Huh... Co to za list?

2 1 0
                                    

POV> ALAN

Zacząłem bazgrać wyrazy.

"Przepraszam Cię... Nie wytrzymam dłużej.. Im dłużej patrzę na Ciebie i Valerie, tym bardziej się załamuję..
Przepraszam... To takie piękne słowo, nieprawdaż..? Nie znoszę siebie za to, że nie zdecydowałem powiedzieć Ci tego przed wakacjami... 

Od czasu ostatniej klasy podstawówki byłem w tobie zakochany.. Udawało mi się to ukryć od wszystkich, do czasu.. 

Przyprowadziłeś JĄ do parku do NASZEGO spotkania... Przedstawiłeś jako swoją dziewczynę.. Mimo, że widziałeś moją maskę, nie ujrzałeś wnętrza..

Poświęcasz dla niej czas 24h na dobę.. Źle się czuję.. Oszukałeś mnie, ale nie umiem się gniewać... Już dawno Ci wybaczyłem..

Dzisiaj jest 16 lipca... Mam urodziny... Pewnie zapomniałeś o nich szykując przyjęcie dla Valerii... Ale wybaczam Ci...

ZAWSZE CI WYBACZAŁEM

Przepraszam Cię..

Przepraszam za wszystko... Za to, że nigdy nie mówiłem o swoich uczuciach.. Za to, że zawsze musiałeś ratować mnie z opresji.. Za to, że jesteś lub byłeś... 

Nie mam już sił... Dziękuję i przepraszam...

Jeżeli to czytasz pewnie jestem u siebie w pokoju, z podciętymi żyłami a obok mnie leży pudełko leków uspokajających.

PS. Kocham Cię. Nie chce byś marnował na mnie swój czas. Specjalnie do Ciebie zadzwonię byś przyszedł i zobaczył ten nie za krótki list..."

Po chwili podpisałem się i lekko uśmiechnąłem przez łzy. Złapałem za telefon i zadzwoniłem do Victora czując jeszcze więcej łez kapiących z moich policzków na biurko i kolana. Odebrał po dwóch sygnałach.

-Cześć, Alan! Nie mogę teraz rozmawiać więc proszę powiedz mi szybko o co chodzi!-usłyszałem. Popłakałem się-A-alan ty pła-płaczesz?

-Przepraszam, Victor... Przyjdź do mojego domu za pół godziny- załkałem i się rozłączyłem. Kartkę postanowiłem zostawić na podłodze przed pokojem. Gdy wróciłem do pokoju spojrzałem na opakowanie tabletek i otworzyłem je. Wsypałem na rękę połowę opakowania a do drugiej wziąłem nóż. Usiadłem opierając się o szafkę nocną i łóżko. Podwinąłem rękawy swetra. Szybko połknąłem tabletki i pewniej chwyciłem ostrze.

-Przepraszam...-mruknąłem i jednym szybkim ruchem rozciąłem sobie żyły.


POV> VICTOR

Szybko wsiadłem do mojego czarnego mercedesa i zapinając pasy ruszyłem w stronę domu bruneta. Przyspieszyłem i wybrałem numer- 112.
Po kilku sygnałach ktoś odebrał ten telefon.

-Halo? Z kim rozmawiam?- spytał młody głos.

-V-victor... Victor Dinekee...27 lat.- szybko odpowiedziałem- Mój przyjaciel najprawdopodobniej coś sobie zrobił.. Proszę niech ktoś przyjedzie...- powiedziałem i wyhamowałem przed domem mojego przyjaciela,

-Jaka ulica?-dopytał.

-Crossend, zielono-brązowy dom.-szybko powiedziałem. Wbiegłem do domu Alana. Wszystko było utrzymane w czystości- Naprzeciwko domu stoi czarny mercedes z numerem rejestracyjnym ******-powiedziałem cicho sapiąć. Wbiegłem po schodach i dobiegłem do pokoju bruneta.

-Co się dzieje z poszkodowanym?-spytał

Przed drzwiami widziałem lepką czerwoną maź. Szybko otworzyłem drzwi i zamarłem.

-O-on... N-nie..- powiedziałem szybko ze łzami w oczach.

-Proszę pana. Proszę o zdiagnozowanie poszkodowanego-powiedział a raczej rozkazał

-Jest w kałuży krwi.. Na biurku stoi prawie pusty pojemnik z tabletkami..-powiedziałem cicho.

-Ratownicy powinni zaraz przyjechać-odpowiedział mężczyzna.

Jak mówił po niecałych dwóch minutach pojawili się w pokoju, w tym samym czasie wyszedłem z pokoju zalany łzami. Nagle zobaczyłem kartkę na podłodze. Huh... Co to za list? Szybko go przeczytałem i drugi raz zamarłem.


--==--

Samobójstwo Alana i list. 



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 12, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Niebezpiecznie Jest Być ZakochanymWhere stories live. Discover now