VI.

151 8 6
                                    

Do końca przejazdu między wszystkimi w aucie panowała napięta atmosfera. Kierowca zostawił nas pod dużym budynkiem, który, jak się szybko okazało - był hotelem. Wynajęty mieliśmy duży, przestronny i nowocześnie urządzony apartament. Wystrój był utrzymany w połączeniu bieli, i ciemnego drewna, co wyglądało bardzo schludnie.
Zajęłam pokój, w którym zostawiłam moją torbę, i kiedy Jarad jeszcze zwiedzał całą przestrzeń, ja tylko umyłam ręce i wyszłam, biorąc tylko telefon i słuchawki. Byłam w mieście, i w ogóle całym stanie pierwszy raz, ale postanowiłam się pokręcić i przy okazji pozwiedzać.
Architektura może nie zapierała mi dechu, ale była całkiem ładna. Wybierając muzykę, zrezygnowałam z twórczości Juice WRLD'a, bo wciąż byłam na niego wściekła, i kiedy na mojej głównej playliście włączyła się piosenka "All girls are the same" przyspieszyłam kroku i zaczęłam ciężej oddychać.
Kiedy w końcu trochę ochłonęłam, ogarnęłam gdzie jestem, a właściwie gdzie mnie nie ma. Zgubiłam się. Nie uważałam też tego za problem. Wpisałam w mapach Google nazwę hotelu którą zapamiętałam jak do niego wychodziłam, i okazało się że jest prawie 4 mile stąd. Uznałam, że powoli zacznę się do niego kierować, i spokoniejszym już krokiem szłam tam, gdzie kazał mi telefon.
Po dłuższym czasie dotarłam na miejsce, i od razu weszłam do środka, ponieważ drzwi były otwarte.
- Gdzie ty byłaś? Pół dnia Cię nie było! Ja pierdole, Shannon, martwiłem się! -  wykrzyknął z wyrzutem Jarad kiedy przechodziłam przez salon.
W odpowiedzi, nawet nie patrząc się na chłopaka, pokazałam środkowy palec. Po tym poszłam prosto do swojego pokoju i w nim kontynuowałam słuchanie muzyki, ale też zaczęłam przeglądać Social media. Nawet nie miałam ochoty wstawiać na instastory że wyjechałam.
Chwilę później przyszedł Jar - tak jak się spodziewałam.
- Cześć... - zaczął.
- Co chcesz znowu?
- Przeprosić i porozmawiać.
Ciężko odetchnęłam zastanawiając się czy jest sens słuchać tego, co chce powiedzieć, ale w końcu pozwoliłam mu mówić.
- Słucham. - stwierdziłam zbywająco.
- Wiem że wyszło bardzo spontanicznie, ale dosłownie trzy dni temu dowiedziałem się że jest tu jakiś festiwal na który mnie zapraszają jako artystę. Jak byłem mały conajmniej dwa razy w roku przyjeżdżałem tu z rodzicami. Kiedyś mieszkała tu moja ciotka, w której nocowaliśmy, ale teraz mieszka gdzieś na północy Florydy. - chłopak rozłożył się na poduszkach i kontynuował patrząc w sufit. - odbywało się tu kiedyś takie całkiem spore wydarzenie na którym zawsze byliśmy, ale od kilku lat nikt już tego nie organizuje. Bardzo mi zależało żeby tu pojechać, bo w tegorocznej, i nawet w kolejnej trasie koncertowej nic nie będę grał nawet w pobliżu tego stanu, i stwierdziłem że muszę skorzystać z takiej okazji. W końcu problem powspominać jak byłem dzieciakiem, i jak jadłem obiady cioci w jej małym mieszkanku w kamienicy na obrzeżach miasta. Wiem, że zaskoczyłem Cię tą wiadomością w negatywnym tego słowa znaczeniu, ale na prawdę zapomniałem Ci o tym w tym wszystkim powiedzieć, no i byłem też podjarany, ale po prostu zależało mi, żeby pojechać tu z Tobą.
- Dlaczego akurat ze mną?
- Bo tylko Ciebie mam. - odpowiedział łamiącym się głosem. - No i jesteś pełnoletnia. - dodał, aby trochę rozluźnić atmosferę, którą można było ciąć nożem.
- Spoko.

I'ma smoke all of my pain away ~ Juice WRLDМесто, где живут истории. Откройте их для себя