7

848 75 5
                                    


Marinette czuła się strasznie głupio. Przez swój wrodzony talent do bycia ślamazarą, przyczyniła się do kłopotów miłosnych Adriena. Miała tylko cichą nadzieję, że nie będzie z tego jakiejś większej afery. Z jej torebki wyjrzała mała czerwona istotka.
- Nie martw się Marinette. Nic takiego się nie stało - zapewniła Tikki posyłając jej pocieszający uśmiech, po czym szybko zniknęła w odmętach małej torebki, słysząc odgłosy kroków. Adrien szedł w ich kierunku z lekko zaróżowionymi policzkami. Marinette wolała nie zastanawiać  się nad tym, czy to tylko wynik niedawnego biegu, czy też czegoś zupełnie innego. O nic nie spytała ani też nie skomentowała widząc,że Agreste również nie ma zamiaru poruszać tego tematu. 
- Idziemy? - spytał a gdy kiwnęła głową, ruszyli po kolejny stos książek, czekających by odłożyć je na miejsce. Gdy wreszcie udało im się uporać z zadaniem była prawie szósta wieczorem. Marinette pożegnała się z Blondynem i zniknęła w najbliższym zaułku. Nie miała zamiaru błąkać się po okolicy, gdy zaczynało się ściemniać. Zbliżała się zima i niestety dni robiły się coraz krótsze. Już po przemianie mknęła po dachach jako Biedronka, gdy nagle z zaskoczeniem zobaczyła biegnącego w tym samym kierunku, tylko po przeciwległej stronie drogi Czarnego Kota. Gdy również ją dostrzegł wyciągnął swój kij i przeskoczył na nim jak na tyczce w jej kierunku. Wylądował gładko tuż obok i skłonił się z tym swoim szelmowskim uśmiechem, za którym już zdążyła się stęsknić choć widzieli się ledwo rano... Rano... Nagle przypomniała sobie poranną sytuację, podczas której nie mogła wprost oderwać od niego oczu i cała się zarumieniła. Co się z nią ostatnio działo? Powinna lepiej ukrywać przed nim swoje odczucia, bo jeszcze coś zauważy. Chociaż... Rano po raz ostatni postawiła sprawę jasno, co przyjął z zadziwiającym spokojem a teraz, gdy zaczęła się nad tym zastanawiać to poczuła się głupio. Chyba zareagowała zbyt ostro do sytuacji. Przecież Czarny Kot miał już swoją inną Lady w którą był zapatrzony, wiec dla niego pewnie tamta wymiana zdań nie była aż tak istotna. On musiał się po prostu z nią jak zwykle drażnić. Zresztą nie powinna się tym w ogóle martwic... W końcu Chat i tak był zajęty, pomyślała i nagle jej dobry humor gdzieś przepadł. 
- No i znowu się dziś widzimy Biedronko - powiedział opierając się na swoim kiju. 
- Najwyraźniej szczęście przyciągnęło pechowego dachowca Koteczku - odparła zadziornie.
- A może to pech przyciągnął szczęście?? - spytał unosząc zabawnie brwi do góry, na co nie mogła się opanować i wybuchnęła śmiechem. Tak. Czarny Kot zdecydowanie wiedział jak poprawić jej humor. Nawet wtedy gdy to przez niego, jej nerwy były na wykończeniu.
- A może pech i szczęście przyciągnęło się wzajemnie? - spytała pochylając się w jego kierunku z rękami podpartymi pod boki.
- Może... - odparł Kot i na moment zaległa między nimi cisza, podczas której wpatrywali się sobie w oczy.  Czy ona właśnie zaczynała flirtować z Kotem? Zaraz... to ona potrafi flirtować?? Wreszcie Kot oderwał się od jej hipnotyzującego spojrzenia, przerywając napięcie które zaczynało się między nimi tworzyć. 
- Tak czy siak jesteśmy tutaj. To co? Pooglądamy znów gwiazdy przy wieży Eiffla? - zaproponował, na co od razu ochoczo się zgodziła. Musiała przyznać, że brakowało jej tych spotkań. Ruszyli pędem ścigając się ze sobą w kierunku dachu, z którego zawsze obserwowali ten piękny widok. Gdy jej stopy dotknęły płaskiej powierzchni zawołała z nieopisaną radością w głosie:
- Pierwsza!
- Gratulacje Biedrąsiu - odparł Kot lądując zaraz za nią i usiadł na brzegu dachu. Szybko do niego dołączyła i ogarnęła wzrokiem, roztaczający się przed nimi widok. Podświetlona wieża znacznie górowała nad pobliskimi budynkami i wyróżniała się na tle ciemnego, rozgwieżdżonego nieba. Lubiła tu być i obserwować ten widok. To zawsze koiło jej skołatane nerwy i serce. A to, że siedzisz obok Czarnego Kota oczywiście nie ma żadnego znaczenia, pomyślała z przekąsem krzywiąc się lekko. Chat podparł się na dłoniach za swoimi plecami w totalnie wyluzowanej pozycji, jakby właśnie opalał się na plaży.
- Co się dzieje Biedronko? - Spytał niespodziewanie. 
- Co masz na myśli? - Zadała pytanie z udawaną swobodą, w środku cała się spinając. Kot chyba to zauważył do dodał:
- Spokojnie, chyba jako przyjaciele możemy rozmawiać o wszystkim.
- To prawda - odparła z uśmiechem - do puki to nie naprowadzi nas na nasze tożsamości - dodała z przekąsem krzywiąc się lekko. Miała dość już tego całego udawania a z drugiej strony okropnie bała się, że gdy świat pozna kim jest Biedronką to będzie rozczarowany. Bała się, że Czarny Kot będzie rozczarowany.  
- Wiem o tym. Po prostu ostatnio jakoś dziwnie się zachowujesz. To przez tego chłopaka? -  Zapytał lustrując ją wzrokiem. Biedronka zesztywniała, czując narastającą w jej wnętrzu panikę. Znowu ta sama sytuacja co rano. Przecież logiczne, że nie mogła powiedzieć mu prawdy. Ani teraz ani w przyszłości. Przypomniała sobie jak niedawno była bardzo bliska tego by się złamać. Nie mogła po raz kolejny do tego dopuścić. 

Zagubieni w CzasieWhere stories live. Discover now