𝙛𝙤𝙪𝙧

421 51 5
                                    

Drzwi zamku zamknęły się z głośniejszym skrzypnięciem, niż zapamiętała. Podłoga była ozdobiona zaschniętymi odciskami błotnistymi butów oraz małymi fragmentami odłamanych gałązek i liści. Jesień dawała o sobie znać całą sobą, zwłaszcza na podłodze ruchomego zamku. Nowy kufer w kolorze butelkowej zieleni wylądował w centrum tego brudu. Stół zawalony był różnymi księgami, słoikami z przyprawami, zwojami pergaminu oraz pustymi pojemnikami po tuszu, tu i tam można było zauważyć jakieś okruszki i plamy. Ze zlewu wystawały dwa okropne drapacze chmur podpierane przez wysypisko sztućców. Wokół ogniska rozsypany był popiół, nie mówiąc już o porządnej stercie, na której czubku siedział Calcifer. Usiadła na swoim ulubionym miejscu przed demonem, na drewnianym taborecie. Patrzyli na siebie w milczeniu, nie będąc w stanie odgadnąć, o czym wzajemnie myślą.

- Wiedziałem, że kiedyś wrócisz. - odezwał się. Prawda była taka, że w to szczerze wątpił. Marcie odeszła w maju, a wróciła końcem sierpnia. Chociaż ostatnie trzy miesiące w królestwie Ingardu były upalne i słoneczne, to ruchomy zamek wydawał się być spowity chłodem. Bez Marcie całe lato było jedynie kolejnym ponurym grudniem. Demon z niedowierzaniem spostrzegł, że jej zielone oczy tego dnia błyszczały, a na sobie miało o dziwo bardzo kobiecą, zwiewną sukienkę. - To pytanie może być trochę nie na miejscu, ale dlaczego wróciłaś?

- Wiesz, że Marek jest dla mnie jak syn. Nie mogłabym go zostawić ot, tak na zawsze. Poza tym nie sądzę, żeby on byłby w stanie zastąpić mu postać rodzica w życiu.

- No zaprzeczyć nie mogę. - wywrócił oczami, rozkładając przy tym ręce. - Nie ma nikogo w domu. Wiem, że chciałaś o to zapytać.

Skinęła głową i z walizką w ręce wybrała się na wyższe piętro. Z palącym uczuciem w okolicach serca ominęła drzwi sypialni, którą wcześniej dzieliła z czarodziejem. Uchyliła pomalowane na granatowo drzwi z okrągła, mosiężną klamką - w jej pracowni nic się nie zmieniło, no może poza anormalną warstwą kurzu zalegającą na sztaludze, biurku i regale ze sprzętem malarskim. Walizka spoczęła przy drzwiach, a Marcie ruszyła powolnym krokiem w stronę sztalugi, na której stał niedokończony obraz. Był na nim Hauru opierający się o barierkę na dachu obok ich małej jabłoni. Brakowało jego twarzy oraz krajobrazu poza barierką. Pamiętała dzień, w którym zabrała się za malowanie blondyna, który tak chętnie zgodził się zapozować. Wszystko szło pięknie i gładko, do momentu, w którym z nieba runęła ściana deszczu. Postawiła obraz na ziemi tak, że opierał się teraz o ścianę, chowając przy tym zawartość. Nie chciała na to patrzyć i nie chciała to wspominać. Otrzepała sukienkę z kurzu i z ciężkim sercem ruszyła ku schodom prowadzącym na dach tej ruchomej rudery. Po ujrzeniu istnego cmentarza swojej ciężkiej pracy miała ochotę usiąść po środku zżółkniętej przez lato i brak opieki trawy. Tak zrobiła. Szorstkie, martwe rośliny nieprzyjemnie drażniły obnażoną skórę jej ud i łydek. Przepełnione od lat miłością serce Marcie było przez długi czas bardzo rozdarte. Złamane na pół, chciało postawić na swoim - wrócić i wytłumaczyć sytuację z ukochanym, nie wracać nigdy więcej i zapomnieć. Ale czarnowłosa kobieta nie wybrała ani jednej opcji, ponieważ nie słuchała serca, tylko głowy. Marcie spędziła lato w domku nad jeziorem, gdzie przez pierwsze parę tygodni opiekował się nią jej ojciec, póki płakała mu w ramię jak mała córeczka sprzed lat, która paskudnie zdarła sobie kolano. Wtedy nauczyła się kochać wszystko, czym nie był Hauru Pendragon. Jakiś czas później, kiedy etap płakania dniem i nocą w końcu minął, Marcie nauczyła się być szczęśliwa sama ze sobą, bez niego. Po dwóch miesiącach nauczyła się myśleć jako "ja", a nie "my". Ponieważ Marcie nie była połową, nie była jego drugą połówką. Była całością. Nie dzieliła z nim płuca, głowy... no może jedynie wtedy serce. Ale odnalazła swoją wartość, poznała swoją cenę i stwierdziła, że Hauru dostał niesprawiedliwie wielką zniżkę na początku ich znajomości. Inaczej nie byłoby go stać. Ale nie nienawidziła go, w fakcie stał się jej obojętny. Przez lata czuła do niego wszystkie możliwe emocje, a nagle nie było żadnej. Tak się jej wydawało.

PRETTY BOY™ | ruchomy zamek hauruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz