VI.

287 6 15
                                    

now the day bleeds into nightfall and you're not here to get me through it all

          Uśmiechnęłam się, kiedy sylwetka Leona mignęła mi przed oczami na szklanym ekranie. Siedzieliśmy na szczycie trybun i ciężko było dostrzec nam ciało szatyna z naszych miejsc, a co dopiero spojrzeć na jego twarz. Wiedziałam, że jest zmęczony. Wiedziałam, że już ledwo oddycha i traci siły z każdą minutą, a mimo wszystko wciąż się nie poddawał. Dzielnie walczył o kolejne punkty, pokazując, jak bardzo zasługuje na miano kapitana.

          Fran wstała z ławki i stanęła na niej, żeby zobaczyć lepiej akcje na boisku. Spojrzałam na nią z dołu, kiedy z wyraźnym uporem kibicowała naszej drużynie. Zawsze wiedziałam, że jest ich fanką numer jeden, ale czemu mam się dziwić skoro wszyscy z nas zostali wychowani w miłości do tego sportu? Poszłam w jej ślady, przysuwając się bliżej niej. Objęła mnie ramieniem i krzyknęła imię Verdasa. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, kiedy odwrócił się w naszą stronę i zaczął rozglądać się po trybunach. Poczułam ciężar i odwróciłam głowę, patrząc na roześmiane oczy Lotty.

          — Czuję się, jakbyśmy cofnęli się o kilka lat do tyłu i oglądali jeden ze szkolnych meczów. — Stwierdza i wyjmuje z torebki opakowanie moich ulubionych żelek. Podaje mi je, a ja dziękuje dziewczynie skinieniem głowy. Znów patrzę na boisko, gdzie sędzia zarządza rzuty osobiste w ostatnich minutach meczu. Widzę, jak León staje na wprost kosza. Zaciskam kciuki, mając nadzieję, że wygrają ten mecz. — Zapomniałam, co znaczy kibicować na żywo. — Dodaje, a ja mogę wyczuć, że jej głos stał się troszkę nerwowy.

          — Zamknij się Lotty! — Beszta ją Fran, która niemal wpada na plecy Marco. Łapię ją za rękę i przyciągam do siebie, uważnie patrząc na jeden z ekranów, gdzie znajduje się sylwetka Leóna. To był pierwszy mecz, na którym byłam odkąd gra w stanowej drużynie. Wiedziałam, że reszta naszych przyjaciół stara się być na nich, jak najczęściej, żeby go wspierać, dlatego bardzo się stresowałam. Bałam się, że przyniosę mu pecha i przegrają mecz, dzięki któremu będą mogli starać się o wygranie ligi. Finały mają się odbyć za niecałe cztery tygodnie, a ja byłam kłębkiem nerwów.

          — Zrobisz to. — Szepczę, gdy widzę, jak kozłuje piłkę przed sobą. Podnosi ją i układa w dłoniach. Celuje w kosz i dosłownie wszyscy zamierają na chwilę. Ściskam nasze dłonie bardziej, prosząc, żeby wszystko się udało, aby każdy szczegół poszedł po jego myśli. Rzuca do kosza, delikatnie podskakując i wszystko rozgrywa się w wolnym tempie, że czuje się, jakby zwolnił cały świat, a nie tylko hala koszykarska w centrum Atlanty. I udało mu się. Trafił idealnie w ostatniej sekundzie gry, kończąc spotkanie z trzypunktową przewagą.

          Zrobił to.

          Fran zaczyna skakać i piszczeć. Marco ściągnął ją z ławki i wziął na ręce. Fran krzyczała jeszcze przez chwile, zanim brunet pocałował ją w usta, kończąc jej fanowski tryb. Lotty objęła mnie i pisnęła, czy to widziałam, a ja patrzyłam tylko na Leóna, który został zamknięty w uścisku przez swoją drużynę. Tak bardzo chciałabym znaleźć się teraz obok niego i pogratulować dostania się na półfinały. Wiedziałam jednak, że nie zostanę tam wpuszczona, chyba że byłabym jego rodziną.

        — Lotts, da się jakoś do nich dostać? — Zwracam się do przyjaciółki, która po krótkim zastanowieniu, kiwa twierdząco głową. Łapie mnie za dłoń i zeskakujemy z ławki, niemal biegiem schodząc z trybun w dół. Kiedy jesteśmy w pierwszym rzędzie, odbijamy w lewo, za chłopaka, który obsługiwał nagłośnienie.

          — Andy powinien nas wpuścić. — Rzuca przez ramię, kiedy stajemy przez bramką na boisko. Znajdujemy się obok ławek rezerwowych naszej drużyny. Blondynka otwiera ją i przechodzimy na metalowe schodki. Zauważa nasz rudowłosy chłopak z ciemnymi oczami, który wydaje mi się bardzo znajomy. Kieruje się w naszą stronę i posyła uśmiech Charlotte, która rumieni się i ściska moją dłoń jeszcze bardziej. Pierwszy raz od dawna, widzę, jak się rumieni i zachowuje niczym zakochana nastolatka w pobliżu jakiegoś mężczyzny. Uśmiecham się, kiedy dociera do mnie, że Andy może być kimś więcej niż tylko znajomym. — Hej An! Możemy podejść do Leóna? Chciałyśmy mu pogratulować.

𝙎𝙊𝙈𝙀𝙊𝙉𝙀 𝙔𝙊𝙐 𝙇𝙊𝙑𝙀𝘿 || short story [zakończone]Where stories live. Discover now