PROLOG

4 0 0
                                    


Jest godzina 23.34. Siedzę w samolocie. Nie wiem gdzie lecę. Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem dlaczego tu jestem. Nie wiem kim jest osoba siedząca obok mnie. Nie wiem kim jest osoba której imię widnieje na moim paszporcie. No dobra. To nie jest najlepszy sposób na zaczęcie mojej historii. Cofnijmy się parę godzin, może zrozumiecie z tego więcej niż ja

Hej! Jestem Hana. Mam 15 lat. Mieszkam w niewielkim mieszkaniu w centrum miasta z rodzicami.

To był normalny dzień. Szkoła, trening, dawanie korków. Nic specjalnego. Wracałam do domu. Było zapalone światło. To był moment, w którym wiedziałam, że coś jest nie tak. Moi rodzice nigdy nie byli tak wcześnie w domu. Przez okno zobaczyłam zarys czterech osób. To było jeszcze dziwniejsze. Słyszałam krzyk mojej mamy, mojego ojca uspakajającego ją. Zaczęłam się martwić, oni się nigdy nie kłócili. Włożyłam klucze do zamka. W tym momencie zaczęłam się czuć jak w transie.Podświadomie wiedziałam co się dzieje, ale mój umysł nie dopuszczał do mnie tej myśli. Weszłam do domu. Naprzeciwko moich rodziców siedziało dwóch mężczyzn, ubrani byli w garnitury. Moja mama od razu wstała i przytuliła mnie z całej siły. Płakała. Mój ojciec też podszedł, położył mi rękę na ramieniu. Swoimi ciałami stworzyli barierę miedzy mną a gośćmi. Stałam tak bez ruchu, mając nadzieje, że moja obecność ich uspokoi. Nie zadziałało. Lekko odsunęłam się od nich i skupiłam całą swoją uwagę na mężczyznach. Złapałam z jednym z nich kontakt wzrokowy. Byliśmy w takiej pozycji przez parę minut. W końcu jeden z mężczyzn się odezwał.

- Mieliście się nią zaopiekować, nie pokochać. To było wasze zadanie

Moja matka wybuchnęła mocniejszym płaczem.

-Nie możecie jej zabrać! To nasza córka!- krzyknęłą

-To nie jest wasza córka, to wasza podopieczna- poprawił ją mężczyzna.

Nie zrozumiałam tych słów. Od tej chwili wszystko pamiętam jak przez mgłę. Moja matka nie chcąca mnie puścić, mówiąca, że zawsze będę jej córką, mój ojciec niechcący puścić mi ręki, krzyczący na mężczyzn. Mój umysł próbował stworzyć logiczne zdanie z tego co usłyszał.

-Córka jest wasza, nie podopieczna? Jest wasza córka, pod opieką? Opieka jest waszą córką?

Z tego stanu wyciągnął mnie mój ojciec. Stał przede mną, trzymał w ręku pudełko. Podał mi je, i powiedział

-Hana posłuchaj. Okłamaliśmy cię. Byliśmy samolubni. Wybacz nam. Wiem, że teraz tego nie rozumiesz, potrzebujesz czasu. Chociaż że tego nie widzisz, ale oni są dobrzy- pokazał głową na mężczyzn- To nasza wina. Wiedz, że wszystko co zrobiliśmy było dla twojego dobra, może kiedyś to zobaczysz. Nie chcieliśmy, aby tak wyglądał ten moment, mieliśmy nadzieję, że mamy jeszcze czas, ale nie mamy. Chcę żebyś wiedziała że ja i mama cię bardzo kochamy, jesteś dla nas jak córka, zawsze tu dla ciebie będziemy-łzy zaczęły mu spływać po policzku- To wszystko wytłumaczy.- dodał, podając mi pudełko

Chciałam tyle powiedzieć, chciałam wyjaśnień. Nie wiem dlaczego żadne słowa nie wyszły z moich ust. Może to dlatego, że dobrze wiedziałam co się dzieję, tylko nie chciałam tego przyznać. Tata mnie przytulił, mama od razu do niego dołączyli.

- Musimy iść- powiedział jeden z gości.

Mój ojciec się odsunął. Mama nie chciała puścić.

-Marine odsuń się- powiedział drugi mężczyzna- wiesz, że musimy ją zabrać. Wiedziałaś od początku.

Po chwili wahania odsunęła się. Szepnęła mi do ucha:

-Przepraszam, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 08, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The lost and foundWhere stories live. Discover now