ⓍⓋ

5.6K 306 17
                                    

Rozsiadłam się z tyłu auta Lucasa. Nie miałam pojęcia, dokąd jedziemy. Reszta stwierdziła, że to oni wybiorą, dokąd pojedziemy. To miała być mała niespodzianka. No i stwierdzili, że nie jestem w formie do podejmowania takich decyzji. No i w sumie mieli rację. Potrzebowałam odpoczynku. Nie umiałam przestać myśleć, o tym co wydarzyło się między mną a Richardem. Mimo usilnych prób nie umiałam przestać o tym myśleć. Sama nie wiem dlaczego. W końcu nie powinien być dla mnie ważny. Nie znałam go dobrze i na dodatek mnie oszukał. Cholerna więź. Kiedyś byłam jej fanką, a teraz już nie jestem tego aż taka pewna.

- Jesteśmy. - z zamyślenia wyrwał mnie głos kuzyna.

Niechętnie wysiadłam z samochodu. Mój wzrok skupił się na sporym częściowo przeszklonym budynku. Nie mogłam uwierzyć, że mnie tu wyciągnęli.

- Na basen serio? Nie mam nawet stroju. - spojrzałam na nich zrezygnowana.

- Wzięłam za ciebie. - oświadczyła Carol, wyjmując z auta dwie torby. - Zbieramy się na ten basem już strasznie długo. A nie będzie lepszej okazji.

- Przestań marudzić. - Viktorie złapała mój nadgarstek. - Będzie fajnie, zobaczysz.

- Skąd wy w ogóle mieliście stroje? To znaczy Lucas spoko. W końcu on ze mną mieszka, ale wy. - spojrzałam podejrzliwie na dwie dziewczyny.

- Żeby stwierdzić, że tego potrzebujesz, nie trzeba być psychologiem. Od razu, kiedy Viki zadzwoniła, wiedziałam, że będzie trzeba wyciągnąć cię z domu. - blondynka ruszyła w stronę oszklonych drzwi. - To było aż nazbyt oczywiste.

Nic już nie powiedziałam. Posłusznie dałam prowadzić się brunetce. Może i miały racje? Od kilku dni jedynie przejmuje się swoją relacją z moim mate. Chyba serio potrzebowałam odpoczynku. Co ja w ogóle gadam? Jakie chyba? Oczywiście, że tego potrzebuje. Nie mogę myśleć tylko o tym kundlu, bo się wykończę.

Weszłam do szatni i założyłam na siebie strój kąpielowy. Nigdy nie narzekałam na swoje ciała. W zasadzie to ono jest moim największym atrybutem. Jednak teraz jakoś nie czułam się zbyt komfortowo. To zapewne wina więzi. Na nic innego nie byłam w stanie tego zrzucić. No dobra miewałam dni, kiedy nie miałam ochoty pokazywać ciała jednak intuicja podpowiadała mi, że to nie to. Westchnęłam ciężko, w końcu decydując się na opuszczenie szatni.

Po chwili dołączyłam do reszty. Oni już bawili się w najlepsze. Weszłam do wody i niemal od razu zostałam pochlapana przez wilczyce.

- Hej! - krzyknęłam, zasłaniając się rękami.

- Wyluzuj wreszcie. - podeszłam do mnie i złapała moje ręce, odsuwając je od twarzy. - Świat się nie skończył.

- Nie myśl o tym. - wtrąciła się Carol. - Będzie dobrze. Nie ważne, jaki będzie koniec tej historii.

- Świat nie kończy się na tym przeznaczonym. - kuzyn ochlapał nas wszystkie wodą. - Nie zapominaj o tym.

- Macie rację. - tym razem to ja ochlapałam ich wszystkich. - Muszę zająć myśli czymś innym.

- Więc skup się na wojnie. - Lucas znowu ochlapał mnie wodą. - A najlepiej tą wodną.

Przez najbliższe kilka godzin wygłupialiśmy się w wodzie. Przy okazji zwróciliśmy tym na siebie uwagę wszystkich. No, ale co z tego? Nie zamierzam przestać dobrze się bawić przez jakichś drętwiaków. Nie ja. No i nie moi przyjaciele. Nigdy nie przejmowaliśmy się tym, co myślą inni. Dlatego zawsze bardzo dobrze się bawimy.

- Czego się gapicie? - w końcu Viki postanowiła zwrócić im uwagę.

Oczywiście nie bawiła się w subtelności. Ona byłą zupełnie bezwstydna. Tylko ona umiała w taki sposób zwrócić uwagę obcym ludziom. Ja w życiu nie miałabym tyle odwagi. No, ale ona ją ma. Co często przydaje nam się w różnych sytuacjach.

- Viktorio jesteś doprawdy bezczelna. - stwierdziła kotka, z trudem powstrzymując wybuch śmiechu.

Ja równie z trudem powstrzymywałam śmiech. Miny tych wszystkich ludzi. Bezcenne. Część poczuła się tak oburzona, że opuścili basen lub przenieśli się gdzie indziej. Tymczasem Lucas bezwstydnie dusił się ze śmiechu.

- Wiem to. - na twarzy Viktori pojawił się szeroki uśmiech. - I jestem z tego dumna.

- Wiemy to. - stwierdziłam, przytulając ją. - A mimo to cię uwielbiamy.

- Mimo to? Myślałam, że za to. - stwierdziła wyraźnie oburzona.

- Nie, to jest akurat ta wadą, którą musimy akceptować. - stwierdziła Carol, przyłączając się do uścisku.

- Co do tej wady to się nie zgodzę. - zaprotestował wilkołak, któremu w końcu udało się uspokoić. - To wszystko zależy od sytuacji.

- No trochę też prawda. - przyznała Carol po chwili zastanowienia.

- Dobra spadamy. Zanim ochrona nas nie wywali. - Viki wyszła z wody, czekając na nas na brzegu basenu.

Po chwili już wszyscy wyszliśmy z basenu. Wspólnie ustaliliśmy, że pójdziemy jeszcze do kina. Weszłam do szatni i zaczęłam się przebierać. Co okazało się wyzwaniem. Mokre ciało zdecydowanie nie ułatwiało mi zadania. W końcu jednak jakoś sobie z tym poradziłam. Na szczęście Carol o niczym nie zapomniała.

- Wybraliście jakiś film? - spytałam, wsiadając do samochodu.

- Tak komedie romantyczna. - oświadczył Lucas, za co oberwał w łeb. - Ejjj!

- To było okrutne. - stwierdziła oburzona Carol.

- Dobra spokojnie. - położyłam dłoń na jej ramieniu. - Nie musicie obchodzić się ze mną jak z jajkiem. Muszę być silna i jakoś to przetrwać.

- Święte słowa. - Viki zbiła ze mną piątkę. - A teraz jedziemy, bo dnia nam nie starczy.

Na szczęście kino znajdowało się stosunkowo niedaleko basenu miejskiego. Dzięki temu przejazd nie zajął nam dużo czasu. Ostatecznie wybraliśmy jakiś film akcji. Był to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych. Lubię, kiedy na ekranie coś się dzieje.

Film okazał się naprawdę fajny. Naturalnie nie obyło się bez komentarzy moich towarzyszy. Carol co chwila komentowała dziury fabularne i głupotę bohaterów. Viki komentowała nieśmieszne żarty. A kiedy komuś coś nie wychodziło, Lucas nie umiał powstrzymać się od komentarza.

- Z wami coś obejrzeć. - rzuciłam, rozbawiona wychodząc z sali.

- No co? Nasze komentarze byłe lepsze od całego filmu. - stwierdziła Carol, wyrzucając pusty kubek po coli.

- Zgadzam się. - rzuciła Victoria, obracając się do mnie przodem. - Poza tym na co ty liczyłaś? Jak chciałaś obejrzeć film dla samego oglądania, trzeba było przyjść samotnie.

- No właśnie. - wtrącił Lucas. - Z nami nie da się inaczej.

- Wiem. - uśmiechnęłam się do nich szeroko. - Dziękuję wam.

Dzięki nim przez cały dzień udało mi się nie myśleć o moim mate. Co było dużą ulgą. Musiałam w końcu odpocząć od tego szaleństwa. Inaczej w końcu bym oszalała. I to pewnie szybciej niż mogłabym przypuszczać.

- Po to tu jesteśmy nie. - rzucił mój kuzyn, obejmując mnie ramieniem.

W końcu wróciliśmy do domu. Było już dosyć późno, na szczęście dla mnie wszyscy już spali. No, a przynajmniej tak sądzę po tym, że nikt mnie nie przyłapał. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Dzisiaj mogłam sobie pozwolić na chwilę zapomnienia, jednak jutro będę musiała wrócić do rzeczywistości.

×××××××××××××
Zapraszam na nową książkę o wilkołakach na moim profilu pod tytułem: Potępiona Alfa [+18]

I zastanawiam się nad dodaniem dzisiaj jeszcze jednak książki pod tytułem: Przeznaczony, który już kocha. Byłby ktoś zainteresowany?

Nie Chciałam Go OdnaleśćDonde viven las historias. Descúbrelo ahora