Rozdział III. "Ognisko"

1K 89 9
                                    

***


Ognisko w poniedziałek było dla Beatrice dziwnym zjawiskiem, zwłaszcza że do wakacji jeszcze trochę pozostało. Zgodziła się oczywiście, bo wolała poznać tu jakichś ludzi. Na razie znała jedynie Karen, Delilah i oczywiście przyjaciół swojej kuzynki, którzy wydawali jej się jacyś zbyć cukierkowi. Miała też nieprzyjemność poznać Tony'ego i Wade'a.

Do domu odwiozła ją Bonnie, bo trening Caroline się przedłużył czy coś. Niespecjalnie interesowały ją jej  "cheerleaderskie" sprawy. Po zjedzeniu na szybko jakichś płatków z mlekiem (za gotowanie na poważnie wolała się nie brać), odrobiła z trudem lekcje i poszła się wykąpać.

Życie z babcią, która żyła w czasach, gdy kobiety nie miały zbyt wiele do powiedzenia, wiele ją nauczyło. Mogła sobie imprezować, nie wracać na noc i robić Bóg wie co jeszcze, ale zawsze pozostawiała pozory. Odrabiała lekcje, nie wagarowała, towarzyszyła babci na spotkaniach towarzystwa historycznego i zawsze była nienagannie ubrana, gdy przychodziło do udania się do kościoła w niedzielę.

Może w Mystic Falls nie musiała co niedzielę uczestniczyć w mszy w koronkowej sukience, ale wychodzenie na całą noc mogłoby się nie spodobać ciotce Liz, która mimo wszystko wracała na noc do domu.

— Wychodzisz gdzieś?

Beatrice obróciła się i ujrzała zgubę. Domyślała się, że po treningu ona także chciała wyjść gdzieś ze znajomymi. 

— Ta, umówiłam się — odpowiedziała krótko.

Caroline zastała swoją kuzynkę, gdy ta malowała rzęsy w korytarzu. Ubrana była w czarną, jeansową spódnicę, w którą wciągnięto białą koszulkę. Miała też tę samą kurtkę, jaką miała tego dnia w szkole i glany - może niekoniecznie pasujące, ale za to bardzo wygodne. 

— Z kim? — zdziwiła się. Nie każdą nową od razu gdzieś zapraszają.

— Z koleżanką. Idę na ognisko — odpowiedziała, kierując się już do drzwi.

— Zaraz, na poniedziałkowe ognisko Turnera? — zatrzymała ją wampirzyca.

Anthony Turner nie miał dobrej reputacji. W każdy trzeci poniedziałek miesiąca urządzał ze swoim najlepszym kumplem, Brensonem ognisko, na które zlatywali się nastolatkowie chcący się napić, zapalić i naćpać.

— Więc on je urządza? Trudno, nie chce mi się siedzieć w domu cały wieczór — przekonała samą siebie.

Na takich jak Turner miała swoje sposoby. 

— Wiesz, jakie to nieodpowiedzialne?! To będzie w ciemnym lesie, w nocy, nikogo nie będziesz tam znała, a zapewne połowa uczestników imprezy jest już wstawiona — ostrzegała, trzymając jej rękę na ramieniu.

Beatrice strąciła ją, nie dowierzając zachowaniu Caroline.

— Słuchaj, tancereczko - możemy mieć rozejm, nie muszę codziennie uprzykrzać ci życia, ale nie było w nim mowy o takiej "matczynej trosce". Nie miałam matki przez całe życie, dam sobie bez niej radę i teraz. Potrafię o siebie zadbać — przekonywała ją, gdy ta nie dawała jej dostępu do drzwi.

— Nie jestem twoją matką, ale nikt normalny nie chodzi do Turnera!

— A kto powiedział, że jestem normalna, hm? Słuchaj, jeśli tak bardzo chcesz spędzić ze mną wieczór, bo jak widać do tego dążysz, to chodź ze mną! Przydałoby ci się trochę rozluźnić — zaproponowała.

Lovely lies || The Vampire DiariesWhere stories live. Discover now