Rozdział 1

240 11 0
                                    

Amsterdam, Holandia 18.05.2017r. 

7:48

Ulice stolicy Holandii są zatłoczone jak nigdy. Gratuluję sobie wewnętrznie za to, że zdecydowałam się dzisiaj na rower. Przemierzam ścieżki wzdłuż kanału. Staram się cieszyć chwilą jednak czuję, że ogarniający mnie od rana stres, coraz bardziej zaczyna paraliżować moje ciało i umysł. Dzisiaj rozpoczynam swoją pierwszą pracę. Od dziecka marzyłam aby pewnego dnia pracować w szpitalu. Ostatecznie nie zostałam lekarzem, ale planuje być najlepszą pielęgniarką w Amsterdamie, a może i w całej Holandii. Zostało mi już niecałe pół kilometra drogi. Klinika w której będę pracować mieści się w centrum miasta. Powoli zaczynam widzieć mury nowoczesnego budynku. Czuję jak mój żołądek się zaciska. Zawsze stresowałam się z powodu zmian, jednak nowe początki były dla mnie czymś szczególnie trudnym. Jako jedynaczka, córka nauczycieli miałam bardzo spokojne i nudne życie. Rozpoczęcie nowej pracy może być najbardziej fascynującym wydarzeniem tego roku. 

Kiedy wreszcie docieram do mojego nowego miejsca pracy odczuwam coraz bardziej narastający lęk. Odstawiam rower do specjalnego stojaka i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Byłam tu już kilka razy, miedzy innymi na rozmowie kwalifikacyjnej lub podpisaniu umowy o pracę. Jest to jednak pierwszy raz, podczas którego będę rzeczywiście pracować. Sięgam do klamki. Moja rozgrzana ręka dotyka zimnego metalu. Mocno łapię uchwyt i otwieram drzwi. Kiedy przekraczam próg kliniki czuję charakterystyczny zapach szpitala. Wiele osób go nie cierpi, utożsamiając go z badaniami, cierpieniem i bólem. Ja jednak po wielu latach praktyk przywykłam już do niego. Już jako studenci odbywaliśmy krótkie, najczęściej miesięczne staże w małych, podmiejskich szpitalikach. Właśnie podczas jednego z takich staży zrozumiałam, że praca pielęgniarki jest dla mnie po prostu stworzona. Zapach, który teraz przenikał przez moje nozdrza zdecydowanie mnie uspokoił i przypomniał, że jestem we właściwym i długo wyczekiwanym miejscu. Od razu skierowałam się w stronę recepcji gdzie zobaczyłam Grace starszą ode mnie o jakieś trzynaście lat pielęgniarkę, która ma mi pomagać przez najbliższe kilka tygodni, do póki się nie zadomowię. 

-Cześć Grace.- mówię pełna optymizmu. 

Na te słowa twarz pielęgniarki się rozświetla.

-Witaj Olivia. To oficjalnie twój pierwszy dzień.- odpowiada ściskając mnie życzliwie. -Choć zaprowadzę cię do pokoju gdzie będziesz mogła się przebrać i zostawić swoje rzeczy.

Ruszyłam razem z Grace przez labirynt szpitalnych korytarzy, aż dotarłyśmy do pomieszczenia socjalnego. Dostałam własną szafkę, gdzie mogłam zostawić swoje rzeczy. Grace wręczyła mi również strój i wewnętrzny telefon szpitalny, na ekranie którego wyświetlały się wszystkie polecenia. Błyskawicznie się przebrałam i zdezynfekowałam dłonie. Chwilę później Grace rozpoczęła oprowadzanie mnie po cały wydziale. Swoje pierwsze tygodnie, a może i miesiące będę spędzać na onkologii. Wiele osób nie chce tu pracować, mając dosyć oglądania ludzkiego cierpienia. Ja jednak patrzę na to z innej perspektywy. Czuję w sobie misję, aby pomóc tym ludziom i uśmierzyć ich ból. 

-Tutaj jest pierwsza z pięciu sal, którymi obie będziemy się zajmować. W każdym pokoju przebywają dwie osoby. Co daje nam dziesięciu podopiecznych. Tutaj leży Suzan i Jane. Obie są po pięćdziesiątce. Jane wczoraj do nas trafiła, z powodu pogarszającego się stanu, będącego wynikiem raka płuc. Natomiast Suzan jest u nas już od kilku tygodni. Pięć dni temu przeszła zabieg usuwania guza nowotworowego z trzustki. Wejdźmy.- poleciła Grace i otworzyła drzwi pierwszej sali. 

Obie kobiety leżały na łóżkach skierowanych w stronę okien. Rozmawiały gorliwie o scenach serialu, rozgrywającego się na ekranie telewizora przed nimi. Kiedy usłyszały dźwięk otwieranych drzwi zamilkły i skierowały spojrzenie na nas. Nie wydawały się znużone, ani wycieńczone. Każda z nich serdecznie się uśmiechała i przyglądała mi. 

-Suzan, Jane, oto moja pomocnica, o której wam ostatnio mówiłam.-powiedziała Grace i podeszła do Suzan, aby podać jej lek przeciwbólowy.

-Olivia.-powiedziały równocześnie pacjentki.

-Dzień dobry.-powiedziałam i podeszłam do Grace.

-Olivia podaj Jane 3 miligramów morfiny.-poleciła mi.

Podeszłam do Jane. Wyciągnęłam z wózka z lekami morfinę i odmierzyłam odpowiednią ilość. Następnie wprowadziłam substancję przez wenflon przymocowany do ręki kobiety. 

Po kilkunastu minutach rozmów i podstawowych czynności pielęgnacyjnych razem z Grace wyszłam na korytarz.

-Bardzo dobrze sobie poradziłaś, Olivio.-powiedziała Grace i sięgnęła po swój telefon służbowy.-Wzywa mnie doktor Visser. Idź do sali numer 21. Leży tam chłopak w podobnym do ciebie wieku. Nie podawaj mu żadnych leków. Musisz z nim tylko chwilę pobyć i pomóc jeśli będzie czegoś potrzebował.-powiedziała dosyć tajemniczo i ruszyła w przeciwnym kierunku.

Podeszłam do drzwi sali 21. Weszłam do pomieszczenia. Wyglądało tak samo, jak sala Jane i Suzan, jednak znajdowało się w nim tylko jedno łóżko. Leżał na nim chłopak zapewne przed trzydziestką, zresztą Grace wspominała, że jesteśmy w podobnym wieku. Rozejrzałam się dookoła.

-Chris został dzisiaj wypisany do domu.-powiedział chłopak.

Wcale nie wyglądał jak osoba leżąca na oddziale onkologicznym. Wyglądał dosyć zdrowo i silnie. Karmelowe, kręcone włosy opadały mu na wąskie zielone oczy. Jedną z rąk pokrytą miał całą w tatuażach.

-Cześć jestem Olivia, nowa pielęgniarka. Pomogę ci przejść przez leczenie jak najprzyjemniej.-powiedziałam spokojnie.

Usta chłopaka wykrzywiły się w nieporadnym uśmiechu, a następnie roześmiał się.

-Widzę, że Grace nie wprowadziła cię w moją historię. Może i lepiej. Będę mógł ci sam o sobie opowiedzieć. Jestem Blake i moje leczenie się już zakończyło.-powiedział.

Byliśmy sobie nie pisani...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz