List trzeci. Draco do Scorpiusa z przyszłości.

192 9 3
                                    


Scor!

  Dziś masz roczek. Jeszcze nie wiesz, ale dzień przed przeprowadzką Twojej Mamy do mojego domu, napisałem dla niej list. Dostanie go w przyszłości. Trzy miesiące przed tym, jak się jej oświadczyłem, napisałem list do siebie. Oświadczyny przyjęła, ale wszystkiego dowiesz się za parę lat. Gdy odczytam list do siebie, to pewnie Ci opowiem. Gdy Mama wcześniej odczyta swój, usłyszysz (zakładam, że do tego czasu to już po raz setny) historię naszej miłości. Mówię Ci, Scor, Romeo i Julia, Tristan i Izolda, wszystkie pary z romansów, pic na wodę. Prawdziwa miłość to ja i Twoja Mama. Kobieta mojego życia. Rok po wyżej wspomnianych zaręczynach wzięliśmy ślub, ale to już pewnie wiesz. Kameralnie, tylko najbliżsi. Zamiast wesela był zwykły obiad. Dokładnie tak, jak chcieliśmy. Wyglądała przepięknie, a gdy powiedziała Tak i mogłem założyć jej obrączkę na palec, prawie zasłabłem ze szczęścia. Jestem niemal pewien, że naprawdę słyszałem to już setki razy, ale nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo lubię to wspominać.
  Słyszałeś o moim ojcu? Nie traktuję go jako Twojego dziadka i nigdy nie będę go tak traktował. Znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie, robił rzeczy, których ja Tobie nawet nie myślę zrobić. Pewnie zastanawiasz się dlaczego teraz o tym piszę? Otóż jest tylko jedna rzecz, za którą mogę być mu wdzięczny. Tak bardzo zniszczył moje dzieciństwo oraz wczesną młodość, że już w wieku piętnastu lat wiedziałem, że muszę być lepszym ojcem. Mam nadzieję, że jestem. Twoja Mama tak uważa. Złota kobieta, choć to pewnie wiesz. Przed ślubem musiałem z nią obgadać pewne kwestie. Między innymi dlatego wyżej wspomniałem o ślubie. Nie zawsze było słodko i kolorowo.
  Bałem się małżeństwa, bałem się posiadać dzieci. Nigdy nie chciałem skrzywdzić Hermiony. Za dużo napatrzyłem się na krzywdę, którą znosiła Twoja babcia. Gdybym miał walczyć z całym światem, zawalczę. Ale nigdy nie dopuszczę, żebyś musiał oglądać lub, co gorsza, znosić na własnej skórze te zaklęcia, które znosiłem ja. Tak samo będę chronić Hermionę (Scor, musisz mi wybaczyć, ale trochę bardziej kocham ją. Gdyby nie ona, nie miałbym Ciebie).
  Przed jej przeprowadzką, przed zaręczynami, przed ślubem, ciągle poruszałem temat zrobienia jej krzywdy. Nigdy tego nie zrobiłem, po tylu latach jestem pewny, że nie zrobię. Rozmawialiśmy o tym tysiące razy, aż w końcu zrozumiałem. Mam geny potwora, ale nie jestem nim. Nie jestem jak on. Mam inne wartości i priorytety. Wybrałem inną drogę. Robię w życiu, co innego. Walczyłem w innej sprawie. W dobrych rodzinach są bandyci, w złych rodzinach wyrastają wzory prawości. Nie dziedziczy się zła.
  Byłem pewny, że miłość pokona wszystko. Nadal mam pewność. Ojciec nie kochał mojej mamy, więc ją krzywdził. Moja miłość, moje uczucia są na tyle silne, że byłem w stanie mu wybaczyć, bo nienawiść, nieważne na kogo skierowana, niszczy tego kto nienawidzi. A w konsekwencji jego otoczenie. W moim otoczeniu była, jest i będzie kobieta mojego życia. Nie mam zamiaru jej niszczyć.
  Żeniąc się z Twoją Mamą nie czułem już nienawiści do Lucjusza. Pozostał tylko żal. Nie bałem się już, że będę złym mężem. Kiedy kogoś tak kochasz, możesz wszystko. Co więcej, zrobisz wszystko. Nieranienie to tylko banał. To coś, co trzeba zrobić na początek. Skoro tyle rzeczy udało mi się wcześniej osiągnąć. Niezranienie Twojej Mamy nagle wydało mi się błahostką. No i stało się. Wzięliśmy ślub. A ja panowałem nad gniewem, nie robiłem scen zazdrości, nie rzucałem przedmiotami, nie kierowałem wyzwisk w jej stronę i nie robiłem żadnej z tych rzeczy, których nie powinno się robić jeśli nie jest dupkiem, który lubi ranić swoich bliskich. Czyli się udało.
  Ale, ale... jeśli czytasz ten list uważnie, to doskonale wiesz, że pozostał jeszcze jeden lęk. Lęk o posiadanie dzieci. Ja sam nie byłem dzieckiem, tylko workiem treningowym. Jeszcze zanim pomyślałem, że mógłbym zostać ojcem, kochałem myśl o dziecku moim i już-nie-Granger. Czasami wspominała coś o tym, że chciałaby mieć kiedyś ze mną dziecko. Wtedy zawsze czułem w sercu dziwne ciepło, które okazuje się być miłością. Zaraz potem jednak uświadamiałem sobie, że okropnie się boję. Nie chciałem powoływać do życia jakiejś istoty, póki nie uzyskałem całkowitej pewności, że nie powtórzę cudzych błędów. Nikt nie powinien posiadać dziecka jeśli nie ma pewności, że nie spieprzy mu lat, które powinny być najpiękniejsze.
  Twoja Mama od dawna opiekowała się Teddym. Ja też świetnie się z nim dogadywałem. Hermionę, to rozczulało. Sam przyznam się, że parę razy stałem bez ruchu całkowicie wzruszony, kiedy to ona bawiła się z młodym Lupinem. Potem Potterowi urodził się syn. Byłem w szoku, że Potter wie, jak się robi dzieci, ale okazuje się, że on Ginny nie próżnowali. Raz odkryłem całkiem ciekawe rzeczy w ich szafie, gdy szukałem koca. No, nieważne. W każdym Herm została chrzestną młodego Pottera.
  Tak czule opiekowała się tym dzieciakiem, że byłem niemal gotowy powiedzieć jej, że chcę mieć z nią dziecko. Tylko wiesz, co się stało? Okazało się, że przez powikłania po zaklęcia, którymi oberwała w trakcie wojny, nie mogła mieć dzieci. Dotarła do mnie bardzo ważna rzecz. Zrozumiałem, że nie byłem jeszcze gotowy do bycia ojcem. Myślałem, że tak jest, gdy widziałem moją panią Malfoy opiekującą się cudzymi dziećmi. Jednak sam zdecydowanie do tego nie dojrzałem.
  Jednak myśl, że nigdy nie będziemy mogli mieć dzieci, spowodowała łzy. Masę łez. Zrobiłem coś, co każdy mężczyzna powinien zrobić w takiej sytuacji. Przypominałem Herm, jak ją kocham. Kupowałem jej kwiaty, nauczyłem się robić to cholerne sushi (kiedyś Ci wytłumaczę), zabierałem ją na spacery i do teatru. Dzięki mnie odżyła, uwierzyła, że to niczego nie zmienia. W pół roku po tej strasznej diagnozie wróciła moja dawna, ukochana Hermiona. Po pół roku depresji, miałem ją znowu taką, jaką ona sama chciała być. Mogłem dać jej wszystko z wyjątkiem dziecka, tak samo ona mi. Pogodziliśmy się z tym. Po raz kolejny (mówiłem jej już o tym przed ślubem) zwierzyłem się Twojej Mamie z obaw, co do posiadania dzieci. Cały czas utwierdzała mnie w przekonaniu, że się nadaję, że byłbym świetnym ojcem. Skoro jednak nie mogliśmy mieć dzieci, nie miałem się czego obawiać. Nie sądziłem, że ta myśl także mnie zaboli.
  Opieka nad grzecznym Teddym to była pestka. Raz Potterowie, którym pochorowała się niania, zostawili nas z Jamesem. Sami poszli do teatru. To nie tak, że młody Potter był jakoś szczególnie nieznośny. Na pewno mniej niż mój przyjaciel, jego ojciec. Po prostu był młodszy od Teda. W dodatku małym Lupinem zacząłem zajmować się dopiero, gdy miał prawie dwa lata, a małym Potterem, gdy miał ledwie pół roku. No i Teddy zdecydowanie wdał się z ojca. W przypadku Jamesa, to wcale nie było na plus...
  Mimo tych wszystkich, mało sprzyjających okoliczności (Herm dodatkowo miała, wtedy grypę) udało mi się zająć i nią, i Potterątkiem. Potterowie byli zachwyceni, ale odrzuciłem propozycję regularnego niańczenia. Nawet trochę się ucieszyłem, kiedy poszli sobie i zabrali dzieciaka.
Wtedy jednak zrozumiałem, że jestem już wystarczająco odpowiedzialny, by podjąć decyzję. Chciałem dziecka. Twoja Mama również. Postanowiliśmy spróbować.
  Dzień później zapisałem się do psychologa. Chciałem rozliczyć się z przeszłością. Hermiona przebadała się jeszcze raz, zaczęła pić specjalnie robione eliksiry, pojawił się cień szansy. Po pół roku zakończyłem pierwszą część terapii.  Zdobyłem się na wizytę u ojca w Azkabanie. Zdobyłem się na wybaczenie. Kiedy wybaczyłem jemu, byłem w pełni gotów, by mieć Ciebie.
  Nasza sytuacja finansowa wyglądała naprawdę dobrze. Mieliśmy ogrom miłości, którą chcieliśmy się podzielić. Ja skończyłem część terapii, Herm według najnowszej diagnozy magomedyków mogła mieć dzieci. Dam Ci ten list, gdy skończysz Hogwart, więc, jak zakładam, będziesz mądry, dojrzały i odpowiedzialny. Zatem domyśl się co było potem, skoro teraz jesteś Ty. W momencie, gdy usłyszałem od Twojej Mamy, że się udało, obydwoje płakaliśmy ze szczęścia.
  Baliśmy się komukolwiek powiedzieć. Tak bardzo nie chcieliśmy zapeszać. Przyznaliśmy się bliskim, dopiero, gdy coś zaczęło być widoczne. Urządziliśmy Ci pokoik o jakim marzy każdy dzieciak. Herm osobiście szyła Ci pluszaki, kupowała mnóstwo książeczek. Wszystko było niemal idealnie. Niemal. To brzmi zbyt pięknie, idealistycznie, widzisz to, prawda? Ale tak było. Do czasu.
  W siódmym miesiącu ciąży Hermiona musiała, gdzieś pojechać. Pewnie po kolejne książeczki. Synu, jeszcze przed narodzinami miałeś całą bibliotekę. Nie wiem, dokąd jechała. Wiem tylko, że po patronusie ze szpitala teleportowałem się tam ze łzami w oczach. Herm przechodziła operację ratującą życie, a Ciebie nawet nie mogłem wziąć na ręce, bo po cesarskim cięciu od razu wsadzili cię do inkubatora. Byłeś wcześniakiem, dodatkowo miałeś za sobą wypadek. Poczułem się jakby przygniótł mnie głaz. Odkąd tylko Hermiona wyszła z depresji, żyłem jak w bajce. Ta bajka właśnie się skończyła, wszystko pękło niczym szkło.
  Wyłem z rozpaczy i nerwów w tej cholernej poczekalni. Po chwili pojawił się Blaise, Potterowie. Pięć godzin ratowali Twoją Mamę. Tortury były lepsze od tego. Potem przyszedł lekarz. Powiedział, że jest w śpiączce i trzeba czekać. Rozbiłem sobie dłoń o szpitalną ścianę. Dodatkowo, cały ten czas nie mogłem dotknąć Ciebie. Non stop robili Ci badania, nikt nie wiedział czy przeżyjesz.
  Płakałem cały cholerny tydzień, raz trzymając Hermionę za dłoń i błagając ją o pobudkę, raz oparty o Twój inkubator. Blaise mnie golił, żartował, że moja żona nigdy nie lubiła u mnie bujnego zarostu. Ginny przynosiła mi kawę i czyste ubrania. Potter wmuszał we mnie jedzenie. Powtarzali, że muszę być silny dla Was.
  Po tygodniu eliksirowej kuracji mogłem Cię potrzymać na rękach. Scor, to była jak nagroda za ten cholerny tydzień nieustających błagań i modlitw. Poryczałem się po raz pierwszy od tak dawna z innego powodu niż frustracja, bezsilność czy rozpacz. Płakałem ze wzruszenia i ze szczęścia. Miałem Ciebie, w pełni zdrowego Ciebie. Obiecałem sobie, że żaden mały czarodziej czy mugol nie będzie miał lepszego dzieciństwa niż Ty. Tym bardziej zależało mi, żebyś miał Mamę. Żebyśmy mogli Cię razem wychować.
  Po paru dniach mogłem wrócić z Tobą po domu. W ciągu dnia opiekowała się Tobą ciotka Ginny. Ja koczowałem w szpitalu przy łóżku Twojej Mamy.  Miałeś już trzy tygodnie, dobrze to pamiętam, kiedy Hermiona otworzyła oczy. Powtarzałem właśnie moją codzienną litanię do niej. Spojrzałem w jej tęczówki i przypomniałem sobie wszystkie powody, miliony powodów, dla których ją pokochałem. Parę dni przed tym wydarzeniem zaczęła ruszać palcami, ale rokowania były kiepskie. Kiedy, więc w końcu spojrzała na mnie, miałem wrażenie, że wygrałem życie.      Patrzyła na mnie jak wtedy kiedy zobaczyła mnie po raz pierwszy pokrytego bliznami, jak wtedy, gdy zaproponowałem jej przeprowadzkę, jak wtedy, gdy robiliśmy coś, czego Ty masz nie robić przed dwudziestkąpiątką minimum, słyszysz? Kiedy się jej oświadczyłem, kiedy zakładała mi obrączkę. Miłość bijąca od niej była tak wielka. Miałem ją, miałem Ciebie, znowu miałem wszystko. Tylko gardło ochrypłe od próśb i płaczu powstrzymało mnie od wrzasku radości. Spytała mnie, dobrze pamiętam Gdzie jest Scorpius, Draco? 
  Musisz wiedzieć, że baliśmy się nadawać Ci imię przed urodzeniem. Baliśmy się Cię stracić. Baliśmy się, że jeśli Cię stracimy, to strata imienna będzie, o ile to możliwe, jeszcze bardziej dotkliwa. Kiedy się urodziłeś, nie miałem głowy do wyboru imienia, więc nazywałem Cię po prostu synkiem. Już wcześniej wiedzieliśmy, że będziemy mieć syna, ale nigdy nie wybieraliśmy  imienia. Dlatego spytałem o kim właściwie mówiła Hermiona. Odszeptała O Twoim synu, Malfoy. No i wyobraź sobie, znowu płakałem.  Ale nie myśl sobie, odkąd Twoja Mama wróciła do zdrowia, płakałem jeszcze tylko raz, kiedy powiedziałeś po raz pierwszy Tata. Wracając, kiedy leżałem ledwo żywy, a, wtedy-jeszcze-Granger, zmieniała mi opatrunki, powiedziałem Nigdy nie dożyję Scorpiusa. Tak miał mieć na imię mój syn. A teraz co? Zdechnę tu, Granger. Tak się nie mówi, ja wiem, ale w chwili skończenia szkoły będziesz mieć osiemnaście lat, znasz o wiele gorsze słowa. Historię wspomnianą wyżej na pewno już znasz. Pamiętała, tyle czasu pamiętała o czymś, co powiedziałem walcząc o każdy oddech bez pęknięcia ran na klacie. Absolutnie mnie tym rozbroiła.
Patrzyła na mnie z rosnącym lękiem w oczach, jakby się bała, że coś Ci się stało. Szybko odpowiedziałem że zaraz Cię zobaczy. Wezwałem lekarzy. Oni zajmowali się Herm, a ja pojechałem po Ciebie, bo byłeś za młody, żeby się z Tobą teleportować. Przywiozłem Cię do szpitala i dałem Twojej Mamie. Wzięła Cię na ręce. Nagle odżyła. Z Tobą na rękach wydawała mi się jeszcze piękniejsza. Przestałem się martwić o nasz los. Mając taką kobietę w naszym życiu mieliśmy i mamy wszystko, synek.
   Po kolejnych dwóch tygodniach wróciła do domu.  Wspomniałem wyżej o opiece nad Jamesem, kiedy Twoja Mama miała grypę. Opieka nad żoną po poważnym wypadku i nad niemowlakiem, to dopiero jazda. Na szczęście Twoja Mama doszła już do siebie i jest w pełni zdrowa. Razem opiekujemy się Tobą i patrzymy jak rośniesz. Jesteśmy z Ciebie dumni.
  Kiedy to czytasz jesteś dorosły. Wiem, że jesteś również odpowiedzialny i wartościowy, bo na takiego chcemy Cię wychować. Marzę, że kiedyś powiesz mi, że jestem najlepszym Tatą. Że nauczymy Cię latać, czytać, pisać. Będziesz naszą dumą, jesteśmy tego pewni, zresztą już jesteś. Kochamy Cię, Scor. Tylko czekamy, aż Ty powiesz to nam. Niezależnie od wszystkiego zawsze stanę po Twojej stronie. Gdybym był zbyt surowy, mów mi o tym (choć Hermiona pewnie i tak uzna mnie za zbyt liberalnego). Możesz do mnie ze wszystkim przyjść, zawsze Ci pomogę. Skoro już skończyłeś szkołę to, jak zgaduję, już to słyszałeś, ale na wszelki wypadek powtórzę: nieważne jaki Dom, ważne jakie serce. Traktuj innych z szacunkiem, niezależnie od wszystkiego. Nigdy nie idź po trupach do celu. Pamiętaj o tym, co w życiu najważniejsze i trzymaj się tego. Cóż jeszcze? Zawsze będę przy Tobie, nieważne ile masz lat.

Twój tata.

Wszystkie listy Draco (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now