1. Veronica

53K 551 23
                                    

- Veronica! Wstawaj, pospiesz się! - Budzę się, słysząc głos mojej matki z dołu.
Walić to.
Nie mam ochoty dzisiaj iść do szkoły. Przykrywam głowę poduszką, z nadzieją na ponowne zapadnięcie w sen, ale nic z tego. Do pokoju wkracza matka i jednym pociągnięciem zrywa mi moje nakrycie.
- Wstawaj, słońce. - Próbuje tym razem innej taktyki. - Wczoraj robiłaś to samo. Wiem, że nie znosisz Winters, ale jeszcze trochę i da ci spokój.
Tak, moja mama to prawdziwy skarb, bo potrafi zrozumieć każdą sytuację, ale jednocześnie jest potworem, bo nie daje się nabrać na moje prośby i zmusza mnie żebym chodziła do szkoły. Nieważne jak dobrze symuluję, ona i tak stawia za każdym razem na swoim.
Tessa Jones jest lwicą, która walczy o swoje młode. Kiedyś poszła do tej jędzy, żeby z nią porozmawiać i dowiedzieć się, dlaczego dostaję cały czas takie złe oceny, a ta ją tylko spławiła i powiedziała, że sama jestem sobie winna. SZMATA. Cały czas to matce powtarzałam, ale ona uparcie wierzyła, że jeśli do niej pójdzie to coś wskóra. Tak, osiągnęła tym coś, a mianowicie, miałam bardziej przejebane niż dotychczas.
- Mamoooo... - jęczę jeszcze raz, z nadzieją na jej zmiękczenie, chociaż odrobinę. Nic z tego.
Wygania mnie z łóżka, a ja włócząc nogami, udaję się do łazienki. Ospale wykonuję poranną rutynę, przygotowując się na kolejny, cudowny dzień w akademii. Zakładam mundurek, który niestety muszę nosić. Krzywię się, gdy zauważam, że zapomniałam zrobić pranie i nie mam już czystych ubrań szkolnych. Muszę sobie gdzieś zapisać, żeby zająć się tym zaraz po powrocie.
Jem szybko przygotowane dla mnie śniadanie, którym jest omlet i wybiegam z domu. Zaraz spóźnię się na metro.
*
Szlag! Całkowicie się nie przygotowałam do dzisiejszej lekcji, to znaczy, przygotowałam się, ale nie w taki sposób w jaki ta suka oczekuje. Myśli, że jeśli jest nauczycielką to wszystko jej wolno, tak jej się tylko wydaje. Od pierwszego roku mam przez nią przejebane. Małpa co semestr chce mnie usadzić i za każdym razem próbuje mnie oblać na najmniejszym gównie. Gdyby była stara i zgorzkniała, to mogłabym jeszcze zrozumieć tą jej nienawiść do mnie, ale wydaje mi się, że jest lekko po trzydziestce, więc tym bardziej, nie wiem, czemu akurat ja. Dzisiaj chciała żebyśmy przygotowali jakąś prezentację, nawet nie pamiętam na jaki temat miała ona być. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu, abym nad nią ślęczała kilka godzin, bo ona zapewne i tak mnie obleje. Mogłabym iść z tym do dyrektora, jednak po co? Skoro ja jestem tutaj tylko na stypendium, a ona uczy.
Spoglądam na moją najlepszą przyjaciółkę, a zarazem moje przeciwieństwo. Sam, cholerna, jebana perfekcja, Brown. Poważnie, dziewczyna wcale nie musi się starać, a i tak wygląda zajebiście. Ma średniej długości blond włosy, niebieskie oczy, a do tego zniewalający uśmiech. Pełne wargi, które układają się w takie urocze serduszko, kiedy mówi. Jakby tego było mało, ma jeszcze pieprzyk na policzku, który sprawia, że wydaje się ona taka słodka, niewinna, przez co ludzie inaczej ją traktują. Patrzę na jej mundurek, który jest schludnie wyprasowany, a koszula i spódnica są dopasowane z krawatem. Potem spoglądam na swoją wersję, koszula zbyt obcisła w cyckach, spódnica wygnieciona, a czerwony krawat kompletnie nie pasuje, ale tylko on był czysty ze wszystkich, bo przecież zapomniałam zrobić pranie. Spódnica to robota Lucasa, z którym być może właśnie zaliczyłam małą sesję obściskiwania w kantorku woźnego. Jakoś musiałam spuścić trochę tej ekscytacji, a on wydaje się zawsze chętny na takie małe zabawy. Zwłaszcza w szkole, mam dziwne wrażenie, że to go dodatkowo rajcuje. Nie wnikam, każdy ma swoje własne fetysze. Ja jeszcze swoich nie odkryłam i nie zamierzam tego robić, póki co.
- Czemu wyglądasz jakby ktoś przed chwilą porządnie cię wytarmosił? - pyta, szczera do bólu Sam.
Przewracam oczami, nie odpowiadam jej, bo przecież dobrze wie. To nie tak, że ja i Lucas jesteśmy parą, ale dobrze nam się razem spędza czas, no i dobrze całuje. Podoba mi się i tak dalej, ale nie jestem pewna, czy chciałabym się z nim publicznie pokazywać, bo to jest kobieciarz, jednak, dobrze się z nim bawię.
- Daj spokój, dobrze wiesz. Nie każ mi tego mówić na głos.
Podstawy zarządzania firmą, to dodatkowy przedmiot w akademii, ale traktowany z ogromną powagą, zupełnie jakby był głównym, obowiązkowym. Myślę, że wpływ na to ma fakt, że to tutaj uczyło się wielu sławnych i bogatych biznesmenów, którzy teraz błyszczą na światowym rynku przedsiębiorców. Akademia Avalon-Note jest jednym z najlepszych, prywatnych liceów na świecie i najlepsza w Nowym Jorku. Uczniowie, którzy tu chodzą są obłędnie bogaci. Nie, chwila, to ich rodzice są obłędnie nadziani, a oni tylko tym szpanują. Czuję się w śród nich jak kopciuszek, bo wszyscy doskonale wiedzą, że znajduję się tutaj tylko dzięki stypendium sportowemu, które dostaję już od początku. Gdyby nie ono, w życiu bym się tutaj nie znalazła. Moi rodzice nie są biedni, ale czesne w tej szkole jest ogromne, wynosi prawie trzysta tysięcy dolarów na rok. Ciągle słyszę z tego powodu jakieś głupie docinki, ale z roku na rok robi się ich coraz mniej. Dobrze, że to już połowa ostatniej klasy. W końcu uwolnię się od tych snobów. No tak, pewnie można by pomyśleć, że jestem hipokrytką, bo przyjaźnię się z jedną z tych, którymi gardzę, otóż nie, Sam jest zupełnie niepodobna do wszystkich z tej szkoły. Nie jest toksyczna, jest szczera, uczciwa, pomocna i nigdy się na niej nie zawiodłam. Chciałabym móc powiedzieć również o sobie tyle dobrych rzeczy, ale niestety nie mogę, bo skrywam ogromną tajemnicę, której wyjawienie mogłoby wiele zniszczyć. Nie dotyczy to żadnej z nas, ale mam pewne informacje, które ktoś mściwy z wielką chęcią by wykorzystał. Jeśli Sam się kiedykolwiek dowie, że ja to wiedziałam, znienawidzi mnie. Może trochę teraz dramatyzuję, dobra, mocno dramatyzuję, co nie zmienia faktu, że to jest po prostu ważne.
- Eh, ciekawa co dzisiaj tym razem wymyśli panna zrzędząca i za co tym razem dostanę jedynkę - jęczę, nie mogąc się doczekać aż panna Winters wejdzie do sali.
Już mam przygotowane w głowie riposty, którymi ją poczęstuję, jak tylko coś do mnie powie, a zrobi to na pewno. Standardowo zajmuję swoją ławkę przy oknie na końcu pomieszczenia. Siedzę tam od samego początku.
Myślę, jaką wymówkę dać jej na początek, gdy jako pierwszą mnie wywoła. A zrobi to, bo tak się dzieje dosłownie zawsze. Naprawdę, szczerze jej nienawidzę. To się nigdy nie zmieni, a wręcz mam wrażenie, że nawet się pogłębia z czasem.
- Założysz się, że znów jako pierwsza dostanę jedynkę?
- Nie muszę się zakładać, bo jestem tego tak samo pewna, jak tego, że niebo jest niebieskie, a trawa zielona - śmieje się moja przyjaciółka.
Dobrze wiedzieć, że moja niedola tak ją bawi. Pora się uspokoić, bo za chwilę zaczynamy przedstawienie zwane moim życiem. Siadam wygodniej, gotowa na kabaret, który zaraz się zacznie. Dzwoni drugi dzwonek, oznaczający, że za chwilę wejdzie nauczyciel. Jednak mija dziesięć minut, a nikt się nie zjawia.
- Czy to mój szczęśliwy dzień i małpa się nie pojawi? - obracam się w stronę Sam.
- Nie licz na to. Ona zawsze się zjawia.- odpiera.
Faktycznie, drzwi w końcu się uchylają, ale to nie panna Winters w nich staje, a jakiś mężczyzna.
Jasna cholera.
Ten gość to chodząca perfekcja, czysty seks.
Ciemne blond włosy, w artystycznym nieładzie, gęste brwi, które podkreślają kolor jego zielonych oczu. Wzrokiem sunę dalej i bacznie go obserwuję. Delikatny zarost na szczęce dodaje mu seksapilu. Zaraz padnę trupem. Czy tylko ja widzę te jego piękne, soczyste, pełne usta? Wyglądają obłędnie, aż chciałabym poczuć je na swoich. Co się ze mną dzieje? Nigdy nie leciałam na starszego, a facet na oko jest w wieku tej suki Winters. Ciekawe kim on jest.
- Dzień dobry, wybaczcie spóźnienie. Jestem Chris Evans i od dzisiaj będę waszym nowym nauczycielem.
O kurwa. To chyba najlepszy dzień w moim życiu.

Napisała : @dangerous_love98

Bad Teacher - Premiera Listopad 2020Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon