Rozdział 4

2.8K 232 78
                                    

a/n; wow, trudno mi uwierzyć, że skz są już 2 lata po debiucie... jak ten czas leci,,

***

Jeongin nie mógł powstrzymać uśmiechu, który po prostu cisnął mu się na usta. Skłamałby, gdyby powiedział, że w towarzystwie swoich przyjaciół nie był szczęśliwy.

Były takie momenty, w których był naprawdę szczęśliwy. Gdy jego uśmiech i śmiech były szczere. Zapominał wtedy o wszystkich złych chwilach i po prostu się cieszył. To było rzadkie, ale każdy taki moment był dla niego bezcenny i starał się o nim zawsze pamiętać.

Popijał gorącą czekoladę, którą kupił mu Minho i wsłuchiwał się w wypowiedź Chana, który opowiadał o tym, jak Seonwoo siłą wyciągał go ze studia w piątek wieczorem.

— Przysięgam, wszedł, przywitał się z chłopakami, po czym kazał mi się zbierać i jak powiedziałem, że potrzebuję jeszcze chwili, zgarnął wszystko z biurka do plecaka — mówił Bang, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem.

— A potem po prostu wypchnąłem go razem z krzesłem ze studia — dokończył najstarszy, spokojnie popijając kawę. — Opiekowanie się piątką nastolatków nie jest takie proste, muszę sobie jakoś radzić, tak?

Minho zaśmiał się głośno, prawie rozlewając przy tym swoją gorącą czekoladę.

— Po prostu się do siebie wprowadźcie, i tak mieszkacie sami. Wyjdzie taniej za czynsz — stwierdził poważnym tonem Seungmin. — Powinniście to przemyśleć.

— W sumie to... nie jest taki głupi pomysł — przyznał starszy Australijczyk. — Co ty na to, Seon?

— Trochę zajmie nam ogarnięcie wszystkiego, ale to naprawdę nie jest głupi pomysł. Wreszcie będziesz chodził spać o przyzwoitych godzinach — zauważył Kang.

Chan zrobił się cały czerwony.

— Ja po prostu...

— Po prostu jesteś pracoholikiem, hyung — odezwał się Jeongin. — Seonwoo hyung ma rację, chodzisz spać zbyt późno i się nie wysypiasz.

Hipokryta, pomyślał. Jesteś okropnym hipokrytą, Yang.

Przygryzł policzek od środka.

Zmienili temat rozmowy, a Jeongin wyłączył się na chwilę. Zaczął rozglądać się po kawiarni, chcąc uspokoić jakoś swoje wyrzuty sumienia spowodowane zbyt dużą ilością kłamstw.

Lokal nie był jakoś bardzo duży, ale mieściło się tu sporo stolików. Z głośników płynęła cicha i spokojna muzyka, która zawsze kojarzyła mu się z tym miejscem. Ściany miały kolor kawy z mlekiem, a krzesła, stoliki i cała reszta mebli, w tym trzy regały książek, które stały w różnych kątach pomieszczenia, były wykonane z drewna w odcieniu czekolady. W dużych i wąskich oknach wisiały półprzezroczyste firanki, a przyczepione do nich maleńkie światełka migotały lekko, nadając kawiarni osobliwy urok. Gdzieniegdzie stały doniczki z roślinami, które były zielone nawet zimą.

Jeongin lubił tu przychodzić. Można powiedzieć, że to było ich miejsce — przychodził tu tylko ze swoimi przyjaciółmi. Zawsze siadali przy tym samym stoliku, zawsze w ten sam sposób. Minho zawsze siadał obok swojego kuzyna, naprzeciwko Chana i Seonwoo, a Seungmin u szczytu stołu, po prawej Jeongina. Felix natomiast zawsze zajmował miejsce naprzeciwko swojego rówieśnika.

Przychodzili tu dość często, ale czasami przez szkołę udawało im się spotkać po szkole tylko raz w miesiącu. To jednak im wystarczało. Jeongin cieszył się, że spędzają ze sobą chociaż tyle czasu. Czasami wydawało mu się, że w tym wszystkim tylko fakt, iż miał dla kogo tutaj być, trzymał go jakoś w całości.

Nagle do kawiarni weszła trójka chłopaków. Serce najmłodszego zabiło szybciej.

Tylko nie to.

Chyba nigdy wcześniej nie zakładał kaptura tak szybko. Skulił się na krześle, modląc się, żeby nastolatek go nie zauważył.

Błagam.

***

Hyunjin zamrugał kilka razy. Wydawało mu się, że zaraz po wejściu do kawiarni zauważył różową czuprynę... Ale chyba naprawdę mu się wydawało.

To już chyba jakaś paranoja, widzę tego dzieciaka wszędzie.

Napił się gorącej czekolady. To aż zadziwiające, jak dobrze smakowała, gdy ktoś mu ją kupował.

— Hyunnie, co powiesz na wyjście do kina w piątek? — spytał Jisung, uśmiechając się do przyjaciela. — Dawno nigdzie razem nie wyszliśmy.

— Mnie nawet nie zapytasz? — prychnął Changbin, krzyżując ręce na piersi. — Poza tym, Hyunjin przychodzi do mnie na imprezę w piątek.

Uśmiech zniknął z ust najmłodszego.

— Oh...

— Sungie, ja... — zaczął Hwang, ale chłopak natychmiast mu przerwał.

— W porządku — zapewnił Han, ale Hyunjin był prawie pewien, że zobaczył w jego oczach cień zawodu. — To może w czwartek?

— Czwartek brzmi dobrze — uśmiechnął się lekko, starając się zignorować ukłucie w sercu.

Naprawdę tego nienawidził. Wybierać między przyjaciółmi. Ale co mógł zrobić? Changbin znowu potrzebował opieki, a Jisung przecież nie przyjdzie na imprezę — nienawidził tłumów, hałasu i widoku pijanych ludzi. Nie po tym, jak rok temu jakiś pijany facet zaczął się do niego przystawiać, gdy on próbował uspokoić oddech w otoczeniu kilkunastu osób.

Cieszył się, że Han był taki wyrozumiały. Zawsze potrafił zrozumieć nawet najdziwniejsze działania swoich przyjaciół i zawsze ich wspierał. Zawsze zostawał tylko on, gdy inni zdecydowali się odejść.

Changbin i Jisung byli najlepszym, co spotkało Hyunjina. Oni znali się już wcześniej, Hwanga poznali dopiero, gdy zaczął pierwszą klasę liceum i usiadł w ławce z najmłodszym. Przyjęli go ciepło, od samego początku dawali mu do zrozumienia, że może na nich liczyć nawet w najgorszych momentach.

Koniec końców tylko oni przy nim zostali. Tylko oni trzymali jego stronę do samego końca, tylko oni trzymali go wtedy w całości. Tylko oni pomogli mu przetrwać tamten czas, gdy wszyscy inni zwrócili się przeciwko niemu.

W późnych rozmowach z Changbinem i mocnych przytuleniach Jisunga z czasem zaczął odnajdywać spokój. Teraz to była jego rutyna, z której nigdy w życiu nie chciałby zrezygnować.

Hold me ⋄ hyunin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz