - krzyknąłem, a tamci się odwrócili.
- Syriusz, nie zniżaj się do poziomu Jamesa i... - zaczęła Lily, jednak ja jej przerwałem.
- Mogę pogadać ze Smarkerusem, w cztery oczy?
Na te słowa oni zaniemówili.
Widać, że nie wiedzieli co mają teraz robić.
- Dobra możemy pogadać. Dzięki za pomoc, Lily - powiedział w końcu Smarkerus.
- Jesteś pewien? - Lily nie była pewna.
- Tak - odparł Ślizgon a Lily się z nim pożegnała, żuciła mi gniewne spojrzenie i odeszła.
Super! Mój plan się narazie powodzi! Pomyślałem.
- Dobra, czego chcesz? - spytał Smarkerus.
- Jeśli chcesz, żebyśmy ci przestali dokuczać, to za tydzień w nocy, zanim wzejdzie księżyc, pujdziesz do Wszeszczącej Chaty - powiedziałem a on spojrzał na mnie nie ufnie.
- Czemu mam tam przyjść? - spytał po chwili.
- Jak przyjdziesz to się przekonasz - rzekłem tajemniczo i zacząłem odchodzić w stronę Dormitorium Gryfonów, zostawiając Smarkerusa samego.
Ale się zdziwi, gdy zobaczy wilkołaka.
Już się nie mogę doczekać pełni!
Pomyślałem szczęśliwy, że w końcu on zostanie mocno pokiereszowany.
Nie miałem wątpliwości, że on może nie przyjść.
Za bardzo mu zależy na spokoju, którego i tak nigdy nie będzie miał...
---------------------------------------------------------
Witam!
I jak się podoba rozdzialik?
Strasznie się starałam, żeby to fajnie wyszło, bo naprawdę mam super pomysł na tą książke ale boję się tego spaprać.
Bez notki wyszło 1200 słów więc nawet dobrze jak na pierwszy rozdział.
Jak się narazie podoba perspektywa Remuska i na końcu Syriusza?
Bo mi się bardzo podoba.
Uwierzcie, że potem jeszcze wyniknie coś pomiędzy tymi dwiema postaciami (wsumie tytuł trochę o tym mówi XD) ale nie zdradzę wam narazie co.
Wogóle moim zdaniem to zapowiada się superowo.
Dobra, rozdział drugi postaram się napisać jak najszybciej i może pojawi się w tę niedzielę.
Tymczasem, narazie się z wami żegnam, życzę miłego wieczoru i do kolejnego rozdziału!
Bayo!

Kiedy wzejdzie księżyc... ~ Wolfstar ️✔Where stories live. Discover now