Przyszedł po mnie. Myślałam, że nigdy mnie nie znajdzie. Wszystko mnie cholernie bolało. Bałam się strasznie o dziecko. Moja ciąża była już zagrożona. Mogłam je nawet stracić. Nagle do pomieszczenia wbiegła policja.
- Miałaś nie wzywać policji! - krzyknął Taehyung do Miyi.
- Ale to nie ja! - powiedziała Miya. Jednym okiem dostrzegłam wchodzącego do pomieszczenia Yoongiego.
- Ja wezwałem. - rzekł Suga a ja po tych słowach odpłynęłam.
***
Obudziłam się w białym pokoju na ręce miałam wenflon. Jestem w szpitalu. Obok łóżka siedział Taehyung na fotelu.
- Skarbie? Jak się czujesz? - zapytał się podchodząc i łapiąc mnie za rękę.
- Lepiej. - powiedziałam zachrypnietym głosem. Przejechałam delikatnie po prześcieradło dotykając się w brzuch ale był.. Płaski. Rozszerzyłam oczy i spojrzałam ze łzami w oczach na Taehyunga. A on się smutno do mnie uśmiechnął.
- Co z dzieckiem?! - zaczęłam płakać w panice.
- Skarbie... Uspokój się...
- Co z naszym synem?! - krzykłam w końcu.
- Znałaś płeć? - zapytał ze łzami w oczach.
- Nie zmieniaj tematu! - powiedziałam a on szybko mnie przytulił.
- Byłaś już w zagrożonej ciąży więc dziecko nie przeżyło. - myślałam że pęknę. Na początku nie chciałam dziecka ale naprawdę pokochałam tą małą kruszynkę. O płci dowiedziałam się niedawno i chciałam Taehyungowi zdradzić ją w odpowiednim momencie. Moje życie nie będzie już takie same jak przedtem. - Tego dnia gdy Cię porwano chciałem Cię gdzieś zabrać.
- Gdzie? - wyszeptałam mu zapłakana do ucha.
- Kupiłem nam dom. - odsunął się ode mnie aby spojrzeć mi w oczy.
- Co?! - rozszerzyłam oczy zszokowana. - Ale że dom?
- Tak... Chciałem się trochę naszykować do roli ojca i zaprojektowałem pokoik dziecięcy. Akurat był gotowy.
***
Minął tydzień i dziś wychodzę ze szpitala. Złapałam za rączkę od torby i ruszyłam w stronę wyjścia ze szpitala. Zauważyłam Taehyung idącego w moją stronę. Nie rozumiem jak po tej sytuacji może się tak cieszyć. Ja zmieniłam się diametralnie. Jak dziewczyny przychodziły mnie odwiedzić" praktycznie w ogóle się nie odzywałam. Taehyung musiał ciągle za mnie odpowiadać. Tylko z nim rozmawiałam. Podszedł do mnie, pocałował delikatnie w usta i przejął ode mnie torbę.
- Jak wrócimy musimy się od razu pakować. - ruszyliśmy w stronę auta.
- Czemu? - zapytałam.
- No Yuka i Namjoon biorą ślub na Hawajach. Mówiła Ci ostatnio i zapraszała nas. - otworzył mi drzwi. Stanęłam koło drzwi i spojrzałam na niego.
- Przepraszam ale nie słyszałam. - powiedziałam przepraszająco i weszłam do auta. Po chwili wszedł mój chłopak ale nie odpalił auta. Złapał mnie za rękę i spojrzał na mnie.
- Co się dzieje skarbie? Ostatnio jesteś bardzo nie obecna.
- Dobrze wiesz o co chodzi Tae... Przez kilka miesięcy już się przygotowywałam do porodu, aż tu nagle dziecka nie ma... Pokochałam bardzo to dziecko, myślę ciągle o nim, jakby wyglądało, czy bym była dobrą matką i jest mi bardzo ciężko koncentrować się na czymkolwiek. - powiedziałam patrząc na nasze splecione ręce.
- Byłabyś wspaniałą matką... Samo to że nie chciałaś usunąć ciąży jest imponujące. Po tym jak uciekłem jak tchórz, zrozumiałem że to jest cząstka mnie i Ciebie. Mojej miłości, z którą chcę spędzić całe życie i tak mielibyśmy dzieci. Razem ze smiercią naszego dziecka umarła też część mnie. Ale nigdy nie zapomnę naszego syna. - pocałował mnie w usta. - Masz jakąś sukienkę?
- Mam... - odpalił w końcu auto.
- To dobrze...
***
Lot nam minął spokojnie. Weszliśmy do naszego domku. Widok był piękny. Ślub miał być na drugi dzień więc położyłam się na ogromnym łóżku, a Taehyung od razu obok mnie.
- Idziemy się kąpać? - zapytał pochylając się nade mną.
- Dopiero przyjechaliśmy... - powiedziałam.
- No chodź. - pocałował mnie delikatnie w usta.
- No dobrze... - wstałam z łóżka i wyjęłam z walizki strój kąpielowy. Weszłam do łazienki aby się przebrać.
Wyszłam z łazienki i założyłam na siebie od razu koronkową narzutkę. Upięłam włosy w niską kitkę i po chwili Taehyung też był gotowy. Złapał mnie za rękę i wyszliśmy przez taras na plażę.
- Po co ci ta narzutka? - zapytał mnie chłopak.
- Żeby inni faceci nie widzieli mojego ciała. - stanął przede mną i ściągnął mi czarną koronkę z ramion.
- Ja Cię zawsze obronię. - pocałował mnie namiętnie w usta po czym ruszyliśmy z stronę oceanu. Moje serce po tej tragedii rozrasta się tylko dzięki niemu.